ogończyk pisze:Niektórzy oseskom odsysają z nozdrzy płyn ustami.
Ależ oczywiście –odsysają, odrywają pępowiny…
Ja wolałam użyć gruszki i strzepnąć szczeniaka.
Tak jak wolałam mieć do przecięcia pępowiny nożyczki i pean.
ogończyk pisze:
Jeszcze mam zapas mocno mlecznej i słodkiej bawarki dla rodzącej suki.
Podawanie czegokolwiek mojej suce podczas porodu skończyło się …haftnięciem.
Chciałam dać jej wody, najpierw trochę z miodem…potem samej. Efekt był taki sam.
Biorąc też pod uwagę, że potem dwa dni walczyłam z biegunką to nie ryzykowałabym tym bardziej mleka. Ja z kolei nie widzę potrzeby podawania czegokolwiek skoro suka ma pokarm a jego wytwarzanie i tak najlepiej stymuluje ją ssanie szczeniąt.
qzia pisze:Co do aseptyczności śliny to mam mieszane uczucia. (…)Już parę takich aseptycznych ropni na psach widziałam. .
Ja też…w tym jeden na mojej osobistej suce

I nie wiem jak patrząc na psa, jego zęby i pytając właściciela o dietę wyprowadzić zależność
[quote="Danuta"
Wigro pisze:Smutno mi bardzo że ogary zdychają, mnie się wydawało że odchodzą, (...)
Zdecydowanie też tak mam
I nie przekona mnie wywód ogończyka nt. etymologii słowa "zdychać" (…)Pamiętam, też widziałam tę audycję prof. Miodka. Nie pamiętam, żeby powiedział, że to "piękne i szlachetne słowo". Język jak i czasy się zmienia. Ja tego słowa nie lubię. Ale może dlatego, że nie jestem Ślunzaczką

[/quote]]
Myślę, że to nie tylko ogary odchodzą – inni członkowie rodziny też, nawet jeżeli są zwierzętami…Mimo „szlachetnego” pochodzenia teraz słowo ma inną konotację….podobnie jak szereg innych słów kiedyś nie budzących kontrowersji;). „Obyś zdechł” raczej nie brzmi jak życzenie lekkiej śmierci z perspektywą wiecznego życia

.
Ale jeżeli ktoś chce tak mówić o swoich zwierzętach, czy też „ludzkich” członkach rodziny to przecież jego wybór – mi to przez gardło nie przechodzi w stosunku do żadnego z nich. No cóż- takie mam „humanistyczne” opory
miszakai pisze:Ja również dziękuję za ten wątek. Ja z tych co apteczkę bogatą i na codzień mają w chaupie i trzęsące się, spocone łapy. W młodości tata nazywał mnie Wódz Apaczów Śliska Dłoń
miszakai pisze:Link, który Aniu wkleiłaś - też bardzo dużo mi dał. Fotki - może będzie mi raźniej jak najpierw w necie zobaczę te wszyskie cudaaaa...

Myślę, że to najlepszy opis jaki znalazłam…chociaż na tych fotkach to poród jest jakiś taki….czysty. U mnie więcej babraniny było

I jeszcze wiedziałam, że będzie „zielono”…ale nie spodziewałam się aż tak .
A teraz ostatnie zdarzenie, które myślę nieźle obrazuje dlaczego warto wiedzieć więcej niż mniej….
W niedzielę odebrałam telefon od zapłakanej kobiety. Generalnie dzwoniła do mnie jako do fundacji, bo wszędzie szukała ratunku i nikt jej nie umiał doradzić. Przede wszystkim oddzwoniła schroniska, bo szukała mamki. Ma sukę dogo canario, urodziła 4 szczeniaki i po 6 dniach dostała poważnego skrętu żołądka. Wylądowała na stole operacyjnym z szansami 50/50…Kobieta bezradna, bo „niestety” żyje tymi psami (odratowane, „z odzysku”) i w stresie, a nawet wet jej za dużo nie powiedział. Dał mleko dla szczeniąt – karmione buteleczką. Na szczęście szczeniaki na tyle duże, że po tych krytycznych pierwszych dniach. Kobieta ręcznie „odsikuje” , no ale kupek nie było…Ja doczytałam sobie, że taki szczeniak jak noworodek – jak na mleku matki to i kilka dni może się nie załatwić. Wyglądały zdrowo, nie popiskiwały, brzuszki nie twarde, apetyt jest…Udało mi się ją uspokoić.
Mówię, że powinny mieć przede wszystkim ciepło.
Pani, że mają…nawet bardzo – napalone w piecu, kaloryfer odkręcony, dogrzewane lampą.
To tłumaczę, że ciepło ok…ale nie za ciepło, bo takie szczeniaki mają generalnie problem z termoregulacją – jak za zimno źle i jak za ciepło też. Trzeba obserwować. Jak bardzo mocno zbijają się w kupkę, ciągle kręcą, mruczą to może być za zimno…jak mocno porozrzucane w kojcu i źle reagują na bliskość innych – za ciepło.
Potem jeszcze zadzwoniłam do Hani – potwierdziła na szczęście to co mówiłam, ale dorzuciła także to co bardzo ważne: takich maluchów nie można przekarmić – one nie potrafią zastopować więc karmienie do syta nie wchodzi w grę a może skończyć się biegunką.
Suka na szczęście przeżyła operację.