Piegus w swoim świecie
W ostatnią sobotę , gdy już mieliśmy wychodzić z parku Ares coś wyczuł , usiadł i za żadne skarby nie można było go ruszyć. Po pewnym czasie pokazał się Piegus. No i cóż było robić. Przeszliśmy park i poszliśmy na pola (mimo strasznego błota), by Piegus mógł „zażyć” trochę przestrzeni.
To właśnie to psisko tak zamurowało Aresa
Ledwo do nas podszedł, a już „przykleił” swój nos do ziemi
To co stary, idziemy się powłóczyć?
….ale jeszcze nie teraz, bo musiał coś sprawdzić.
on niuchał, a mi się trafiła świetna okazja na małe mizianko zwłaszcza, że dziewczyna była chętna
O...., dołączyła się jeszcze inna
Jak ja to lubię.
Jeszcze trochę pieszczotek i miłych słów od Piegusowej Pańci.
W końcu Piegus, by przerwać tę sielankę, zaszczekał kilka razy oznajmiając w ten sposób, że czas w drogę
Znaleźli wspólne zainteresowanie
Włóczykij Piegus wparował do jakiegoś opuszczonego i zapuszczonego ogródka na przeszpiegi
Dołączył się też i Ares
W końcu „odczytał” ogródkowe zapachy i poszliśmy dalej w stronę pól. Ale nie dotarliśmy tam, bo nagle psisko nam zniknęło z oczu. To u niego norma i ja też się do tego przyzwyczaiłam, ale tym razem to dość długo go nie było. Pańcia Piegusa trochę się zaniepokoiła, więc poszłam z Aresem go szukać. Chciałam zaangażować moje psisko do poszukiwań, wydałam więc komendę szukaj Piegusa i Ares nos do ziemi i poszedł przodem. Ale zamiast znaleźć Piegusa to znalazł dwie kupy i jakąś kość i zdążył to wszystko wsunąć. Pewnie dlatego, że w domu komenda szukaj najczęściej dotyczy poszukiwania ukrytych ciasteczek. Oznaczało to dość szukania i na smycz.
Jak wróciliśmy zobaczyliśmy skruszonego i strasznie ubłoconego Pieguska już na smyczy. Pańcia znalazła go jak siedział przy wejściu na ogródki działkowe i czekał i ani razu nie zaszczekał. Dobrze, że Pańci Piegusa przyszło do głowy cofnąć się trochę. Trzeba było jeszcze poszukać jakiegoś działkowicza, aby otworzył bramę.
Na kolejnym spacerze zrobi znów to samo i żadne reprymendy nie pomogą. Na pewno przyciągają go ogródkowe bażanty.
skruszony Piegus
Wzięłyśmy psy na smycz i trochę okrężną drogą poszłyśmy w stronę naszych domów. Po drodze jeszcze zahaczyłyśmy o park Południowy.
W parku był staw z kaczkami i Piegus znów zaczął się wyrywać.
Ares nie rwał się (nie znosi wody), wolał się przyglądać.
Oprócz kaczek staw okupowały też mewy. Robiły strasznie dużo hałasu.
