Ja bardzo nie lubię patrzenia na wszystko wokoło z perspektywy pieniądza...Przypisywania wszystkim wokół jako jednej motywacji działania "opłacalności". Owszem wiem, że są tacy "interesowni" i pewnie nawet do ich policzenia potrzeba więcej niż palców jednej ręki. Jednak jeżeli ktoś w kółko powtarza, że inni robią coś tylko w interesie....to zaczynam mieć wrażenie, że albo on sam patrzy na świat z tej perspektywy albo dodatkowo, że zazdrości, że i jemu nie "skapnęło"
A jakby tak spojrzeć szerzej to gorszą motywacją działania od pieniędzy bywa ludzka zawziętość i chore ambicje.
Ja w sumie byłam na 5 imprezach mających charakter konkursu ( raz jako obserwator).
Co by pokazać drugą stronę medalu:
Przechlewko 2010 - mimo, że większość uczestników konkursu zapłaciła za kurs poprzedzających wielu z nich odpadło....Główny powód moim zdaniem - fatalna pogoda do pracy na ścieżkach. Ale jakoś to nie wzruszyło tych "opłacanych"

Ożarów - próby pracy. Bardzo wielu (myślę, że w porywach do 50%) właścicieli to "cywile" robiący obowiązkowe próby swoim wyżłom. Miła atmosfera, wśród składu sędziowskiego kobieta

Piotrków - tu chyba byłam potraktowana na początku trochę z przymrużeniem oka, bo pierwszy start konkursowy i panowie uprzejmie mi tłumaczyli co i jak

Suchodół - na ścieżce za mną szły dwie panie : sędzia i asystentka. To chyba można podciągnąć pod "solidarność jajników"
Uśniaki - tu było ciężko, bo faktycznie wyszło, że jednak laik jestem( nie żebym uważała się za speca

) ale ze ścieżki zeszłam zachęcona a nie zniechęcona.
Kompleksów brak...no przynajmniej na tym tle

Wiem, że nie mam psa ściśle użytkowego a tylko sprawdzonego pod tym kątem i to mi wystarcza

Uważam, że konkursy nie są teraz tanimi imprezami ale też i ich oprawa zawsze była naprawdę fajna ( Uśniaki były dla mnie taką wisienką na torcie). Płacę, bo chcę się w to bawić a nie dlatego, że pragnę się wkupić w czyjeś łaski.
Płaciłam też w życiu za kilka warsztatów - właściwie wszystkie do tej pory nie kończyły się konkursem. Płaciłam ( czasami naprawdę niewielkie pieniądze w porównaniu do wkładu pracy organizatorów), bo chciałam się czegoś nauczyć, poćwiczyć i miło spędzić czas ....Płaciłam, bo uczyli mnie sędziowie / praktycy a więc osoby, które znają się na rzeczy (choć podejścia miewają różne

) i nie sądzę, żeby robili na tym kokosy...
Bardzo chętnie pojadę sobie na taką imprezę w nowe miejsce więc węszynosko śmiało rozwijaj skrzydła - znajdą się tacy co chętnie zostaną pod nie "przygarnięci"...nawet jeżeli musieliby "słono" za to zapłacić

I nie daj się sprowadzić do funkcji zaopatrzeniowca i kucharki
