Okazało się, że mam lamblie (badanie krwi), więc podejrzenie dość silne zachodzi, że cała nasza "rodzinka" je ma, czyli pies też. Będę leczyć się i męża, ale muszę się podzielić wątpliwościami i czekam na wasze uwagi.
Być może zaraził się najpierw Major, podobno lamblie występuja powszechnie w różnych wodach (do których pies włazi, pije z kałuż, a i zeżre czasem jakieś kupsko znalezione...

- nie sposób upilnować, kiedy puszcza się psa luzem). Qzia pisała wcześniej w tym wątku, ze słyszała od weta, że ludzie nie zarażają się raczej od psów, z kolei powszechna jest informacja w necie, że najcześciej od psów to ludzie łapią...
Zakładam, że zrobię badanie kupy psiej pod kątem lamblii, zakładam, że dostanie leki, ale jaki to ma sens, skoro najprawdopodobniej za kilka tygodni/ miesięcy znów to złapie?
A my tym samym też, pies nam mordy liże regularnie, ja te całusy nawet lubię

, ale to pewnie i bez całowania przechodzi przy codziennym kontakcie.
Ponoć większość ludzi ma lamblie i nawet o tym nie wie, no ale jak ja już wiem, to ta świadomość nie jest fajna :/ i wolałabym coś z tym zrobić.
Takie mam rozterki, napiszcie coś może "doradczo" albo z doświadczenia?