U Wrzosika w Warszawie
W niedzielę pojechałam do Warszawy (bez tatusia) odwiedzić Wrzosa. Ania i ja mieszkamy dość daleko od siebie i jakoś do tej pory nie dane mi było zobaczyć Wrzosa. Nawet jakieś wystawy, gdzieś w połowie drogi między Warszawą i Wrocławiem, nie wchodziły w grę. No więc cóż było robić, w końcu zdecydowałam się jechać.
Wrzosik pewnie od razu wiedział kto ja jestem, choć widział mnie pierwszy raz. Wylewnie się przywitał, przez dłuższy czas nie odstępował mnie i koniecznie chciał się bawić. Wrzos wprawdzie niejadek - ale (może przez grzeczność), zjadł kawałek prezentu ode mnie. Towarzyszył mi wszędzie, pokazał mi też ogródek i gabinet swojej Panci. Wrzosik bardzo kumaty, łapał w mig jakieś pojedyncze słowa i albo szczekał, albo czegoś szukał, piszczał, spoglądał w okno, wychodził na dwór, przekrzywiał głowę, merdał ogonem albo go napinał, a już trochę znudzony kładł nam głowę na kolana.
Wyczuł też, że już wyjeżdżam i miałam wrażenie, że chętnie wyskoczył by za bramę, ale przywołany do porządku przez Anię – pozostał na swoim miejscu, tylko trochę taki smutny.
Było bardzo miło, fajnie się rozmawiało i myślę, że nie musi być to pierwsza i zarazem ostatnia moja wizyta.
Wrzosik na swoim słynnym fotelu, wprawdzie zakryty, ale obskubane oparcie widać.

- SAM_6867.JPG (70.61 KiB) Przejrzano 650 razy
Choć niezbyt dużych rozmiarów ten fotel – ale odpocząć można.

- SAM_6872.JPG (71.79 KiB) Przejrzano 649 razy
Wprawdzie tu tego nie widać, ale ogon to mu chodził wte i wewte

- SAM_6871.JPG (75.92 KiB) Przejrzano 648 razy
Trochę znudzony, stracił koncept co tu jeszcze można wymyśleć.

- SAM_6873.JPG (76.89 KiB) Przejrzano 647 razy
No w końcu coś wymyślił, zebym się nim zajęła a nie robieniem zdjęć.

- SAM_6874.JPG (71.85 KiB) Przejrzano 648 razy