No tak w końcu każda suka wali swoje szczenięta po tyłku a te bardziej wyrodne to po głowie i każe klęczeć na grochu...
Monik to są zupełnie inne relacje i inny sposób przekazywania komuniaktów. Maleńkiego dziecka nie lejesz a starszemu można wiele rzeczy wytłumaczyć. Psu nie wytłumaczysz w naszym rozumieniu tego słowa w żadnym wieku.
Jeżeli ktoś poobserwuje relacje suki ze szczeniakami to będzie widział, że ona czasami tylko jednym warknięciem potrafi doprowadzić stado do porządku, albo weźmie szczeniaka między łapy i wystarczy. Nie klepie po tyłku.
I to nie chodzi o tzw. wychowanie bezstresowe. Osobiście bardzo przypadło mi do serca to co powiedziała Zofia Mrzewińska na jednym seminarium - Nie ma wychowania bezstresowego, może być natomiast bezstresowe szkolenie.
Wychowanie wiąże się ze stresem chociażby przez to, że zabraniamy psu czegoś a takiej sytuacji towarzyszy frustracja, która jest stresogenna.
Oczywiście, że pies POWINIEN słuchać się . Ja bym chciała, żeby Łoza się słuchała, tylko wolałabym żeby przybiegała do mnie, bo jestem dla niej wsparciem, czymś atrakcyjnym i kojarzę się z czymś miłym a nie czołgała się po łuku bo boi się, że zaraz dostanie...To nie chodzi o pozwalanie na wszystko co pies robi w tej chwili, tu chodzi o to żeby przekonać psa, że zachowanie którego oczekujemy jest dla niego opłacalne i warto zrezygnować z innej atrakcji.
I żeby nie było - wiem , że przy poprzednich psach popełniłam masę błędów (zwłaszcza przy pierwszym) też mam chwile słabości, pogoniłam ją kiedyś ścierką kiedy po raz 157 próbowałam ją odwołać jak gnębiła kota i co ? Okazało się, że dla niej to było świetnie zaroszenie do zabawy

a kota jak ganiała tak gania ...chociaż robimy małe postępy (bez lania). Zdarza mi się na nią krzyknąć. Do cholery doprowadza mnie wyżeranie przez nią rzeczy na trawniku i po raz setny wyjmowanie z mordy czegoś bliżej nieokreślonego w swej konsystencji (a ponieważ boję się otrucia to wyciągam mimo że to nie jest najlepsza metoda ale próbuję jednocześnie miec przy sobie coś na tyle atrakcyjnego żeby w razie czego odrócić uwagę od skarbów na trawniku).Ale powiem szczerze, że starsznie mi było żal jak w czasie zabawy Łozy z 5-miesięcznym labkiem Łoza za każde dobre zachowanie dostawała smaczek a on był ciągle musztrowany "za darmo", ustawiany na siłę, no i klapy też się zdarzały. W pewnym momencie powiedziałam coś w stylu "mam dobre argumenty" bo suka była grzeczna, no i usłyszałam, że właścicielka też ma dobre, bo jak nie posłucha to klapa dostanie...No i niby było miło ale niesmak pozostał.
Dobra niezły off się zrobił a ja się do tego mocno przyczyniłam
nie wiem czy do innego działu nie trzeba tego przenieść
