Marzenie stało się rzeczywistością - mamy Korka, syn Jemioły, zwanej Lili i Hultaja. To jeden ze znanej bandy dziesięciorga braci i sióstr z Liliowych Łąk

Spryciarz uwiódł nas od pierwszego wejrzenia. Nie wiem, jak to zrobił, chyba zastosował Słynne Ogarze Spojrzenie... Nastąpił tak zwany coup de foudre i odjechał z nami w siną dal

Pierwszy etap: urokliwy ogród znajomych poznańskich, na drugim końcu miasta. Dzielnie zrobił siku, został bardzo obficie pochwalony i następną godzinę spędził z Zosią i z pelargoniami, oraz z multum innych prześlicznych roślin, kwitnących i nie

Wyposażona byłam w niezbędne sprzęty, omówione szczegółowo w wątku o szczeniętach. Wszystko bardzo się przydało - najbardziej ręczniki papierowe

Korek nader dzielnie zniósł pierwszą, dosyć długą, podróż samochodem. Dwie trzecie zwyczajnie przechrapał, przytulony czule do moich butów. Potem była przerwa na siusiu i picie, oraz krótki spacerek. Następnie znowu chrapanko. I - jak to bywa we wszystkich bajkach - kryzysik... Obudził się - mam wrażenie, że przede wszystkim głodny. Nic dziwnego: wieczór, samochód, trzęsie, a on ma zaledwie wspomnienie śniadania w brzuszku. Najpierw znacząco trącał mnie nosem. Później wspiął się i wlazł mi na kolana. Następnie dyskretnie zsunął się z powrotem, powymiotował sobie kilka razy taktownie na różne szmatki - nie zaś na kolana pańci!

Dalej było rozmaicie. Troszkę piskotał. Wzdychał głęboko. Popatrywał na mnie z głębokim wyrzutem. Jęczał melancholijnie. Podziwiałam rozmaite pozycje, które przybierał do drzemki, od czasu do czasu - doprawdy, z trudem przełykałam ślinę, patrząc na to zupełnie niemożliwe wygięcie szyi i łebka, wtulonego pod kątem prostym w moją nogę...
W końcu zajechaliśmy, próba krótkiego spaceru - bezowocna w sikanie



Nieśmiało zwiedził dom, pożarł spore ilości RC, pił i pił, i pił, biedaczysko... Wzgardził wszelkimi zabawkami, olał łososiowe serduszka, nie miał najmniejszej chęci do zabawy, aż w końcu padł nieżywy na miękkiej wykładzinie w pokoju Juniora. Został szybko przeniesiony na swoje legowisko, z kocykiem wymemłanym uprzednio przez mamę. Godzinę później zaobserwowałam pijackie pałętanie się w kierunku miski z wodą i równie pijacki powrót na leżysko

Chrapie i chrapie, ja też się kładę, bo kto wie, o której zostanę obudzona

Zdjęcia jutro!