zybalowie pisze:Tak sobie myślę... jakie to musi być szczęście mieć tyle szczeniorów pod dachem. W ogóle mieć tyle psów.
Ech, chciałabym kiedyś mieć podobnie. Tylko że ja jestem bardziej rozsądna, niż romantyczna, i dopóki nie będę mieć odpowiednich warunków, nic z tego

Zostaje pomarzyć... O, jak ja ci Haniu zazdroszczę...
To jest tak - jest czego zazdrościć i nie ma czego zazdrościć.
Jak wszystko jest ok to jest super. Oczywiście poza masą dodatkowych obowiązków, nieprzespanymi nocami, zdenerwowaniem czy trafią do odpowiednich domów, czy będą miały entropię, czy to skojarzenie w ogóle miało sens itp. Ale poza tym naprawdę wiele radości i możliwość obserwowania rozwoju maluchów.
Ale jak nie jest ok to chyba nie ma czego zazdrościć.
Po pierwszym miocie twierdziłam, że nigdy więcej. Urodziło się 10 szczeniaków, żaden nie przeżył. Umierały pojedynczo przez trzy tygodnie, miały herpeswirozę, którą Dumka złapała w czasie krycia lub już podczas ciąży.
Czasem trzeba podejmować decyzje o uśpieniu szczeniąt - bo np urodziły się z rozszczepem podniebienia.
Czasem umiera szczeniak - i choć robisz wszystko, żeby go uratować, jesteś zupełnie bezsilna (z trzech cavalierków został tylko Elemelek, Emka zachłysnęła się mlekiem matki co skończyło sie zapaleniem płuc i choć ratowaliśmy ją przez dwa tygodnie, naprawdę robiąc wszystko co można, nie udało się).
Odchowuje się te szczeniaki, chucha, dmucha, dba itp. Idą potem do nowych domów i tez czasem jest super. A czasem okazuje się, że ojej szczeniak sika, i chyba trzeba go oddać do hodowcy. Albo np po kilku latach rozpada sie małżeństwo i nie ma kto zająć się psem. Albo dzwonią z Gdańska, że pies z numerem tatuażu takim a takim znalazł się w pociągu bez właściciela. Albo, albo, allbo. A przecież patrzy się na przyszłych nabywców jak teściowa
zybalowie pisze:
Tak sobie myślę, że zawodowi psiarze są już tak zahartowani w boju, że niewiele im przeszkadza...
Nie wiem jak inni ale chyba nie ma rzeczy, które przeszkadzały mi na początku a teraz nie robią na mnie wrażenia. A umieranie szczeniaka robi na mnie za każdym razem większe wrażenie - bo każdy szczeniak to kolejny mój pies, który odchodzi.
Ale ogólnie - polecam

. Obserwowanie maluchów od momentu urodzenia, ich dorastania, kontaktów z matką, z innymi psami, tego jak się uczą, jak poznaja świat, radości przyszłych włascicieli - bezcenne

Tylko trzeba mieć warunki, albo kase na remonty, odporność psychiczną i mało wrażliwy węch
