Strona 1 z 1
Łódź , okolice - kradzieże psów
: czwartek 22 lip 2010, 19:39
autor: musia
Podają w prasie o złapanych złodziejach psów
http://www.dzienniklodzki...cieli,id,t.html" onclick="window.open(this.href);return false;
_________________
Re: Łódź , okolice - kradzieże psów
: czwartek 22 lip 2010, 21:19
autor: irie
link nie dziala
edit: znalazlam
link
Niezla rodzinka

Re: Łódź , okolice - kradzieże psów
: poniedziałek 26 lip 2010, 11:18
autor: miszakai
My mielismy dziwną sytuację w Chałupach...Siedzielismy w knajpce przy drewnianym płotku na brzegu a Cyga stała po drugiej stronie płotka przypięta...Ja siedziałam tyłem, Kuba przodem...Jedliśmy, kiedy ktoś powiedział, że
Państwu chyba piesek sobie poszedł... Cyga łaziła po pobliskim trawniku, smycz zostala przy płotku...Myslelismy, że jakoś się odpiął karabińczyk ale panie z obsługi powiedziały potem, widząc nasze zdziwienie, że widziały całą sytuację ale myslały, że to nasz znajomy...Podobno jakiś facet podjechał samochodem, wysiadł, podszedł do Cygi, pogłaskał i odpiął ją po czym wsiadł do auta

Panie sugerowały, że może miał nadzieję, że pobiegnie kawałek za samochodem...Nie mam pojęcia...I niby była tuż a i tak ktoś zdołal zrobic coś takiego...Może głupi żart

Re: Łódź , okolice - kradzieże psów
: poniedziałek 26 lip 2010, 16:54
autor: Aszemi
Hmm dziwne bo w sumie gdyby chciał ją ukraść to by odpiął smycz z Cygą a nie samą Cygę

Re: Łódź , okolice - kradzieże psów
: poniedziałek 26 lip 2010, 18:38
autor: BasiaM
Aszemi pisze:Hmm dziwne bo w sumie gdyby chciał ją ukraść to by odpiął smycz z Cygą a nie samą Cygę

chyba niekoniecznie
Może faktycznie miał chłop nadzieję, że suka pobiegnie za nim
Niestety musimy mieć oczy dookoła głowy
My jak gdzieś siedzimy w knajpce to Uchaty leży pod naszymi nogami.
Jeśli nie możemy wejść z psem ... trudno ... nie wchodzimy.
Re: Łódź , okolice - kradzieże psów
: niedziela 22 sie 2010, 20:49
autor: Ola_Aria
miszakai pisze:My mielismy dziwną sytuację w Chałupach...Siedzielismy w knajpce przy drewnianym płotku na brzegu a Cyga stała po drugiej stronie płotka przypięta...Ja siedziałam tyłem, Kuba przodem...Jedliśmy, kiedy ktoś powiedział, że
Państwu chyba piesek sobie poszedł... Cyga łaziła po pobliskim trawniku, smycz zostala przy płotku...Myslelismy, że jakoś się odpiął karabińczyk ale panie z obsługi powiedziały potem, widząc nasze zdziwienie, że widziały całą sytuację ale myslały, że to nasz znajomy...Podobno jakiś facet podjechał samochodem, wysiadł, podszedł do Cygi, pogłaskał i odpiął ją po czym wsiadł do auta

Panie sugerowały, że może miał nadzieję, że pobiegnie kawałek za samochodem...Nie mam pojęcia...I niby była tuż a i tak ktoś zdołal zrobic coś takiego...Może głupi żart

chamstwo po prostu
