Wiosna idzie i niebawem już nie będzie chętnych na oglądanie takich fotek.
A jeszcze tydzień temu to pogoda była iście zimowa. Mrozu wprawdzie dużego nie było ale śniegu to sporo napadało. Wymarzona aura na spacer z psami. I jeszcze do tego miałyśmy towarzystwo.
Pozostałe zdjęcia z tego spaceru są w dziale SPACERY/WROCŁAW
viewtopic.php?f=21&t=1716&start=70&st=0&sk=t&sd=a" onclick="window.open(this.href);return false;
Byliśmy nad Odrą......
…......weszliśmy do lasu
…...potem na koronę wału
Jagoda zaliczyła kilka upadków (ja również)
Sarenek na polach nie zauważyliśmy
I jak znów byliśmy na wale to nasze psiaki coś zamurowało - usiadły i zaczęły wpatrywać się w dal . Gdzieś tam na horyzoncie zamajaczyły dwie istoty, człowiek i pies. Psy siedziały, my stałyśmy i również zaczęłyśmy się wpatrywać. W końcu Jagoda poznała swojego sąsiada z psem (o imieniu Boss).
Ares w oczekiwaniu (na kogoś kogo właściwie nie zna).
Boss i jego Pan, znajomi Jagody i Czaty.
Do Bossa miał z początku dystans.
Ale w stosunku do jego Pana to już pełen luz i poufałość (a nie znali się wcześniej).
Był w tak doskonałym humorze, że zaczął zaczepiać Bossa i prowokować go do zabawy.
Wszyscy w wyśmienitych humorach ruszyliśmy w dalszą drogę
Weszliśmy do lasu
A potem znaleźliśmy się na ogromnym polu. Tu przed wojną była spora niemiecka wieś ale działania wojenne zrównały ją z ziemią. Tu kiedyś podczas jednego ze spacerów natknęłyśmy się na dobrze zachowaną studnię, pewnie pozostałość po tej wsi.
Obraliśmy drogę przez pola bo wiodła nas ku ruinom cmentarza, który znajdował się obok tej wsi. A o tym dowiedziałyśmy się od Pana Bossa, który interesował się historią tej okolicy.
Tu zaczynał się cmentarz, widać dwa słupy dawnej bramy.
A to jeden z nagrobków
My zadumani nad historią a tu Czata chciała „dać nogę” ale zreflektowaliśmy się w porę.
Wracamy - przed nami jeszcze szmat drogi.
A do tego zaczęła się śnieżna zadymka.
No i jeszcze jedni znajomi, ale spacerowi, nie sąsiedzi. To Masaj (gończy polski) i jego Pańciostwo. Masaja już kilka razy spotykaliśmy w tej okolicy na spacerze i zawsze między nim i Aresem dochodziło do drobnych niesnasek (przypuszczaliśmy, że może tu chodzić o Czatę). Tak też było i tym razem, choć chłopaki byli chyba zmęczeni i szybko odpuścili sobie.
I tak w Masajowym towarzystwie dotarliśmy do samochodów.