No właśnie ciężko stwierdzić... wszystko się zaczęło po kastracyjnej narkozie, w końcu Świt już nie był najmłodszy... marnie to wpłynęło na wątrobę, jak ją podleczyliśmy i morfologie wychodziły w miarę dobrze, to okazało się, że z nerkami coś nie tak i kamica (szczawiany wapnia głównie)

od marca/kwietnia ciągle był na diecie weterynaryjnej i już od jakiegoś czasu (dwa/trzy miesiące) staram się przerzucić go na jakąś normalną delikatną karmę, ale ciągle przeszkadzają mi w tym wyniki badania moczu

w zeszłym miesiącu już były niezłe, ale zapobiegawczo ją jeszcze jadł... w czwartek zrobiłam kolejne badanie i wyszło, że ma w moczu krew, więc wylądował na antybiotyku; w poniedziałek zrobiliśmy morfologię i wyszło, że AspAT i AlAT są podwyższone, będzie łykał ludzki Hepatil lub psi HepatoSan...
Jak wyjdę z dołka finansowego to może pomyślę o jakimś psim urologu (są tacy

) lub innym specjaliście... lub jakimkolwiek innym weterynarzu, z którym można by to skonsultować bo szczerze mówiąc mam trochę dość. Praktycznie cały zeszły rok walczyliśmy z guzkiem i prostatą, a w tym roku walczymy z wszystkim innym, czasami chciałabym mieć świadomość że mam w pełni zdrowego psa
A co by się dobić... to w czwartek w lecznicy zważyłam Świta... i wyszło prawie 46 kg

pomimo zmniejszonych od kilku miesięcy racji żywnościowy i biegania - z miesiąca na miesiąc waży więcej... i szczerze mówiąc jakoś sobie nie wyobrażam dalej...
Na pocieszenie dodam, że mam złudną nadzieję, że waga w lecznicy źle działa, a Świt czuje się świetnie! (tylko te wyniki tak jakby od "czapy"). Bezwstydnik wyłudza żarcie od pań recepcjonistek w lecznicy i od sprzedawczyń w budzie zoologicznej, i od spacerowiczów-ogaromaniaków, i nawet mi teraz jęczy, chociaż wie, ze nic nie dostanie.
Tyle, że jakoś nie wiem co z tym fantem zrobić...
chyba musiałam się wygadać...