A ja bardzo lubię to pacanie łapką... no rozczula mnie, szczególnie, że idzie w parze z miną biednego niedopieszczonego pieska
Tak więc głaskam, jak paca. A potem przestaję, jak mi się znudzi. Po chwili ignorancji, czyli jak pacanie nie jest nagradzane głaskaniem, ustaje.
Jak pies był młodszy uczyłam, że głaskam psa jak łapki leżą na przy psie. Jak łapki pacały, odwracałam się bokiem albo zakładałam nogę za nogę i nie było głaskania. W efekcie pies wyrobił sobie nie-pacanie, a inni domownicy z premedytacją je przywrócili. W efekcie to pacanie polubiłam.
Pozatym, mam dobrze nauczone wysyłanie na miejsce. Jak nie chcę jakiś psich natarczywości wysyłam psa do psiego kąta, albo po prostu daję zwyczajną komendę na leżenie.
Jeśli chodzi o skaknie. Szczeniora głaskałam na powitanie, gdy łapy cztery łapy były na ziemi, a jak wyskakiwał to odwracałam się bokiem, starając się robić możliwie najmniej pobudzających ruchów, czyli żadne tam "aj aj idź piesku, bo mi płaszczyk pobrudzisz".
Skakania na gości nie było, bo od zawsze uczyłam że jak goście wchodzą to pies sobie siedzi na końcu przedpokoju i przyłazi tylko na zawołanie.