Dziękujemy za życzenia, działają
Dzisiaj już nie było kroplówki, ale jeszcze raz antybiotyk i steryd.
Co do objawów babeszjozy, to tylko dzięki temu, że jednak jesteśmy, tak, jak pisała kiedyś i o sobie AniaW, bardzo skoncentrowani na Iskruli, udało się nam w porę zadziałać. Bo takich typowych objawów jeszcze nie było... Oczywiście i to takźe, że mam tragiczne doświadczenia z babeszjozą nie było bez znaczenia. Od czwartku do soboty zdjęliśmy z Iskry trzy opite kleszcze, co biorąc pod uwagę nasze okolice, oznaczało, że raczej trzeba się spodziewać choroby. No więc ciągła obserwacja, jak się zachowuje, czy spojówki różowe i wilgotne, czy siusiu żółte, czy ma apetyt, czy nie osowiała, czy normalnie się porusza, czy pije wodę. Tu nie było niczego niepokojącego - wszystko OK! Aż Iskra miała mnie dość
W niedzielę pojechaliśmy w gości. Po powrocie dostała michę, ale zjadła ją bez normalnego u niej apetytu, nawet zostawiła. W poniedziałek wybierałyśmy się na poranny spacer, przy furtce zauważyłam, że tak trochę ziaje, co mnie już trochę zaniepokoiło. Na spacerze niby normalnie się zachowywała, brała smaczki, piła nawet dwukrotnie wodę z glinianek, ale to nie była zwykła jej spacerowa werwa. Po powrocie do domu dostała poranną porcję karmy, ale jej nie zjadła, tylko położyła się na posłaniu na dworze, zamiast chwycić przynajmniej dwa korale z miski i lecieć do domu, żeby asystować nam przy śniadaniu. To już nie na żarty nas zaniepokoiło. Zmierzyliśmy, ok. 10.00 Iskruli temperaturę - 38,6. Więc OK. Postanowiliśmy jednak sprawdzić krew, zwłaszcza, że to nie nastręczało żadnych trudności, bo od niedawna w naszej miescowości otworzono lecznicę działającą 24 godziny. Upewniłam się, że pracują, Iskrulę ok. 12.00 w samochód. W lecznicy badanie temperatury 39,5. Ale może to stres, bo strasznie się zapierała przed wejściem do lecznicy. Z ucha pani doktor pobrała krew, zrobiła rozmaz. Mówi nam, że oglądała krwinki z każdej strony, ale pierwotniaka nie ma. Śluzówki nadal wilgotne i różowe. Umówiliśmy się, że wrócimy wieczorem, zrobimy rozmaz jeszcze raz. W międzyczasie przyjęliśmy w domu gości

Ok. 18.00 zmierzyliśmy Iskruli temperaturę 40 stopni. Żarty się kończyły. Wracamy do lecznicy. Tam temperatura już 40,5. Pani doktor pobiera krew i zakłada wenflon. Po 10 min mamy wyniki krwi - nie są na szczęście niepokojące. Pani doktor pobiera następnie z ucha dwa rozmazy. Szuka długo. Znajduje w drugim rozmazie dwie zakażone krwinki. No to wiemy już co jest! Iskrula dostaje kroplówkę, imizol, antybiotyk, steryd i wit. chyba, B12. Pod koniec kroplówki wzięła już do pyska dwa smaczki, czym wprawiła w osłupienie panią doktor
Jak widać każda zmiana w zachowaniu piesa, może być niepokojąca. Uważam, że w przypadku babeszjozy nie ma czegoś takiego, jak przewrażliwienie. Jeśli coś nas niepokoi w zachowaniu psa, to trzeba reagować. Liczy się czas.