Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
: poniedziałek 21 maja 2012, 17:38
A to jeszcze jeden z naszych nadodrzańskich spacerów. Trochę się działo, bo spotkaliśmy dwie sunie, które fajnie bawiły się z Aresem.
Jak zwykle nasz spacer zaczęliśmy z okolic tego oto mostu.

Szliśmy tak i szliśmy....Ares dużo węszył

Trochę się wytarzał

Poszedł się napić wody

siedział i podziwiał rzekę

Potem się położył i nie chciał iść. Musiałam go przypiąć do smyczy i trochę pociągnąć do przodu.

Jak go już odpięłam z tej smyczy to zaczął się podejrzanie rozglądać gdzie by tu zwiać.

No i czmychnął mi i nie reagował na przywołania. Skończyło się to znów smyczą. Wtem mnie pociągnął do przodu i wyrwał do pieska, którego ledwo co było widać (był dość daleko). Jak dobiegłam to Ares już bawił się w najlepsze z tym pieskiem (który okazał się sunią) i zdążył się też zapoznać z właścicielami.



Jak się zmęczyli to poszli razem nad rzekę napić się wody.

Suczka nazywała się Saba i miała jedno uszko stojące a drugie klapnięte

W końcu musieliśmy się pożegnać bo już było nam nie po drodze. Sunia i jej właściciele poszli dalej prosto, a my musieliśmy przedostać się na drugi brzeg.
To jest jaz a nad nim most przez który przeszliśmy na drugi brzeg Odry.

Na drugim brzegu Ares znów zaczął coś wypatrywać (czy wywąchiwać). Na moście znów ukazał się jakiś piesek. Było trochę niebezpiecznie ze względu na znajdującą się niedaleko ulicę. Na szczęście piesek skierował się na wały i szedł w naszym kierunku.
Piesek znów okazał się sunią, ale jej imię już mi wyparowało z pamięci.

Przywitanie z właścicielką suni

Mieliśmy towarzystwo prawie do końca spaceru



Jak zwykle nasz spacer zaczęliśmy z okolic tego oto mostu.

Szliśmy tak i szliśmy....Ares dużo węszył

Trochę się wytarzał

Poszedł się napić wody

siedział i podziwiał rzekę

Potem się położył i nie chciał iść. Musiałam go przypiąć do smyczy i trochę pociągnąć do przodu.

Jak go już odpięłam z tej smyczy to zaczął się podejrzanie rozglądać gdzie by tu zwiać.

No i czmychnął mi i nie reagował na przywołania. Skończyło się to znów smyczą. Wtem mnie pociągnął do przodu i wyrwał do pieska, którego ledwo co było widać (był dość daleko). Jak dobiegłam to Ares już bawił się w najlepsze z tym pieskiem (który okazał się sunią) i zdążył się też zapoznać z właścicielami.



Jak się zmęczyli to poszli razem nad rzekę napić się wody.

Suczka nazywała się Saba i miała jedno uszko stojące a drugie klapnięte

W końcu musieliśmy się pożegnać bo już było nam nie po drodze. Sunia i jej właściciele poszli dalej prosto, a my musieliśmy przedostać się na drugi brzeg.
To jest jaz a nad nim most przez który przeszliśmy na drugi brzeg Odry.

Na drugim brzegu Ares znów zaczął coś wypatrywać (czy wywąchiwać). Na moście znów ukazał się jakiś piesek. Było trochę niebezpiecznie ze względu na znajdującą się niedaleko ulicę. Na szczęście piesek skierował się na wały i szedł w naszym kierunku.
Piesek znów okazał się sunią, ale jej imię już mi wyparowało z pamięci.

Przywitanie z właścicielką suni

Mieliśmy towarzystwo prawie do końca spaceru


