


A tu nagle szczeka - ewidentnie jakby się kłócił. Nie ma w tym agresji tylko taka pretensja...Czasem zaczyna popiskiwać, jakby prosząc i znowu szczeka. W końcu albo wychodzi z pomrukiem niezadowolenia i kładzie się "za granicą" albo szczeka i szczeka. Wtedy wstaję - czasem to wystarczy a czasem robię w jego kierunku parę kroków. Wtedy od razu potulnie wraca na miejsce, okazuje uległość. Ja daję mu komendę "waruj" i każę zostać. Zostaje, więc za jakiś czas podchodzę i bardzo go chwalę. Ale za jakiś czas znowu przyłazi i znowu pyskuje. Wczoraj zaczął podgryzać Iwkowe zabawki, więc go wyprosiłam za drzwi jego pokoju, ale ich nie zamykałam. Jak zamknę drzwi to nie piszczy, nie skrobie; raczej się obrazi i idzie spać. Ale jak nie zamknę to uporczywie włazi a jak wyganiam to się kłóci...Jest to tak komiczne, że w gruncie rzeczy nas rozśmiesza ale jak myślicie - czy wystarczy taka reakcja czy od razu po pierwszym szczeknięciu powinnam bardziej zdecydowanie zareagować?...
Jest to tak łagodny pies, że uśpione mam czujniczki ale zbliża się pierwszy rok i może chce sobie inaczej poustawiać hierarchię?...
