Każdego dnia zaliczaliśmy po dwie ścieżki, które wcześniej sami musieliśmy ułożyć ale dla innych psów. Były też próby strzałów, odłożenie ze strzałami i bez. Większość ścieżek była po farbie ale też były tropy ułożone ze śladów badyla i rapety (to były dodatkowe ekstra ścieżki). Była też jedna włóczka z dziczej skóry przy której obserwowaliśmy zachowanie się naszych psów.
Przez wszystkie warsztatowe dni było bardzo gorąco dlatego zajęcia z psami odbywały się z rana i pod wieczór. Pozostały czas wypełniały spacery z psami nad wodę oraz różnego rodzaju szkolenia teoretyczne, np. wykłady o rasach i o cechach użytkowych różnych ras myśliwskich, znajomość regulaminu konkursów dla tropowców i posokowców, film o przygotowaniu psa (i siebie) do konkursu tropowców i posokowców oraz sam konkurs.
Ja z Boną oraz jeszcze dwa inne psy (wraz z właścicielami) byliśmy w w grupie zaawansowenej i nie musieliśmy ścisle trzymać się programu. Mogliśmy z pewnych zajęć zrezygnować a także przygotowywać ścieżki dla naszych psów według własnego pomysłu.
No a jeśli chodzi o Bonę to nastąpiła zmiana w jej podejściu do tropienia po tych ściezkach. Nie wiem w jakim stopniu na to miała wysoka temperatura ale Bona wyglądała na znudzoną i bardziej interesowały ją wszelkie tropy zwodnicze niż ten właściwy.
Zaraz po przyjeździe poszliśmy nad Pilicę by Bona mogła się wypluskać i trochę schłodzić.
Pomagało rzucanie patyczka, byle tylko nie za daleko od brzegu
Przypadek sprawił, że mogłam się przekonać, że Bona umie pływać. Tu próbuje wydostać się na brzeg.
Przed zajęciami i śniadaniem idziemy z psami na spacer
W blasku porannego słońca
A to wieczorna kąpiel psów
Odpoczywamy i czekamy aż wszyscy powrócą ze swoich ścieżek.
A wieczorem spotykaliśmy się przy ognisku