Sudecki Regionalny Konkurs Pracy Tropowców i Posokowców
: poniedziałek 09 maja 2016, 00:42
Sudecki Regionalny Konkurs Pracy Tropowców i Posokowców, Chwalisław 07.05.2016
Wczoraj byliśmy z Boną w Kotlinie Kłodzkiej w Chwalisławie na Konkursie Pracy Tropowców i Posokowców. To młody konkurs, odbył się dopiero po raz drugi. Zbiórka uczestników była w malowniczym ośrodku agroturystycznym "Zacisze". Jak tylko wysiadłam z samochodu to musiałam trochę postać i popodziwiać okalające ośrodek ściany świerków, soczystą zieleń traw, szemrzący strumień przepływający przez teren ośrodka. Było naprawdę pięknie.
Okazało się, że niepotrzebnie zjadłam śniadanie w domu bo był dla nas przygotowany poczęstunek.
Stawka psów nie była liczna - trzy posokowce i dziewięć tropowców.
W konkursie tropowców Bona była jedynym ogarem, z z innych ras widziałam wachtelhundy, gończe polskie i goldena retrivera. Tym goldenem retriverem była 11. letnia suczka z Wrocławia i jak się okazało to nasza znajoma z parku i towarzyszka zabaw Aresa jak był trochę młodszy.
Pierwsza konkurencja, czyli odłożenie, była oceniana na terenie ośrodka. Bona była odłożona luzem i bez problemu zaliczyła posłuszeństwo. Ale nie wszystkim psom poszło dobrze, odpadły dwa gończe i jeden posokowiec.
Ścieżki były położone wyżej niż ośrodek i dojazd do nich nie był taki łatwy więc po każdego zawodnika przyjeżdżał samochód i wiózł go na wyznaczone miejsce.
Zdecydowałam się też zgłosić Bonę jako oznajmiacza i to była nowość i byłam ciekawa jak sobie z tym poradzi, zwłaszcza że nie bardzo nam to wychodziło podczas ćwiczeń.
Uważam, że te ścieżki to były najtrudniejsze z jakimi Bona miała dotychczas do czynienia. Poprowadzone po nierównym terenie, raz schodziliśmy w dół, za chwilę wspinaliśmy się pod górkę. Leżało dużo liści, nie widziałam prawie wcale mchu, a mi kłopot w chodzeniu sprawiały leżące wszędzie wyschnięte patyki o które często się potykałam. Wiał też lekki wiatr a teren był pofałdowany więc zapach mógł się rozkładać nierównomiernie. Podczas przechodzenia ścieżki Bona miała taki krytyczny moment zaraz za pierwszym łożem. Do pierwszego łoża wszystko szło świetnie, ale zaraz potem Bona się pogubiła. Łoże to było niżej niż początek ścieżki i nie wiem co tu się nagle stało z tym zapachem bo nie wiedziała w którą stronę ma iść. Zataczała kółka, później wybierała jakiś kierunek marszu ale wracała - i tak kilka razy. Widziałam, że jest zmęczona ale nie odpuszczała. W końcu zdecydowała się na kierunek wzdłuż rowu i okazało się później, że podjęła właściwą decyzję. Do kolejnego łoża znów szła dobrze ale drugie łoże nie zostało zaznaczone i Bona zaczęła oddalać się zbytnio od właściwego kierunku ścieżki, choć dalej miała nos przy ziemi. Musiałam cofnąć się z nią do miejsca drugiego łoża, zwłaszcza że stąd miała już iść samodzielnie do dzika na końcu ścieżki a następnie wrócić i mi oznajmić, siadając przy mnie i szczekając, że go znalazła. Następnie ponownie miała mnie zaprowadzić do niego.
I tu też pojawiły się kłopoty którym towarzyszyły niespodzianki. Bona na tym odcinku ścieżki pracowała bardzo wolno, miałam wrażenie że gdzieś zgubiła ślad - tak bardzo się kręciła i prawie w ogóle nie posuwała do przodu. W końcu ruszyła bardziej zdecydowanie ale zamiast dzika znalazła człowieka, pewną panią (chyba którąś z organizatorek) która przykucnęła w trawach z aparatem i szykowała się na robienie zdjęć. Dzik też został znaleziony i obwąchany ale dopiero w drugiej kolejności. Bona też ładnie wróciła do mnie i oznajmiła znalezienie dzika. Później znów zaczęły się schody bo Bona nie za bardzo chciała iść do tego dzika. W końcu ruszyła ale znów w kolejności, że najpierw człowiek a dopiero potem dzik. Nie było to idealne oznajmianie i Bona dostała za niego tylko dwa punkty, ale ja byłam zadowolona, że mamy już ten debiut za sobą i że pierwsze koty za płoty.
Później okazało się, że Bona zdobyła najwięcej punktów i zajęła pierwsze miejsce. Drugie miejsce zajęła Toska (golden retriver z Wrocławia). Tak więc Wrocław górą i ogary górą.
Wczoraj byliśmy z Boną w Kotlinie Kłodzkiej w Chwalisławie na Konkursie Pracy Tropowców i Posokowców. To młody konkurs, odbył się dopiero po raz drugi. Zbiórka uczestników była w malowniczym ośrodku agroturystycznym "Zacisze". Jak tylko wysiadłam z samochodu to musiałam trochę postać i popodziwiać okalające ośrodek ściany świerków, soczystą zieleń traw, szemrzący strumień przepływający przez teren ośrodka. Było naprawdę pięknie.
Okazało się, że niepotrzebnie zjadłam śniadanie w domu bo był dla nas przygotowany poczęstunek.
Stawka psów nie była liczna - trzy posokowce i dziewięć tropowców.
W konkursie tropowców Bona była jedynym ogarem, z z innych ras widziałam wachtelhundy, gończe polskie i goldena retrivera. Tym goldenem retriverem była 11. letnia suczka z Wrocławia i jak się okazało to nasza znajoma z parku i towarzyszka zabaw Aresa jak był trochę młodszy.
Pierwsza konkurencja, czyli odłożenie, była oceniana na terenie ośrodka. Bona była odłożona luzem i bez problemu zaliczyła posłuszeństwo. Ale nie wszystkim psom poszło dobrze, odpadły dwa gończe i jeden posokowiec.
Ścieżki były położone wyżej niż ośrodek i dojazd do nich nie był taki łatwy więc po każdego zawodnika przyjeżdżał samochód i wiózł go na wyznaczone miejsce.
Zdecydowałam się też zgłosić Bonę jako oznajmiacza i to była nowość i byłam ciekawa jak sobie z tym poradzi, zwłaszcza że nie bardzo nam to wychodziło podczas ćwiczeń.
Uważam, że te ścieżki to były najtrudniejsze z jakimi Bona miała dotychczas do czynienia. Poprowadzone po nierównym terenie, raz schodziliśmy w dół, za chwilę wspinaliśmy się pod górkę. Leżało dużo liści, nie widziałam prawie wcale mchu, a mi kłopot w chodzeniu sprawiały leżące wszędzie wyschnięte patyki o które często się potykałam. Wiał też lekki wiatr a teren był pofałdowany więc zapach mógł się rozkładać nierównomiernie. Podczas przechodzenia ścieżki Bona miała taki krytyczny moment zaraz za pierwszym łożem. Do pierwszego łoża wszystko szło świetnie, ale zaraz potem Bona się pogubiła. Łoże to było niżej niż początek ścieżki i nie wiem co tu się nagle stało z tym zapachem bo nie wiedziała w którą stronę ma iść. Zataczała kółka, później wybierała jakiś kierunek marszu ale wracała - i tak kilka razy. Widziałam, że jest zmęczona ale nie odpuszczała. W końcu zdecydowała się na kierunek wzdłuż rowu i okazało się później, że podjęła właściwą decyzję. Do kolejnego łoża znów szła dobrze ale drugie łoże nie zostało zaznaczone i Bona zaczęła oddalać się zbytnio od właściwego kierunku ścieżki, choć dalej miała nos przy ziemi. Musiałam cofnąć się z nią do miejsca drugiego łoża, zwłaszcza że stąd miała już iść samodzielnie do dzika na końcu ścieżki a następnie wrócić i mi oznajmić, siadając przy mnie i szczekając, że go znalazła. Następnie ponownie miała mnie zaprowadzić do niego.
I tu też pojawiły się kłopoty którym towarzyszyły niespodzianki. Bona na tym odcinku ścieżki pracowała bardzo wolno, miałam wrażenie że gdzieś zgubiła ślad - tak bardzo się kręciła i prawie w ogóle nie posuwała do przodu. W końcu ruszyła bardziej zdecydowanie ale zamiast dzika znalazła człowieka, pewną panią (chyba którąś z organizatorek) która przykucnęła w trawach z aparatem i szykowała się na robienie zdjęć. Dzik też został znaleziony i obwąchany ale dopiero w drugiej kolejności. Bona też ładnie wróciła do mnie i oznajmiła znalezienie dzika. Później znów zaczęły się schody bo Bona nie za bardzo chciała iść do tego dzika. W końcu ruszyła ale znów w kolejności, że najpierw człowiek a dopiero potem dzik. Nie było to idealne oznajmianie i Bona dostała za niego tylko dwa punkty, ale ja byłam zadowolona, że mamy już ten debiut za sobą i że pierwsze koty za płoty.
Później okazało się, że Bona zdobyła najwięcej punktów i zajęła pierwsze miejsce. Drugie miejsce zajęła Toska (golden retriver z Wrocławia). Tak więc Wrocław górą i ogary górą.