Re: UWAGA znowu atakują kleszcze.
: wtorek 28 paź 2008, 09:39
No to temacik dla mnie...
Aśćkę czyli Pestkę odebraliśmy od Węszynoski 30 sierpnia, dwanaście dni później (czwartek wieczorem ) gorączka. Była już od kilku dni zakroplona frontlinem, rano wizyta w weta, antybiotyk, niesterydowy środek przeciwgorączkowy, 3 godziny spokoju , znowu gorączka 40.4 st., oznaki anemii (białe fafle), decyzja o pobraniu krwi na babeszjozę (z zastrzeżeniem, że jeśli to nie to to laboratorium robi test na nosówkę...), o 19.00 telefon - wynik dodatni. Po raz trzeci do lecznicy (ok. 25 km w jedną stronę), imizol, lek na watrobę, kroplówy. Sobota - antybiotyk, kroplówy, niedziela to samo. Poniedziałek - weci stwierdzają, że Pestka jest blada, rozmaz krwi pod mikroskop (był wet, który sam to umie znaleźć), są babeszje. Drugi imizol, sugestia, żeby spróbować załatwić inny lek we Francji... Na szczęście po drugim imizolu i antybiotykach (w sumie 8 dni) poprawa.
Najciekawsze, że ani ja ani Węszynoska nie widziałyśmy na Pestce żadnego kleszcza... Mógł być np. w uchu... Z doświadczeń wetów - nie chroni przd kleszczami nawet przebywanie jedynie w zamkniętym terenie, nawet wyłącznie w kojcu, wystarczy też, że zimą temperatura wzrośnie powyżej 4 stopni i kleszcze się uaktywniają... Widziałam ostatnio huskiego w tak ciężkim stanie, że nie dawano mu dużej szansy na przeżycie... Niestety w Warszawie to częsty problem... A objawy babeszjozy (gorączka, bladość, brązowy mocz) występują niekiedy w tak późnej fazie choroby, że może to się skończyć fatalnie...
Teraz BARDZO dbam o aktualność zakroplenia Pestki (stosuję advantix) i mimo to sprawdzam, czy czegoś nie przyniosła...
Nikomu nie życzę przeżycia tej choroby u własnego psa...
Aśćkę czyli Pestkę odebraliśmy od Węszynoski 30 sierpnia, dwanaście dni później (czwartek wieczorem ) gorączka. Była już od kilku dni zakroplona frontlinem, rano wizyta w weta, antybiotyk, niesterydowy środek przeciwgorączkowy, 3 godziny spokoju , znowu gorączka 40.4 st., oznaki anemii (białe fafle), decyzja o pobraniu krwi na babeszjozę (z zastrzeżeniem, że jeśli to nie to to laboratorium robi test na nosówkę...), o 19.00 telefon - wynik dodatni. Po raz trzeci do lecznicy (ok. 25 km w jedną stronę), imizol, lek na watrobę, kroplówy. Sobota - antybiotyk, kroplówy, niedziela to samo. Poniedziałek - weci stwierdzają, że Pestka jest blada, rozmaz krwi pod mikroskop (był wet, który sam to umie znaleźć), są babeszje. Drugi imizol, sugestia, żeby spróbować załatwić inny lek we Francji... Na szczęście po drugim imizolu i antybiotykach (w sumie 8 dni) poprawa.
Najciekawsze, że ani ja ani Węszynoska nie widziałyśmy na Pestce żadnego kleszcza... Mógł być np. w uchu... Z doświadczeń wetów - nie chroni przd kleszczami nawet przebywanie jedynie w zamkniętym terenie, nawet wyłącznie w kojcu, wystarczy też, że zimą temperatura wzrośnie powyżej 4 stopni i kleszcze się uaktywniają... Widziałam ostatnio huskiego w tak ciężkim stanie, że nie dawano mu dużej szansy na przeżycie... Niestety w Warszawie to częsty problem... A objawy babeszjozy (gorączka, bladość, brązowy mocz) występują niekiedy w tak późnej fazie choroby, że może to się skończyć fatalnie...
Teraz BARDZO dbam o aktualność zakroplenia Pestki (stosuję advantix) i mimo to sprawdzam, czy czegoś nie przyniosła...
Nikomu nie życzę przeżycia tej choroby u własnego psa...