sarumanisthari pisze:Juz odstapilem od dwu tygodni od systematycznego szkolenia,bo widzialem ze ma chwilowo dosc. Hmm bardziej mysle ze poprzedniego dnia za bardzo wyszalala sie z dwoma ogarami i chyba jej sie zatesknilo
Myślę, że ona ma dość na nieco dłużej niż chwilowo…

Z mojego punktu widzenia wygląda to tak :
Masz czas, środki i na tyle samozaparcia, że byłeś z nią w stanie z nią pracować tyle czasu dziennie. Szczerze? Ja bym nie dała rady. I pisze tu tylko o sobie, nie o psie. Nie dałabym rady głównie ze względów czasowych ale i z powodu „ nie mam siły, nie chce mi się”
Czas jaki byłeś w stanie jej poświęcić świadczy o tym, że tobie się chce. Tylko…to trochę tak jakbyś wysłał 10 latka na kurs języka obcego i kazał się uczyć 5 razy w tygodniu po 1,5 godziny. Który by dał radę? Jakby się na ciebie patrzyli inni rodzice ?;)
Pies ma bardzo ograniczone możliwości koncentracji i zdecydowanie lepiej krótko z nim pracować i w porę przerywać – potem to i tak efektów nie będzie. Fakt, ja też kiedyś chodziłam na szkolenie trwające 1,5 godziny ale dwa razy w tygodniu. A te 1,5 godziny miało w sobie jeszcze dwie 15 minutowe przerwy w czasie, których psy bawiły się ze sobą.
Teraz szkoliłam sukę na szkoleniu godzinę tygodniowo + zabawy na spacerach. Z pracą w domu było różnie

(„ nie mam siły, nie chce mi się”)
Nie wiem co jej się w główce uroiło, że tak poszła w długą…nikt pewnie nie wie. Może zobaczyła coś co jej znajomo wyglądało. Na pewno bym jej przez jakiś czas nie puszczała w tych rejonach.
Poświęć jej te 1,5 godziny na spacerze ale cofnij się trochę. Tzn. weź długą linkę, ćwicz przywołanie na lince i staraj się mieć przy sobie różne atrakcyjne dla niej smaczki. Ja kupowałam najtańsze kabanosy w lidlu, psy lubią żółty ser (ale ja unikam albo symbolicznie bo upośledza węch), można wziąć suchą karmę i zamknąć na jakiś czas w pudełeczku z kawałkiem wędzonej ryby. Z resztą ryby są suuuper dla psów

Ostatnio od AniRe dostałam takie rybie smaczki na spacerze i myślę, że minę miałam z serii „bezcenne” bo wydawało mi się, że mam psa na pilota. Wystarczyło, że powiedziałam „ Ło…” - nie musiałam kończyć

Można kupić też małe suszone rybki i pociąć na kawałki. Zobacz co na nia najbardziej działa i urozmaicaj.
Oprócz smaczków możesz spróbować z jakąś piszczącą zabawką. Ale wtedy jest to zabawka tylko spacerowa i tylko dajesz jej na trochę (np. dwa, trzy rzuty) i zabierasz, żeby skończyć w momencie kiedy to jest dla niej najbardziej atrakcyjne (my mamy taką piłkę z ogonkiem

). Można się z nią poprzeciągać sznurkiem. Można pochować jej zabawki . Tak, żebyś to ty jako sprawca zabawy był najatrakcyjniejszy na świecie a nie jakieś migające na horyzoncie znajome coś…
Pobaw się w chowanego – dobrze jak jest druga osoba i kontroluje ją na lince a ona ma za zadanie szukanie ciebie. Ale wtedy najlepiej nagradzać ją nie tyle smaczkiem co okazywać radość sobą (chwalenia, czochranie, chwila wspólnych podskoków)
Ja się czasami bawię w berka (nie wiem czy to właściwe określenie tej zabawy bo mnie ciężko wprawić w ruch

). Podkręcam sukę, żeby się rozbiegała (głupawka), j ak ucieka, chwilę gonię ale potem zwrot i zaczynam sama uciekać . Jak przybiega – radocha

Jakkolwiek sloganowo by to nie brzmiało to to „tworzenie więzi” jest ważne.
Ona pewnie jeszcze nie raz cię nie posłucha. Łoza miała super przywołanie jak na ogara…a teraz bywa różnie (18 m-cy). Mam wrażenie, że dopiero teraz się buntuje.
Jeżeli masz podejrzenie, że to może być związane ze zbliżającą się pierwszą cieczką – tym bardziej linka.