Konkurs w Jarach to niezwykłe przeżycie.

Pomimo braku sukcesów bardzo się cieszę z wyjazdu. Ponieważ z reguły wychodzę na "panią z miasta co przyszła z pieskiem do lasu" to poziom został utrzymany.

Z mojego Rysia jestem nawet zadowolona. Ścieżki obie zrobił całkiem ładnie. Powoli, spokojnie jak to on. Otok jak zwykle poplątał wokół drzew, ale że pieknie się naprowadza to mu wybaczam. Drugiego dnia zdecydowanie mniej krwi wylane niż pierwszego ale dał chłopak radę. Co do zagrody to młodziak zaaferowany dzikiem i mnogością zapachów zapomniał szczekać. Dzika znalazł, ganiał ale milczkiem. I tu nauczka dla mnie. Ryś do tej pory wchodził do zagród z dzikami statecznymi, dużymi i raczej mało biegającymi. Taki dzik to stoi i wkurza ogara.

No to się na niego szczeka.

Ale jak dzik tak szybko ucieka

to nie ma czasu na szczekanie. Trzeba gonić i pilnować.

Wiejski gamoń i już. Zabrakło mamusi, która pięknie głosi.

Drugiego dnia to myślę, że piękna kobieta mu w głowie zawróciła.

Tak się chłopina starał, że znowu zapomniał o szczekaniu. Trochę na Kozuchę liczyłyśmy z Anią, że zacznie głosić, ale jak widać panie z Warszawy, mądrala i gamoń to nie za dobry zestaw. Przed nami jeszcze dużo pracy.
Ale za rok drżyjcie Jary.

Weźmiemy mamusię, gamonie i jakoś damy radę.
Ogromnie cieszy piękna praca ogarów i ich ilość na konkursie. Chylę czoła przed Gryfną

i jej ekipą

. Psy bardzo piękne i jak widać doskonałe użytkowo. Zagajek to mój idol i zawsze będę się nim zachwycać. Wielkie dzięki dla "przegranego" Krzysztofa z Cyranem i Edziem, za podtrzymywanie na duchu i przemiłą atmosferę. A jego końcowe "gratuluję sukcesów" setnie nas ubawiło z AniąW, bo razem wychodziliśmy "na tarczy". Sarcia jak zwykle bardzo starała się dla swojej pani.

Piękny sukces obu dziewczyn. Co tam, że sędziowie trochę pomogli.

Cieżka praca i upór Małgosi dał owoce. Runo zadebiutował wspaniale. Ach te Niemczańskie Wzgórza, zawsze muszą być przed Psią Cometą.

Ł-Bohun to stary wyjadacz, więc nawet nie wspomnę o jego dobrej pracy. Co do Pana Janiaka to droga Kasiu wszyscy drżeliśmy o jego kondycję i serce. Ale jak wszyscy wiedzą, posiadanie ogara to jednak wyzwanie godne zdobywców ośmiotysieczników. Trzeba mieć i siły i serce mocne i w nogach trochę pary.

Widok był przepiękny i niezapomniany. Biegnący czarny dzik, za nim Łowna a za nimi pan Krzyś. Wszyscy głosili choć każdy inna melodię. Cieszy sukces Polki pierwszego dnia. I to, że jako pies w rękach Kartawików pięknie się pokazała.
Jednym słowem Psia Cometa już montuje ekipę na przyszły rok. Kuba zostanie stałym delegatem poznańskiej wystawy a my na JARY.
Na koniec dodam, że kolejny rok sąsiad robi dokładnie w tym terminie wesele swoich dzieci i że znowu nie poszłam. Mam przechlapane we wsi.