Może i najbardziej obrzydliwe, ale stosunkowo mało szkodliwe (zakładając, że były właściciel nie cierpiał na jakąś egzotyczną chorobę)
Jak Calvados w wieku niespełna 4 miesięcy gwizdnął z szafki parówkę w folii i połknął błyskawicznie bez gryzienia, weterynarz poradził, żeby na wszelki wypadek dać mu płynną parafinę, albo (bo nie było pod ręką parafiny) wodę z musztardą, żeby zwymiotował, bo podobno łatwiej wydalić w tę stronę...
"Podajcie mu to najlepiej strzykawką, bo to niedobre i nie będzie chciał wypić...." - radził.
Guzik prawda, Calvados wsiorbał to z miski i wyglądał jakby chciał jeszcze
Miał zwymiotować po ok. godzinie.... Ruszyło go po trzech dniach. Ale folii w tym nie było. Nie było jej też na drugim końcu psa, więc jestem skłonna wierzyć w słowa Hani, że ta folia jest taka byle jaka, że częściowo się strawi. Hania powiedziała też wtedy, że ogary lubią musztardę
Ogi zeżarł kiedyś kości z kurczaka zawinięte w jednorazówkę. Po kilku dniach wydalił qpę ze zgrabnie zwiniętym foliowym łańcuszkiem (bez kości

), a nie był już młodzieniaszkiem, co teoretycznie powinno utrudnić sprawę...