Strona 85 z 127
Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:05
autor: hania
Zamknij się w łazience do 24.00. Tylko nie bierze ze sobą zbyt duzego zapasu jedzenia, bo jeszcze wybuchnie...
Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:12
autor: zybalowie
hania pisze:Zamknij się w łazience do 24.00. Tylko nie bierze ze sobą zbyt duzego zapasu jedzenia, bo jeszcze wybuchnie...
Nie mogę. Za godzinę jestem umówiona a potem jadę z psem na szczepienie. To rodzi całe spektrum nowych możliwości dla bakcyla piątkowych nieszczęść
A ponieważ mam dzisiaj tzw. deadline'y na zamówienia, czuję, że wywali mi się komputer albo wyłączą prąd...

Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:15
autor: EiMI
Nie kracz Zybalowa, nie kracz! Piątek to wspaniały dzień, zaczyna się weekend - długi na dodatek

Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:17
autor: zybalowie
Piątek dzień wspaniały, weekend też się dobrze zapowiada, ale akurat święto zmarłych to dla mnie dzień tak sobie radosny, od kiedy już nie tylko dziadków na grobach odwiedzam

Kiedyś lubiłam to święto a teraz mnie nastraja depresyjnie.
Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:21
autor: EiMI
Ale nie myśl dziś o tym. No co za kobieta.... Człowiek chce w nią tchnąć nieco optymizmu, a ona uparcie brnie w czarnowidztwo!
Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:23
autor: zybalowie
Dzisiaj jestem usprawiedliwiona!
Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:36
autor: qzia
Dla kogo długi weekend to się okaże. Ja dziś mam dyżur, w niedzielę dyżur i we wtorek dyżur. Oj będzie długi weekend nie ma co.

Tez czarno to widzę.
Kasia
Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:36
autor: BasiaM
Zybalowa pecha to ja mam
Ze mnie taka sierota, że potrafię nogę skręcic wychodząc z łóżka
Nie jestem już w stanie policzyć wszystkich zwichnięc, przeciętych paluchów i wybitych palców po psim spacerze
Uchaty jak Moziu też tak ma, że jak zobaczy kumpla albo kogoś kogo bardzo lubi to zachowuje się jakby go z procy wystrzelili
Nie robi tak zawsze ale zdarza mu się

Pamiętam jak kiedyś zimą, stoję z koleżanką, rozmawiamy i nagle ląduję na jej butach
Uchaty tylko patyczka chciał kumplowi zabrać i tak jakoś pociągnął mnie za sobą
Co do straży miejskiej .... temat rzeka. Po tym co napisałaś odniosłam dziwne wrażenie, że oni albo szukali sponsora na śniadanie albo mają prowizję od wystawionych mandatów.
Na naszym osiedlu są tak bezczelni, że chodzą za kobietami pod drzwi domu i rządają opłaty w kwocie 20zł za to, że pies biegał luzem w krzakach za osiedlem albo nie miał kagańca.
Śmieszne jest to, że te kobiety to babcie z yorkami albo innymi małymi kurduplami
Babcia się boi panów w mundurach więc dwie dychy ze skarpety zawsze wyciągnie
Ja na szczęście nie miałam przyjemności spotkać się z owymi panami ... raz mnie zobaczyli ale chyba wystraszyli się psów

Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:43
autor: EiMI

A my nie mamy straży miejskiej

u nas na wsi

Ale w mieście też nie ma.
Re: Mozart - pies przeprowadzakowy ;-)
: piątek 28 paź 2011, 10:43
autor: zybalowie
BasiaM pisze:
Uchaty jak Moziu też tak ma, że jak zobaczy kumpla albo kogoś kogo bardzo lubi to zachowuje się jakby go z procy wystrzelili
U nas sygnałem wywoławczym jest w zasadzie jedna jedyna rzecz: żarcie!
I nie ważne, czy podwędzane kabanoski od pana dozorcy czy podgniły kawałek chleba na trawniku. Gdybym miała opisać swojego psa w tym momencie, to puszczając wodzę wyobraźni opisałabym go jako takiego świra z kolorowymi spiralkami w oczach...
Jego łakomstwo ma dwie strony - bardzo fajnie pomaga w nauce, ale powoduje głupie zachowania na spacerach.
Jedyną rzeczą, która przeważa nad żarciem jest zapach. Więc mój pies głuchnie w dwóch sytuacjach: jak jest co zeżreć i jak jest do czego przyssać nos. W zasadzie wszystko zgodnie z oczekiwaniami

ale o ile z zapachem jestem wyrozumiała to akcje z żarciem mnie wkurzają.
Co do straży miejskiej to mnie kiedyś przytkało jak na spacerze w pewnej części miasta podeszła do mnie starsza pani z psem na smyczy i obkagańczonym i ostrzegła, żebym załozyła psu kaganiec bo tu chodzą i dają mandaty za brak kagańca. Tylko, że u nas już od kilku lat w przepisach stoi, ze
albo smycz,
albo kaganiec. Pani nie wiedziała i płaciła...