W niedzielę z Boną i Aresem zawitaliśmy do Lubszy. Damian i Oskar oprowadzili nas po tamtejszym rezerwacie przyrody obejmującym pozostałości naturalnego lasu mieszanego z przewagą buka i dębu. Towarzyszyła nam zwierzyna, najpierw drogę przebiegła dorodna łania, a później kilka sarenek. No i Bona pierwszy raz zagrała, tak bardziej delikatnie i znacznie wyżej niż w przypadku zwykłego oszczekiwania. Może nie trwało to długo – ale grała. Grał też Ares, trochę niżej od Bony, mocniej i dłużej.
Ogary śpiewały a Oskar wystawiał zwierzynę w zaroślach. Nie widzieliśmy co może się tam skrywać ale jego napięte mięśnie, wysunięta do przodu głowa, łapa uniesiona, pracujący nos wskazywało, że coś tam się kryje. Ale co to mogło być – tego się nie dowiedzieliśmy. Jedna z jego stójek była dość nietypowa, bo zamiast przedniej łapy uniósł tylną.
Psy nie oddalały się zbytnio, ja w każdym razie tylko raz użyłam gwizdka.
Dotarliśmy też nad rzekę Smortawę, brodziliśmy w bagienkach, znaleźliśmy pole kwitnącego czosnku niedźwiedziego, weszliśmy głębiej w starodrzew by zobaczyć cmentarzysko drzew powalonych nie przez człowieka ale przez naturę.
Spacer trwał ok. 7. godzin, ale ile km przeszliśmy to niestety nie wiem (może Damian obliczył).
Dzięki drzewom liściastym było zielono, ale strzelających w górę drzew iglastych też nie brakowało
Dla Bony każde miejsce jest dobre na zabawę
Każda szpara, wnęka, tunel, nora są dla Bony bardzo interesujące
Starodrzew. Tu natura decyduje o losie drzew.
„wiekowe” pajęczyny
Opadłe liście przez które przebija wiosenna zielona trawa.
Docieramy nad Smortawę
CDN