Re: nieOGARnięty blog:)
: czwartek 26 lis 2009, 10:44
Jeśli wątek jest zbyt trudny to za jakiś czas go usuńcie. Umieszczę go małymi literkami do skopiowania dla tych, którym Cygaro był bliski i chcą przez to brnąć…
Chciałam napisać bo czuję się związana z Wami; z niektórymi znaliśmy się lepiej, z niektórymi tylko z forum….
Dziś jest taki dzień, kiedy już po kilku dniach mam zgodę na wejście na ogarkowo… Dla mnie taki dzień to znów hydroksyzyna i opuchnięta twarz…….. ale już nie mogę…………
Cygaro zginął w tak nieprawdopodobny sposób, że wciąż nie potrafię sobie tego uświadomić…………..
W sobotę jak zwykle w ciągu dnia wybraliśmy się na dłuższy spacer. Cygaro wybiegł z krzaków z całą mokrą głową z żywą kupą na karku… Wróciliśmy do domu, upraliśmy psa, potem wyszliśmy z domu, Cygaro został.
Wieczorem Kuba podjął się wszystkiego: położyć Iwka, wyjść z psem i śmieciami… Ale pomyślałam, że pójdę ja………………………………………………………………
Chwyciłam za smycz ale była brudna, więc wrzuciłam ją razem ze szmatami po wycieraniu Cygaro do pralki i zaczęłam szukać jakiejś innej. Mamy jeszcze taką krótką 50 cm ale pomyślałam, że na takiej nawet porządnie się nie wysika, więc wzięłam linkę treningową. To parciana szeroka 3 cm smycz 15 metrowa. Złapałam w garść końcówkę i wyszliśmy. Wyrzuciliśmy śmieci i w końcu wracaliśmy do domu ok. 21.30. Nigdy nie uczyłam Cygaro, że wchodzi za nami; czasem pchał się przodem, czasem po nas. Do windy wchodził zazwyczaj na końcu………………………………………………………………….
Weszłam do windy, drzwi zaczęły się zamykać………….Cygaro zaczął wchodzić. U nas są szybkie, nowe windy, mają po 2 czujniki - małe kropki po obu stronach drzwi. Jeśli podczas zamykania coś pojawi się na ich wysokości drzwi się otwierają ponownie. Widziałam jak Cygaro wchodzi do windy ale nie wiem dlaczego, może schylił łeb poniżej czujnika…;drzwi zamykały się nadal…Cygaro cofnął się a one zamykały się dalej. Działo się to w ciągu kilku sekund. Zostało jeszcze ok. 10 cm więc wcisnęłam guzik otwierania drzwi, który też powodował, ze się otwierały…Nie wiem dlaczego guzik nie zadziałał, winda się domknęła……………………………………………………………………………………………………………………………………………….Myślałam, że zaraz się otworzą jak natkną się na szeroką smycz ale winda chciała ruszyć w górę…..
………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Mam trochę klaustrofobię, więc wpadłam w szał. Zaczęłam się drzeć, szukać guzika stop, którego w tych windach nie ma????!!!!; włączyłam alarm. Najbliższym piętrem na jakim mogłam się zatrzymać jest dopiero 2 piętro, bo mieszkamy nad galerią handlową……………..Nie dojechałam tam; winda zaczęła wciągać linkę; zatrzymała się na suple – splątaniu linki, którą przecież zwiniętą trzymałam na spacerze w dłoni. Utworzyła się mikroszpara w drzwiach windy; zaczełam walczyć………….Przy kluczach Kuby był scyzoryk, próbowałam przeciąć linkę; próbowałam drgnąć drzwi, próbowałam przepchnąć ten supeł. Nie wiem czy coś by to dało. Darłam się, nie wiedziałam co się stało. Raz wyobrażałam sobie, że Cygaro gdzieś wciągnęło i zmiażdżyło; raz wydawało mi się, że przyciągnie go tylko do drzwi. Tylko Raz usłyszałam skowyt………………………………………………………………………………………………..
Darłam się, w końcu ktoś mnie usłyszał. Kazałam ratować psa; ktoś powiedział, czy mam ratować panią czy psa????!!Krzyczałam , żeby zbiegł na dół i wciąż pytałam, czy wszystko z nim ok. Nikt mi nie odpowiadał, więc już wiedziałam…………………………………..Kazali mi się uspokoić, sprowadzili ochronę i Kubę, który usypiał Iwka. W międzyczasie walcząc z drzwiami przepchnęłam supeł, smycz wciągnęło………za późno. Winda stała; nagle zaczęła ruszać, zatrzymałam się na 2-gim piętrze; drzwi się otworzyły………….
Wyczołgałam się z windy; panowała kompletna cisza. Kuba kazał mi isć do Iwo, który jeszcze nie spał, poleciał na dół. Iwo spytał mamo co się stało? Poprosiłam, żeby spał i że powiem mu jutro. Zasnął od razu, ja wybiegłam schodami w dół. Byliśmy już sami na dole – Cygaro, Kuba i ja. ………………………………………..Wyglądał jakby spał; żadnych obrażeń, żadnych śladów; udusił się we własnym domu………………………………………
Nie potrafię sobie tego uświadomić. Nie rozumiem jak coś takiego mogło się stać. Odtwarzam to miliony razy każdego dnia, miliony razy. Cofam się do (nie)wytarzania, do tego, ze wzięłam dobrą smycz – krótszą, może lepszą???........; cofam się do zakupu linki; w końcu do tego, że wychodzi z nim Kuba, w końcu do tego, że zatrzymuję ten cholerny dźwig; w końcu, że ktoś wchodzi na klatkę tuż za mną i ratuje psa; Czasem tak zapędzam się w tych wersjach, ze w myślach uśmiecham się do siebie, ze wszystko dobrze się skończyło i nagle spada na mnie prawda ……………..I tak w kółko. Nie mogę przestać tego odtwarzać; nie mogę tego pojąć; dręczę się, czuję się winna. Zarzucam sobie wszystko…Bliscy mówią – to był straszny wypadek, ja szukam winy i przyczyny. Tyle razy podczas spacerów ryzykowałam bardziej, dając mu dużo swobody; ryzykując, że może polecieć na ulicę; na wsi puszczając go luzem na wiejskich drogach, gdzie burki z otwartych bram gospodarstw mogły go dotkliwie pogryźć. Mam wrażenie, ze prawdopodobieństwo, że Kuba, jadąc codziennie samochodem po 25 km w jedną stronę do pracy może ulec wypadkowi jest tysiąc razy wyższe; boję się teraz wszystkiego; to chyba jak koszmarny totolotek, jak głupi film Oszukać przeznaczenie; Nie miałam w tej windzie momentu, który mogłam wykorzystać inaczej poza rzuceniem się do tej szpary w drzwiach zamiast wciskania guzika….
Nie wiem co jest trudniejsze. Jakby zginął pod kołami auta, biegnąc do psa, może konałby długo?...Ale biegłby gdzieś przed siebie; do psa, suki….A tak? Mam wyrzuty, że tego pięknego psa, młodego, zdrowego ściągnęłam do bloku – miejsca gdzie nie wszystkie mechanizmy były dla niego zrozumiałe, gdzie ślizgał się na kaflach w mieszkaniu i nawet nie mógł swobodnie aportować z rozjeżdżającymi się nogami…Potem z kolei myślę o znajomych rodziców, którzy mają kilka psów, dużą działkę i mimo innych warunków, w jakich żyły psy, bliżej natury też zdarzył się wypadek. Starszą suczkę zmiażdżyła brama automatyczna kiedy wyjeżdżali z domu…..Ciągle ktos mówi mi o podobnych, niby nierealnych wypadkach. Myślę o Snieżce Samograjki ale to nic nie pomaga.
Nadal nie pojmuję; nie potrafię pytać dlaczego Cygaro, dlaczego ja???
On był trochę gapowaty; czasem stanął zapatrzony i tak trwał…Kiedy wjeżdżaliśmy na górę lubił powyglądac przez okno; jak miałam czas to dawałam mu te chwile a on czasem po dobrych 2 minutach ocykał się i spojrzawszy na mnie jakby mówił no idę już idę…Kiedyś wracaliśmy ze spaceru i moja kochana gapa nagle usiadła tyłem do drzwi klatki i wpatrzona w dal trwała tak i trwała. Zero kontaktu; ja specjalnie wtedy weszłam do środka zostawiając luźną smycz i czekałam. Cygaro chyba ponad 5 minut ani razu nie odwrócił głowy…To nie musiał być pies w oddali, czasem staruszka, czasem po prostu idący człowiek……………………………………
Jak na ironię Iwo zawsze tak bał się o niego w windzie……………………………………………………………………………Kiedy my wsiedliśmy a Cygaro – bez smyczy nie – rzucał się do niego z płaczem; jak wystawał mu choćby ogonek całym ciałem zasłaniał te cholerne czujniki i namawiał go do wejścia głębiej. Był ostrożniejszy niż ja……………………………………………….
Iwo wczoraj nie chciał odejść od gazetek dla dzieci. Kazał sobie kupić gazetkę CLifforda z figurką psa….Wieczorem usiadłam i otworzyłam gazetkę. Jeszcze jakoś się trzymałam. A tam na pierwszej stronie konkurs przyślij zdjęcie swojego pupila i zdjęcie labradora – ja już kiepsko i nagle obok widzę zdjęcie ogara i podpis Weronika z ukochanym Largo………………………………………………………………..
Nie daję rady.
Cygaro kochanie……………………………..Tęsknimy bardzo………Codziennie byłeś wszechobecny. Rano brakuje mi Twojego nochala tuż przy twarzy; brakuje nam stukania łapkami do podłodze; kręcenia się za mną po domu; włosów na podłodze i w maśle………………………To co kiedyś irytowało teraz tak jest upragnione……………………………Kiedy kroję mięso , odkrawam chrząstki brakuje mi tego tuptania na progu kuchni, gorliwego siadania i co jakiś czas podchodzenia z pytaniem no przecież grzecznie siedzę za linią, nic mi nie dasz?i znów tup tup za linię…………….Brakuje mi Twojego mruko-warczenia. Byłeś jedynym psem jakiego znaliśmy, który przytulany mruczał -jakby warczał, jednocześnie kładąc się brzuchem do góry i uśmiechając…………………..Moje mruczando……………………….Brakuje mi zapachu Twoich poduszek na łapach; uwielbiałam najbardziej zapach Twoich łap – taki grzybkowy mech i po prostu Twój zapach sierści………………………………..Brakuje mi miękkiego łebka, i czółka w które całowałam Cię kilka razy dziennie…………………
Jestem ostatnio w domu bo szukam pracy, więc związaliśmy się bardziej, mieliśmy rytuały……………Jestem w tym domu nadal………………………………………………………………a Ciebie nie ma……………..
Nie mogę więcej już pisać, bo rozmazane litery…………………………..
Dziękuję Ci za Twoją obecność w naszym domu; za to ze pokazywałeś nam nasze cechy – te złe i dobre….Że uczyłeś cierpliwości, której tak nam często brakowało……Ostatnio Kubie napisałam w smsie:Dziękuję za spełnione marzenie mojego życia czyli psa – Cygaro….
Byliśmy wtedy w lesie na rowerze. To były takie nasze chwile. Uwielbiałeś ścigać się ze mną; na prostych odcinkach Lasku Bródnowskiego wrzucałam najwyższą możliwą przerzutkę i „biegliśmy” niemal równo jak 2 kumple, 2 psy. Uwielbialiśmy to oboje….
Podporządkowaliśmy życiu z Tobą swoją codzienność. Myślę kategoriami długich spacerów…
Dziękuję, ze nauczyłeś mnie lubic kiepską pogodę. Cieszyliśmy się ze słoty bo mieliśmy większa swobodę w parku, polubiłam deszcz…………………………………………………………………………………………
Nie dam dłużej rady; za jakiś czas znów Was odwiedzę; na razie jest mi trudno. Za jakiś czas wrzucę ostatnie zdjęcia Cygaro kiedy w piątek była siostra z 3 dzieci i byłam tak dumna z Cygaro , ze przy czwórce maluchów jest taki grzeczny………………………………………………………………………………….
Nie jestem na żadnej Naszej Klasie, facebooku ale byłam na ogarkowie….
Bardzo dziękujemy za Wasze słowa; dziękujemy za wiadomość od Jurka i Agnieszki…Przepraszamy, że nie podołaliśmy opiece nad Waszym wychowankiem……………………………………………………………………………………………………
Przepraszam Karolinę, którą poznałam najlepiej, ze na razie nie potrafię się odezwać. Przyjdzie dzień, kiedy spotkam się z Tobą na spacerze z Cenarem; na razie nie mogę…………………………………………………..
Przepraszam Iwo za to, że tak się stało. Chciałam by wychowywał się z psem; by miał trochę konkurencji………………………………………………………………………………..
Myśl e też o Denarku – miał tyle szczęścia i wspaniałą panią……………………………………………[/size]
Chciałam napisać bo czuję się związana z Wami; z niektórymi znaliśmy się lepiej, z niektórymi tylko z forum….
Dziś jest taki dzień, kiedy już po kilku dniach mam zgodę na wejście na ogarkowo… Dla mnie taki dzień to znów hydroksyzyna i opuchnięta twarz…….. ale już nie mogę…………
Cygaro zginął w tak nieprawdopodobny sposób, że wciąż nie potrafię sobie tego uświadomić…………..
W sobotę jak zwykle w ciągu dnia wybraliśmy się na dłuższy spacer. Cygaro wybiegł z krzaków z całą mokrą głową z żywą kupą na karku… Wróciliśmy do domu, upraliśmy psa, potem wyszliśmy z domu, Cygaro został.
Wieczorem Kuba podjął się wszystkiego: położyć Iwka, wyjść z psem i śmieciami… Ale pomyślałam, że pójdę ja………………………………………………………………
Chwyciłam za smycz ale była brudna, więc wrzuciłam ją razem ze szmatami po wycieraniu Cygaro do pralki i zaczęłam szukać jakiejś innej. Mamy jeszcze taką krótką 50 cm ale pomyślałam, że na takiej nawet porządnie się nie wysika, więc wzięłam linkę treningową. To parciana szeroka 3 cm smycz 15 metrowa. Złapałam w garść końcówkę i wyszliśmy. Wyrzuciliśmy śmieci i w końcu wracaliśmy do domu ok. 21.30. Nigdy nie uczyłam Cygaro, że wchodzi za nami; czasem pchał się przodem, czasem po nas. Do windy wchodził zazwyczaj na końcu………………………………………………………………….
Weszłam do windy, drzwi zaczęły się zamykać………….Cygaro zaczął wchodzić. U nas są szybkie, nowe windy, mają po 2 czujniki - małe kropki po obu stronach drzwi. Jeśli podczas zamykania coś pojawi się na ich wysokości drzwi się otwierają ponownie. Widziałam jak Cygaro wchodzi do windy ale nie wiem dlaczego, może schylił łeb poniżej czujnika…;drzwi zamykały się nadal…Cygaro cofnął się a one zamykały się dalej. Działo się to w ciągu kilku sekund. Zostało jeszcze ok. 10 cm więc wcisnęłam guzik otwierania drzwi, który też powodował, ze się otwierały…Nie wiem dlaczego guzik nie zadziałał, winda się domknęła……………………………………………………………………………………………………………………………………………….Myślałam, że zaraz się otworzą jak natkną się na szeroką smycz ale winda chciała ruszyć w górę…..
………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Mam trochę klaustrofobię, więc wpadłam w szał. Zaczęłam się drzeć, szukać guzika stop, którego w tych windach nie ma????!!!!; włączyłam alarm. Najbliższym piętrem na jakim mogłam się zatrzymać jest dopiero 2 piętro, bo mieszkamy nad galerią handlową……………..Nie dojechałam tam; winda zaczęła wciągać linkę; zatrzymała się na suple – splątaniu linki, którą przecież zwiniętą trzymałam na spacerze w dłoni. Utworzyła się mikroszpara w drzwiach windy; zaczełam walczyć………….Przy kluczach Kuby był scyzoryk, próbowałam przeciąć linkę; próbowałam drgnąć drzwi, próbowałam przepchnąć ten supeł. Nie wiem czy coś by to dało. Darłam się, nie wiedziałam co się stało. Raz wyobrażałam sobie, że Cygaro gdzieś wciągnęło i zmiażdżyło; raz wydawało mi się, że przyciągnie go tylko do drzwi. Tylko Raz usłyszałam skowyt………………………………………………………………………………………………..
Darłam się, w końcu ktoś mnie usłyszał. Kazałam ratować psa; ktoś powiedział, czy mam ratować panią czy psa????!!Krzyczałam , żeby zbiegł na dół i wciąż pytałam, czy wszystko z nim ok. Nikt mi nie odpowiadał, więc już wiedziałam…………………………………..Kazali mi się uspokoić, sprowadzili ochronę i Kubę, który usypiał Iwka. W międzyczasie walcząc z drzwiami przepchnęłam supeł, smycz wciągnęło………za późno. Winda stała; nagle zaczęła ruszać, zatrzymałam się na 2-gim piętrze; drzwi się otworzyły………….
Wyczołgałam się z windy; panowała kompletna cisza. Kuba kazał mi isć do Iwo, który jeszcze nie spał, poleciał na dół. Iwo spytał mamo co się stało? Poprosiłam, żeby spał i że powiem mu jutro. Zasnął od razu, ja wybiegłam schodami w dół. Byliśmy już sami na dole – Cygaro, Kuba i ja. ………………………………………..Wyglądał jakby spał; żadnych obrażeń, żadnych śladów; udusił się we własnym domu………………………………………
Nie potrafię sobie tego uświadomić. Nie rozumiem jak coś takiego mogło się stać. Odtwarzam to miliony razy każdego dnia, miliony razy. Cofam się do (nie)wytarzania, do tego, ze wzięłam dobrą smycz – krótszą, może lepszą???........; cofam się do zakupu linki; w końcu do tego, że wychodzi z nim Kuba, w końcu do tego, że zatrzymuję ten cholerny dźwig; w końcu, że ktoś wchodzi na klatkę tuż za mną i ratuje psa; Czasem tak zapędzam się w tych wersjach, ze w myślach uśmiecham się do siebie, ze wszystko dobrze się skończyło i nagle spada na mnie prawda ……………..I tak w kółko. Nie mogę przestać tego odtwarzać; nie mogę tego pojąć; dręczę się, czuję się winna. Zarzucam sobie wszystko…Bliscy mówią – to był straszny wypadek, ja szukam winy i przyczyny. Tyle razy podczas spacerów ryzykowałam bardziej, dając mu dużo swobody; ryzykując, że może polecieć na ulicę; na wsi puszczając go luzem na wiejskich drogach, gdzie burki z otwartych bram gospodarstw mogły go dotkliwie pogryźć. Mam wrażenie, ze prawdopodobieństwo, że Kuba, jadąc codziennie samochodem po 25 km w jedną stronę do pracy może ulec wypadkowi jest tysiąc razy wyższe; boję się teraz wszystkiego; to chyba jak koszmarny totolotek, jak głupi film Oszukać przeznaczenie; Nie miałam w tej windzie momentu, który mogłam wykorzystać inaczej poza rzuceniem się do tej szpary w drzwiach zamiast wciskania guzika….
Nie wiem co jest trudniejsze. Jakby zginął pod kołami auta, biegnąc do psa, może konałby długo?...Ale biegłby gdzieś przed siebie; do psa, suki….A tak? Mam wyrzuty, że tego pięknego psa, młodego, zdrowego ściągnęłam do bloku – miejsca gdzie nie wszystkie mechanizmy były dla niego zrozumiałe, gdzie ślizgał się na kaflach w mieszkaniu i nawet nie mógł swobodnie aportować z rozjeżdżającymi się nogami…Potem z kolei myślę o znajomych rodziców, którzy mają kilka psów, dużą działkę i mimo innych warunków, w jakich żyły psy, bliżej natury też zdarzył się wypadek. Starszą suczkę zmiażdżyła brama automatyczna kiedy wyjeżdżali z domu…..Ciągle ktos mówi mi o podobnych, niby nierealnych wypadkach. Myślę o Snieżce Samograjki ale to nic nie pomaga.
Nadal nie pojmuję; nie potrafię pytać dlaczego Cygaro, dlaczego ja???
On był trochę gapowaty; czasem stanął zapatrzony i tak trwał…Kiedy wjeżdżaliśmy na górę lubił powyglądac przez okno; jak miałam czas to dawałam mu te chwile a on czasem po dobrych 2 minutach ocykał się i spojrzawszy na mnie jakby mówił no idę już idę…Kiedyś wracaliśmy ze spaceru i moja kochana gapa nagle usiadła tyłem do drzwi klatki i wpatrzona w dal trwała tak i trwała. Zero kontaktu; ja specjalnie wtedy weszłam do środka zostawiając luźną smycz i czekałam. Cygaro chyba ponad 5 minut ani razu nie odwrócił głowy…To nie musiał być pies w oddali, czasem staruszka, czasem po prostu idący człowiek……………………………………
Jak na ironię Iwo zawsze tak bał się o niego w windzie……………………………………………………………………………Kiedy my wsiedliśmy a Cygaro – bez smyczy nie – rzucał się do niego z płaczem; jak wystawał mu choćby ogonek całym ciałem zasłaniał te cholerne czujniki i namawiał go do wejścia głębiej. Był ostrożniejszy niż ja……………………………………………….
Iwo wczoraj nie chciał odejść od gazetek dla dzieci. Kazał sobie kupić gazetkę CLifforda z figurką psa….Wieczorem usiadłam i otworzyłam gazetkę. Jeszcze jakoś się trzymałam. A tam na pierwszej stronie konkurs przyślij zdjęcie swojego pupila i zdjęcie labradora – ja już kiepsko i nagle obok widzę zdjęcie ogara i podpis Weronika z ukochanym Largo………………………………………………………………..
Nie daję rady.
Cygaro kochanie……………………………..Tęsknimy bardzo………Codziennie byłeś wszechobecny. Rano brakuje mi Twojego nochala tuż przy twarzy; brakuje nam stukania łapkami do podłodze; kręcenia się za mną po domu; włosów na podłodze i w maśle………………………To co kiedyś irytowało teraz tak jest upragnione……………………………Kiedy kroję mięso , odkrawam chrząstki brakuje mi tego tuptania na progu kuchni, gorliwego siadania i co jakiś czas podchodzenia z pytaniem no przecież grzecznie siedzę za linią, nic mi nie dasz?i znów tup tup za linię…………….Brakuje mi Twojego mruko-warczenia. Byłeś jedynym psem jakiego znaliśmy, który przytulany mruczał -jakby warczał, jednocześnie kładąc się brzuchem do góry i uśmiechając…………………..Moje mruczando……………………….Brakuje mi zapachu Twoich poduszek na łapach; uwielbiałam najbardziej zapach Twoich łap – taki grzybkowy mech i po prostu Twój zapach sierści………………………………..Brakuje mi miękkiego łebka, i czółka w które całowałam Cię kilka razy dziennie…………………
Jestem ostatnio w domu bo szukam pracy, więc związaliśmy się bardziej, mieliśmy rytuały……………Jestem w tym domu nadal………………………………………………………………a Ciebie nie ma……………..
Nie mogę więcej już pisać, bo rozmazane litery…………………………..
Dziękuję Ci za Twoją obecność w naszym domu; za to ze pokazywałeś nam nasze cechy – te złe i dobre….Że uczyłeś cierpliwości, której tak nam często brakowało……Ostatnio Kubie napisałam w smsie:Dziękuję za spełnione marzenie mojego życia czyli psa – Cygaro….
Byliśmy wtedy w lesie na rowerze. To były takie nasze chwile. Uwielbiałeś ścigać się ze mną; na prostych odcinkach Lasku Bródnowskiego wrzucałam najwyższą możliwą przerzutkę i „biegliśmy” niemal równo jak 2 kumple, 2 psy. Uwielbialiśmy to oboje….
Podporządkowaliśmy życiu z Tobą swoją codzienność. Myślę kategoriami długich spacerów…
Dziękuję, ze nauczyłeś mnie lubic kiepską pogodę. Cieszyliśmy się ze słoty bo mieliśmy większa swobodę w parku, polubiłam deszcz…………………………………………………………………………………………
Nie dam dłużej rady; za jakiś czas znów Was odwiedzę; na razie jest mi trudno. Za jakiś czas wrzucę ostatnie zdjęcia Cygaro kiedy w piątek była siostra z 3 dzieci i byłam tak dumna z Cygaro , ze przy czwórce maluchów jest taki grzeczny………………………………………………………………………………….
Nie jestem na żadnej Naszej Klasie, facebooku ale byłam na ogarkowie….
Bardzo dziękujemy za Wasze słowa; dziękujemy za wiadomość od Jurka i Agnieszki…Przepraszamy, że nie podołaliśmy opiece nad Waszym wychowankiem……………………………………………………………………………………………………
Przepraszam Karolinę, którą poznałam najlepiej, ze na razie nie potrafię się odezwać. Przyjdzie dzień, kiedy spotkam się z Tobą na spacerze z Cenarem; na razie nie mogę…………………………………………………..
Przepraszam Iwo za to, że tak się stało. Chciałam by wychowywał się z psem; by miał trochę konkurencji………………………………………………………………………………..
Myśl e też o Denarku – miał tyle szczęścia i wspaniałą panią……………………………………………[/size]