Historia najnowsza Robina - Nocturna Olfactusa i Esi - Ester Czandorii DSPP:
(przeklejam z Galerii na szwajcarach bo za leniwa jestem by to jeszcze raz pisać)
To było w niedzielę:
Esia od paru dni ma niby-cieczkę (była sterylizowana dwa lata temu, ale prawdopodobnie pozostał odprysk jajnika na otrzewnej więc miewa plamienia i pachnie kusząco. Robin w mig wydoroślał. Jeszcze siusia kucając, a już mu amory w głowie....
Dziś nam zafundował takie hardcorowe doświadczenie, że jeszcze nie ochłonęłam.
Pojechaliśmy na spacer do Grzybna (z Poznania kierunek na Czempiń), tam są stawy hodowlane, wokół nich droga polna, mnóstwo ptaków do focenia dla Grzesia, dla psiaków fajny teren do szaleństw a dla mnie spokój ducha bo żadnych ludzi, żadnych psów i daleko do drogi...
Przyjechaliśmy do Grzybna, psy zwariowały ze szczęścia i poszły w długą, my za nimi, ot - spacerek niedzielny. po 20 minutach Robin przypomniał sobie o woniejącej ponętnie Esławie i zaczęła się Never ending story of dogs love :sciana: :sciana: :sciana: Esia na szczęście znosiła to ze stoickim spokojem, oganiała się, przysiadała, za to my byliśmy pod wrażeniem Robinowych kombinacji z pozycjami. W którymś momencie Grześ został z tyłu z psami, oglądam się a on mówi: Jedzie Esi po grzbiecie, może dajmy mu skończyć, żeby nie eksplodował. No to stoimy, czekamy, Esia z doopcią przy ziemi, na pysiu mina pt: "Dobra młody, jak już musisz to sobie ulżyj tylko kręgosłupa mi nie przetrąć", my taktownie wzrok wbity w niebo, kątem oka widzę, że już po, podchodzę patrzę i w tym momencie








Tak to jest, człowiek nie ma doświadczenia z psami to potem się zamartwia....
Stoimy, czekamy, z młodego kapie, dalej wszystko na wierzchu i pytanie "co dalej?" "kiedy mu się to schowa?" "i czy w ogóle się schowa, bo może coś sobie w miłosnym szale wyrwał""
No to stoimy, spacer utknął w martwym punkcie bo przecież w takim stanie nie będziemy się przedzierać przez pokrzywy i osty boby sie młody zapłakał... po 5 minutach wyjęłam telefon i mówię: "dzwonię do hani, niech nam powie co robić, bo ja pojęcia nie mam" zaczęłam wybierać numer i w tym momencie Grześ radośnie zawołał: "nie dzwoń, już wciąga do środka, będzie dobrze"
Kto chce się pośmiać proszę bardzo, TERAZ też mogę zarechotać bo przedtem stres mnie zablokował.

przypomniał mi sie stosowny dowcip:
Ojciec do dorastającego syna:
-Synu, jesteś już dorosly, musimy porozmawiać o seksie.
-A co byś tato chciał wiedzieć?
Wniosek z dnia dzisiejszego:
w temacie psów niezbędna jest wszechstronna edukacja



Była tez druga przygoda: szliśmy sobie drogą, po prawej staw, po lewej głęboki rów, szeroki na jakieś 4-5 m, za rowem podmokła łąka i... sarenka. Nie zdążyłam sfilmować pogoni Robina a zwłaszcza fantastycznego skoku przez rów (zero wahania i namysłu, czysty instynkt), w który oczywiście wpadł powyżej końcówki ogona, ale chyba tego nawet nie zauważył. Sarenka na szczęście przeszła w prędkość nadświetlną więc Robin gnał za zapachem ale przepiękny był to widok. zareagował na odwołanie, wrócił do nas. Mądry psiak <pies> ..
Była i trzecia przygoda
Na opisanym wyżej rowie, który ciągnął się chyba wzdłuż całego stawu w którymś miejscu był mostek, przejście na łąkę. Esia pobiegła tam i kontynuowała spacer drugą stroną. Zawróciłam by ją zawołać bo szliśmy do auta i nie chciałam by na koniec zaliczyła bagno, ale Robin był szybszy i postanowił pobiec po Esię. Woda na całej powierzchni pokryta była gęsto rzęsą wodną, pewnie Pan Pies myślał, ze to stały ląd typu łąka i hycnął na pewniaka jak zając na trawę. Trzeba było widzieć jego zaskoczenie jak wychynął z błocka plując szuwarami i otrząsając się z obrzydzeniem (arystokracja na ogół raczy zanurzać łapki w czystej wodzie


