Myślę, że to temat rzeka i myślę, że każdy hodowca powinien obowiązkowo zaliczyć serię wykładów na ten temat.

Ja po ostatnim poczułam jeszcze większy niedosyt.
Po pierwsze mówimy o pojęciach (inbred, pokrewieństwo, współczynnik utraty przodków), które można ująć w formie liczby. Te liczby coś za sobą niosą, pomagają, ale przecież nie można się tylko do nich ograniczać nie wiedząc co za nimi stoi. Co to znaczy optymalne IC=0?
PWN – optymalny= najlepszy z możliwych w jakichś warunkach. Najlepszy –czyli jaki? dla kogo?
W jakichś warunkach- jakie warunki mamy teraz w rasie?
Wysoki inbred też tak naprawdę jest pojęciem względnym, bo generalnie dotyczy to średniej pokrewieństwa jakie mamy w danej populacji. Kojarzenie powyżej tej średniej to kojarzenie w bliskim pokrewieństwie. A my nie wiemy jaką mamy średnią. Czy te wspomniane 5-6 % a może 8-9% to już dużo czy nie?
Kurczowe trzymanie się tych ciągów cyferek nie jest warunkiem, że dane skojarzenie uda się lub na pewno będzie beznadziejne. Ja miałam niski inbred w moim miocie i…miałam wady. Co zrobiłam nie tak?
Logiczne jest, że jak zaczniemy się cofać do kolejnych pokoleń to ten inbred będzie rósł, więc że przy 10 pokoleniu to inbred mamy „naście” albo i „dzieścia”. Trudno by było inaczej skoro psów NN w hodowli ogarów na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat było kilka, kilkanaście. Ale czy to tak naprawdę różni się od wielu innych ras: na wykładzie podany był przykład ponów też pochodzą od kilku sztuk, w tym chyba każdy współczesny pon ma Smoka z Kordegardy w rodowodzie.
Sam inbred nie zawęża puli hodowlanej w przeciwieństwie do nagminnego wykorzystywanie tych samych reproduktorów. I to jest problem poruszany wielokrotnie - w praktycznie każdej pozycji dotyczącej hodowli i na każdym wykładzie (również na tym na którym byłam ostatnio) zwracano na to uwagę. W ogarach jest to obserwowane zwłaszcza w ostatnich 10-12 latach (wystarczy spojrzeć na statystyki w bazie - w pierwszej dziesiątce jest 6 reproduktorów kryjących w ostatnich 10 latach). I nic nie szkodzi, że takie „mody” na reproduktora mają charakter falowy. Najpierw kryje reproduktor X, potem suki po nim są kryte reproduktorem Y, a na koniec do akcji wchodzi Z ….efekt : setki szczeniąt, które w rodowodzie mają reproduktorów X,Y,Z w kolejnych trzech pokoleniach. Z resztą myślę, że w przypadku suk, które mają po kilka licznych miotów problem jest podobny…Jak do tego jeszcze dojdzie powtarzanie kryć (tak sama suka kryta jednym repem lub powtarzanie kryć u spokrewnionych suk)...
Jeszcze uwaga dotycząca linii hodowlanych - my nie mamy linii hodowlanych w ogarach . Trochę tak jak powiedziała p. Fiszdon na ostatnim wykładzie „linia hodowlana to jest takie coś o czym wszyscy mówią, ale właściwie nikt tego nie robi”

Za linię hodowlaną uważa się taką, gdzie współczynnik pokrewieństwa wynosi 0,125….czyli mówimy tu o rozmnażaniu krewniaczym właściwym. I z informacji, z którymi się zetknęłam to hodowanie na linię byłoby nawet dobre, bo dawałoby szansę na krzyżowanie między sobą osobników o utrwalonych cechach, a jednocześnie niespokrewnionych ze sobą (przedstawicieli dwóch linii).
Ja im więcej wiem tym bardziej hołduję zasadzie „żadnych gwałtownych ruchów”. Bardzo łatwo chwycić się jednego problemu i wylać dziecko z kąpielą. Typowy inbred (powiedzmy asekuracyjnie skojarzenie w bliższym pokrewieństwie) nie jest musi być złym posunięciem, o ile :
A) Hodowca umie ( i chce!) uzasadnić swoją decyzję, co w ten sposób ma uzyskać i mnie osobiście nie satysfakcjonuje argumentacja, że Bryś był takim cudownym psem i był śliczny.

Mało!
B) Hodowca wie jakie problemy ujawniały się w rodzinie tego psa (przynajmniej na poziomie rodzice, rodzeństwo, potomstwo)i….tutaj zonk. Jakże wspaniale jest się chwalić sukcesami i jednocześnie jak łatwo pominąć milczeniem to co poszło nie tak. Skoro ludzie omijają w relacjach zajęcie 2-3 miejsca na wystawie, to przeczytanie gdziekolwiek o problemie w hodowli nie tyle graniczy z cudem – to jest cud!
C) Hodowca wie, że podejmuje ryzyko i jest gotów ponieść tego konsekwencje.
W tym przypadku nie ma opcji dorabiania ideologii do krycia "po" - trzeba bardzo dobrze wiedzieć co się chce uzyskać "przed".
Przy czym w przypadku naszej rasy pomyłką dla mnie jest inbredowanie na NN-ki, czyli psy o których pochodzeniu niewiele wiemy= nie wiemy co w genach piszczy. I o ile samo pojawienie się NN w rasie w rozsądnej liczbie było dla mnie ok ( z resztą obok chrapią takie dwie – wnuczka i prawnuczka NN-ek bardzo świadomie wybrane) to już oczywiste było, że myśląc o ewentualnym rozmnożeniu szukam dla nich w pierwszej kolejności reproduktora z pełnym rodowodowem. Jeżeli nawet rozważałam innego to ważna była dla mnie użytkowość, bo spodziewałam się, że eksterier może pozostawiać trochę do życzenia. Największe rozjechanie rasy spowodowało moim zdaniem kombinowanie i krycia krzyżowe psów z wieloma NN-kami w rodowodzie. Z drugiej strony najlepiej wypadały krycia NN i ogar o pełnym rodowodzie o mocniej ustabilizowanych cechach, co wiąże się z wyższym %inbredu, ale też z większą przekazywalnością cech.
No dobra…rozjechanie się rasy to też kwestia innych posunięć w hodowli, ale to znowu inna bajka
Jeżeli mamy pokrewieństwo na poziomie 5-9 % to jest to liczba wspólnych genów między osobnikami. Czy 9 % wspólnych genów to dużo, jeżeli to są dobre geny? Czy mamy pewność, że w bliższym pokrewieństwie będą to dobre geny? Nie, ale nie mamy też pewności, że psy zupełnie ze sobą niespokrewnione odziedziczą te cechy, które widzimy patrząc na te egzemplarze. Trochę ruletka, ale też w dużym stopniu wynik dokładnego analizowanie, zbierania informacji.