Tydzień temu był spacer po centrum Wrocławia, no więc ten weekend postanowiliśmy diametralnie zmienić środowisko. W sobotę spacerowaliśmy z Czatą w Rędzinie a w niedzielę pojechaliśmy do sąsiedniego województwa (w Opolskie) odwiedzić Oscara i jego Pana, którzy to nas oprowadzali po łąkach, polach , lasach. Żadnych miejskich hałasów, stuków, huków, przemieszczających się tłumów - tylko cisza, spokój. No może taka niezupełna ta cisza, bo przerywana żurawim klangorem, łabędzim krzykiem, stukaniami dzięcioła, odgłosami innych (trudnych mi już do rozpoznania) ptaków. Natknęliśmy się też na trochę padliny (a właściwie to nasze psy), ale sobie znanymi sposobami udało się je jednak odciągnąć od tych resztek.
Spotkaliśmy też kilka stad jeleni. A jedno z nich to wydajnie podniosło nam ciśnienie. Oddalające się od nas stado nagle zawróciło i zaczęło biec w przeciwnym kierunku, a na ich drodze znalazł się Oskar. Nie wiem co robił Oskar ale wyglądało, że rozpędzone stado przeskakuje przez niego. Na szczęście żadne nie zawadziło o niego. Cały i zdrów wrócił do nas.
Natknęliśmy się też na dziczka, trochę większego od warchlaka, o ubarwieniu brązowo rudym. Wypadł nagle przed nas z jakiś traw i zaczął biec przed siebie, przeskoczył rów z wodą i zniknął w jakiś krzaczorach. Aresa sarny i jelenie tak nie kręcą ale dziczki to owszem. Zakręcił więc swoim tyłkiem z zadowolenia i ochoczo pobiegł za zwierzem. Trochę potropił ale w końcu dał za wygraną i wrócił do nas z otwartym pyskiem i merdającym ogonem, czyli był zadowolony.
Widzieliśmy też z daleka przemykającego lisa.
Widoki były piękne, że czasami to nie chciało się nam wyciągać aparatów i fotografować, bo to rozpraszało ich podziwianie. Również milkliśmy, by nie mącić otaczającej nas ciszy.
Zaraz na początku spaceru trafiliśmy nad to jeziorko. Tu wyraźnie słychać było żurawi klangor.
A to pierwsze stado jeleni, które zobaczyliśmy.
A to kolejne, te które nagle zawróciło i zaczęło biec w przeciwnym kierunku w stronę znajdującego się na ich drodze Oskara.
Las w „stylu gotyckim”.
Zielona wiosenna trawa
Przedzieramy się przez mokradła
A na tych mokradłach znajdujemy opuszczony domek z wyposażeniem w postaci grilla, stołu, krzeseł, jakiś plastikowych naczyń, a nawet gitary. Ktoś tu znalazł sobie miejsce na odpoczynek
Domek był zewsząd otoczony wodą i przejście do niego wiodło przez ten mostek
CDN