Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
: poniedziałek 11 lip 2011, 01:21
Szukając miejsca, gdzie mogłabym opisać dzisiejsze, a właściwie wczorajsze już zdarzenie, które wprawiło mnie w osłupienie... trafiłam na mniej więcej takie zdanie:
"PO PROTU MUSZĘ, BO SIĘ UDUSZĘ"
... i ja też muszę, bo chyba pęknę z wściekłości!
O godz. 20.20 wracałam z psami ze spaceru... Wąskie gardło Głogowa, nieszczęsny różowy most, zakorkowany, więc kierowcy robią sobie objazd polnymi drogami i tak jadą kawalkadą niemalże jeden za drugim, polną drogą, którą chodzimy na spacery, a którą widzieliście na wielu naszych zdjęciach...
Zdecydowana większość kierowców jedzie powoli i ostrożnie, a widząc z daleka ludzi i psy jeszcze zwalniają, a nawet zatrzymują się dając spacerowiczom szansę na bezpieczne przywołanie psów i usunięcie się z drogi. Uśmiechają się i nie uważają, że osoba spacerująca z psem po polnej drodze to intruz, którego najlepiej byłoby zabić na miejscu...
Ale oczywiście po kilkunastu normalnych... właśnie ja musiałam trafić na półgłówka i chama, który nie dość, że bezczelnie i z premedytacją podjechał do mnie z tyłu tak blisko,że popchnął mi zderzakiem Calvadosa idącego na wspólnej smyczy, gęsiego, za Etną i zatrzymał się dopiero na moich nogach... to jeszcze wyskoczył jak poparzony z samochodu, zwyzywał mnie, że idę jak krowa środkiem drogi i nie mam nawet tyle kultury, żeby zejść mu z drogi...
Wystraszony Calvados zaczął się szarpać na smyczy i w końcu wysunął się z obroży... wybiegł kilka metrów do przodu i zaczął szczekać.
Facet wsiadł do auta i ruszył za psem PRZEJEŻDŻAJĄC MI OBYDWOMA KOŁAMI (przedni i tylnym) PO STOPIE.
Krzyknęłam, żeby się natychmiast zatrzymał, ale albo mnie olał, albo nie słyszał... więc odruchowo machnęłam PARCIANĄ smyczą i stuknęłam mu w boczną tylną szybę... Zadziałało i w moim przekonaniu tylko dlatego przerwał pościg za psem (inaczej, gdyby pies nie zdążył uciec, najprawdopodobniej by go potrącił albo zabił.
Facet zatrzymał się wyskoczył z zaciśniętymi pięściami wrzeszcząc, że jak mi przypier... to mnie na miejscu zabije...
I wierzcie mi, że nie uderzył mnie tylko dlatego, że w dalszym ciągu do drugiego końca smyczy była przypięta ujadająca Etna.
Odwołałam Calvadosa. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam na policję. Powiedziała kim jestem, gdzie jestem i co się stało. Podałam kolor (na markach się nie znam) samochodu i nr rejestracyjny .... i co usłyszałam???
... że kierowcy teraz tak jeżdżą i jeśli chcę złożyć skargę, to pan policjant zaprasza mnie na komendę!
Całe szczęście, że noszę porządne markowe glany. Skończyło się na stłuczeniu i krwiaku, który
najprawdopodobniej (opinia lekarza ortopedy) dopiero zaczyna "rosnąć" i przynajmniej przez tydzień będzie mi to rozweselało życie.
Z wypisem z izby przyjęć pojechałam na komendę... i usłyszałam, że czepiam się biednego policjanta dyżurnego i nie rozumiem specyfiki pracy policji... Oni jeżdżą do poważnych zdarzeń...
Dodam tylko, że przy takim weekendowym nasileniu ruchu i korkach, przed słynnym różowym mostem zawsze stoi radiowóz. Facet koło niego przejeżdżał i nie było najmniejszego problemu, żeby go tam zatrzymali... Ale najwyraźniej przejechanie komuś autem po nogach nie jest poważnym zdarzeniem!
"PO PROTU MUSZĘ, BO SIĘ UDUSZĘ"
... i ja też muszę, bo chyba pęknę z wściekłości!
O godz. 20.20 wracałam z psami ze spaceru... Wąskie gardło Głogowa, nieszczęsny różowy most, zakorkowany, więc kierowcy robią sobie objazd polnymi drogami i tak jadą kawalkadą niemalże jeden za drugim, polną drogą, którą chodzimy na spacery, a którą widzieliście na wielu naszych zdjęciach...
Zdecydowana większość kierowców jedzie powoli i ostrożnie, a widząc z daleka ludzi i psy jeszcze zwalniają, a nawet zatrzymują się dając spacerowiczom szansę na bezpieczne przywołanie psów i usunięcie się z drogi. Uśmiechają się i nie uważają, że osoba spacerująca z psem po polnej drodze to intruz, którego najlepiej byłoby zabić na miejscu...
Ale oczywiście po kilkunastu normalnych... właśnie ja musiałam trafić na półgłówka i chama, który nie dość, że bezczelnie i z premedytacją podjechał do mnie z tyłu tak blisko,że popchnął mi zderzakiem Calvadosa idącego na wspólnej smyczy, gęsiego, za Etną i zatrzymał się dopiero na moich nogach... to jeszcze wyskoczył jak poparzony z samochodu, zwyzywał mnie, że idę jak krowa środkiem drogi i nie mam nawet tyle kultury, żeby zejść mu z drogi...
Wystraszony Calvados zaczął się szarpać na smyczy i w końcu wysunął się z obroży... wybiegł kilka metrów do przodu i zaczął szczekać.
Facet wsiadł do auta i ruszył za psem PRZEJEŻDŻAJĄC MI OBYDWOMA KOŁAMI (przedni i tylnym) PO STOPIE.
Krzyknęłam, żeby się natychmiast zatrzymał, ale albo mnie olał, albo nie słyszał... więc odruchowo machnęłam PARCIANĄ smyczą i stuknęłam mu w boczną tylną szybę... Zadziałało i w moim przekonaniu tylko dlatego przerwał pościg za psem (inaczej, gdyby pies nie zdążył uciec, najprawdopodobniej by go potrącił albo zabił.
Facet zatrzymał się wyskoczył z zaciśniętymi pięściami wrzeszcząc, że jak mi przypier... to mnie na miejscu zabije...
I wierzcie mi, że nie uderzył mnie tylko dlatego, że w dalszym ciągu do drugiego końca smyczy była przypięta ujadająca Etna.
Odwołałam Calvadosa. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam na policję. Powiedziała kim jestem, gdzie jestem i co się stało. Podałam kolor (na markach się nie znam) samochodu i nr rejestracyjny .... i co usłyszałam???
... że kierowcy teraz tak jeżdżą i jeśli chcę złożyć skargę, to pan policjant zaprasza mnie na komendę!
Całe szczęście, że noszę porządne markowe glany. Skończyło się na stłuczeniu i krwiaku, który
najprawdopodobniej (opinia lekarza ortopedy) dopiero zaczyna "rosnąć" i przynajmniej przez tydzień będzie mi to rozweselało życie.
Z wypisem z izby przyjęć pojechałam na komendę... i usłyszałam, że czepiam się biednego policjanta dyżurnego i nie rozumiem specyfiki pracy policji... Oni jeżdżą do poważnych zdarzeń...
Dodam tylko, że przy takim weekendowym nasileniu ruchu i korkach, przed słynnym różowym mostem zawsze stoi radiowóz. Facet koło niego przejeżdżał i nie było najmniejszego problemu, żeby go tam zatrzymali... Ale najwyraźniej przejechanie komuś autem po nogach nie jest poważnym zdarzeniem!