A co u nas? Chyba nie najgorzej, Mila daje radę, jest ciut odważniejsza, coraz chętniej wychodzi na spacery, w lesie chyba czuję się już wyluzowana. Spacery stają się dla mnie tym, czym miały być

No zdarzają się też niespodzianki, w piątek pojechałyśmy na długi spacer do lasu, było bardzo fajnie, ale 50m przed końcem coś mi pies na dłużej zostaje w tyle, odwracam się, a ta tarza się w najlepsze pod jakimś drzewem. Dopadam a tam wielkie gówno, prawdopodobnie ludzkie

Cała szyja, okolice uszu, obroża upstrzone na brązowo, smród nie do opisania. Wzięłam ją na smycz, umazałam sobie ręce, dobrze, że rzeka była, to się trochę obmyłam

No i do samochodu, zwykle jeździ między fotelikami dzieci z tyłu na kocu, ale w tej sytuacji wsadziłam ją do bagażnika (mam ravkę, więc nie było źle). A tak na marginesie to usiłuję ją sprzedać (ravkę, nie milę

i wymienić na kombi, ze względu na psa właśnie

Zdziwiona sytuacją nie jestem, bo inklinacje w tym kierunku przejawiała już wcześniej, na czele z konsumpcją
A propos, czy Wasze ogary to też chodzące odkurzacze? Ja mam wrażenie, że ona wychodzi na dwór z zamiarem wyczyszczenia wszystkich okolicznych trawników, na osiedlu to już jej w zasadzie nie spuszczam, bo żre wszystko co spotka. Jak ją tego oduczyć? Smaczkami na zasadzie wymiany?
No i muszę poruszyć najmniej przyjemną sprawę, która niestety powtarza się od czasu do czasu. Zaczęło się ok 3 tygodnie temu, kiedy ukradła bułkę ze stołu i poszła z nią na dywan. Mówię do córki, żeby jej zabrała i zaniosła do miski, bo nakruszy i gdy ta próbowała jej tą bułkę zabrać, Mila warknęła bardzo złowrogo. Mi oddała za to bez problemu. Kolejna sytuacja: Mila leży na łóżku, mąż chce się położyć obok, pies zawarczał. Oczywiście natychmiast został zgoniony z łóżka. Dalej: Mila leży na dywanie na ulubionym reniferze, syn wchodzi do pokoju, kładzie się obok, Mila doskakuje do niego z zębami i lekko zarysowuje policzek

To przeważyło szalę i dało mi na poważnie do myślenia, co jest nie tak, gdzie leży mój błąd? Ogar z takimi zapędami, w dodatku taka niby ciapa? Do tej pory wydawało mi się, że to może dlatego, że poczuła się zbyt mocno w hierarchii naszego "stada", bo ciągle ją rozpieszczałam, pozwoliłam z nami spać, czasem karmiłam ją pierwszą, zanim my zjedliśmy swoje. Dodam, że poza tym ona kocha dzieciaki, mnie, męża, bawi się, ciągle macha ogonem i jest do rany przyłóż. Sika z radości jak wracamy. Pomyślałam, żeby nie pozwalać jej z nami spać, wprowadzić karmienie z ręki przez dzieci, pilnować, żeby zawsze zjadała ostatnia. Był spokój przez cały tydzień, nawet córka jej coś z pyska wyciągała bez problemu w międzyczasie. Do dzisiaj. Musiałam z dziećmi wyjść na ok 3 godziny, więc przed wyjściem dałam jej kość. Zaczęła ją jeść przy drzwiach wyjściowych, dzieciaki do wyjścia, a ona warczy, podnosi łeb i pokazuje zęby, podeszłam i na mnie też warczała

Co się nigdy wcześniej nie zdarzyło! Stanęłam nad nią i stanowczym głosem mówię, Mila uspokój się, oddaj, a ona kość w zęby i do kuchni. Ja za nią, dalej na mnie warczy i patrzy złym wzrokiem. Złapałam ją za kark, pisnęła i odskoczyła tak, że wlazła pod taboret, który się przewrócił i chyba trochę ją przestraszył. Zaraz dopadła znowu kość, ja wzięłam ją do ręki, to już nie warczała, tylko ciągnęła i jakoś tą kość rozpołowiła. Potem pozwoliła sobie wyjąć tą drugą. Powiem wam, że byłam w szoku. Jeszcze kilka dni temu dałam jej dwa szponderki do obgryzania i podchodziłam do niej, przechodziłam obok kilka razy i ona za każdym razem machała ogonem, podchodziłam, wyciągałam z pyska i oddawałam, zero problemów. A dzisiaj? Po tym incydencie córka podeszła do niej (dzieci się w ogóle nie przelękły tej sytuacji) i jak ta jadła ciągle tą kość, a obok leżała ta druga część to córa podniosła tą drugą z podłogi i położyła jej do miski. Nie pozwoliłabym na to, ale córa jakoś to tak szybko zrobiła, że nie zdążyłam zareagować. Jednak na szczęście Mila już nawet nie warknęła. Co myślicie o tej sytuacji? Jak ja mam z psem pracować, żeby do takich sytuacji nie dochodziło? Definitywny koniec z łóżkiem? Mam ją chować twardą ręką? Czy to jakiś ewenement wśród ogarów. Ja wierzę, że z tak młodym psem (9 września będzie miała 4 miesiące), da się to jeszcze wytłumić. Proszę o rady. Pozdrawiam