Ehhh, I tak został tu na blogu Cygulek kochany. Nadal myślę o Nim i pamiętam...
Cyga odeszła wiosną a późną jesienią zdecydowałam się na ostatni miot Krajki i ostatni miot w ogóle w hodowli z Glinianej Osady. Długo się zbierałam do krycia Krajki, od jej pierwszego miotu minęły 3 lata. Zdecydowałam pojechać na randkę do Jaskra z Zagrajboru. Udało się i 2.2.22. urodziły się maluchy. Poród nie był łatwy, trochę jak fabuła sensacyjnego filmu. Krajka rodziła długo, odstępy między szczeniakami były nawet 3h i kiedy po 6 rano przyszedł na świat piąty szczeniak myślałam, że to koniec. Jednak skurcze parte nadal się pojawiały ale nie pojawiał się szczeniak. Pojechaliśmy na usg do naszej wet, zostawiając urodzone maluchy pod lampą w domu. Okazało się, że jeden duży szczeniak zaklinował się w drogach rodnych, łożysko się odkleiło, wody zielone na maxa. Dojechaliśmy z wyczerpaną suką do gabinetu, Kasia zdecydowała podać oksytocynę i dosłownie z pomocą i parciem Krajki wyjęła tego dużego pieska. Niestety maluch nie przeżył porodu. Zrobiłyśmy usg ale tak na szybko, jak stała i Kasia mówi, ze jest jeszcze szczenię w środku ale raczej już nie żyje:(. Te emocje trudno opisać, te nerwy o sukę. Żeby Krajki nie ciąć wet poradziła wziąć Krajkę na dwór i pochodzić w te i wewte, że może urodzi sama. I tak przyszła na świat Ulicznica - największa urodzeniowo sunia, którą złapałam w powietrzu na wzięte naprędce koszule stare Kuby. Krajka trochę zgłupiała, więc Kuba rozerwał błony płodowe, wróciliśmy pędem do gabinetu. Mała żywotna, duża klucha wylądowała na poduszce elektrycznej. My roztrzęsieni ale szczęśliwi, że żyje.
Pośpieszne ponowne usg na wszelki wypadek pokazało, że jeszcze jest jeden płód w środku. Aż trudno było uwierzyć i znów ja z Krajką na ulicę a Kuba grzał...Borówkę na rękach.
I tak urodził się Alfons, zdrowy chłopiec. Później nazwany Berdo...
Krajce od razu ulżyło, straciła sporo krwi, była słaba ale dała radę...
Wróciliśmy do domu z dwójką do pozostawionej w domu piąteczki. Ósme szczenię - piesek został pochowany obok babci Cygi.
Od tamtego dnia chowały się już bardzo dobrze, przybierały wzorowo od pierwszej doby. żadnego nie dostawałam specjalnie do cycków, starczyło mleka dla wszystkich. Dziś kończą 10 tygodni, jest z nami jeszcze do jutra Brok.
Historia zatoczyła koło. Od 2008 roku, 14 lat temu, kiedy pojawił się u nas Cygaro, miałam 7 miotów w sumie, w tym 4 ogarze. Cygę próbowałam kryć Cenarem, bratem Cygarka ale nie wyszło. Dwukrotnie. W drugim miocie zdecydowałam się na krycie Rokoszem, tatą Cygaro, choć był już seniorem, dużym. masywnym i łatwo nie było. Krycie naturalne się powiodło ale mieliśmy tylko 3 maluchy, w tym jedna Krajka. Została. Przyrodnia siostra Cygaro...Drugie jej krycie było trochę celowane też w linię Rokosza, bo kochany pies to był. Na szczeniaki po Krajce czekało kilka domów, w tym dom Rokosza, dom Crassusa. Jutro właśnie tam oddaję BROKA.
Spełniłam się jako hodowca. Dużo w tym było jak widać sentymentu i to chyba jeden z grzeszków hodowców, korę zawsze będą popełniać. Było też sporo przemyśleń i priorytetu dla zdrowia i charakteru...Czy się udało? Chyba tak.
Jestem w kontakcie z wszystkimi domami, które chcą się dzielić życiem ze swoimi psami a często poradzić w potrzebie.
Dlaczego to ostatni miot? Ano sukom więcej nie trzeba. Miały obie ogarki po dwa mioty i wystarczy, Ginger miała trzy. Ja się starzeję i zaraz przestanę pamiętać swoje psie dzieci a tego nie chcę, więc wystarczy:)
Nie wpadnę w rutynę, bo za bardzo je kocham ale przez to też bardzo się spalam emocjonalnie. Czuję się mocno odpowiedzialna i też dlatego czas ze sceny zejść.
Ogarów przybywa, hodowli też. Rasa przetrwa a to co się w niej dzieje też nie do końca mi się już podoba, może się starzeję(na pewno:). Związek nasz też pozostawia do życzenia i ten dysonans jaki czuję z jednej strony mając jakąś hodowlaną misję a z drugiej widząc to środowisko i świat dookoła, który też spokojny nie jest, tak zdecydowałam.
Zostajemy z Ginger - ogarem rudym i Krajką, którą muszę porządnie odkarmić i zregenerować, bo miot jak każdy zresztą mocno sukę obciąża. Karmiła do 8 tygodni, przeżywa trochę nadal, musi się dziewczyna wyciszyć a i my też:)
Na wypadek jakby mi się szczeniaczków kiedyś zachciało nagrałam sobie jak czekają na jedzenie i drą się w sztukach siedmiu, że uszy pękają

:) . Bezcenne:)