Bea100 - nie bardzo Panią rozumiem.
1. Nie mówimy o suce, która - i to też dziwne, ale nie o tym teraz - wróciła do poprzedniej właścicielki i ...
2. ...o psie, którego właściciel umarł był - a więc stracił możliwość dokonania takiej czynności prawnej jak sprzedaż czegokolwiek. O jakich spadkobiercach Pani mówi, jeśli losem psa zajęła się córka znajomych właściciela?
3. Pies otrzymał wyprowiantowanie i odzienie z funduszu. I ja rozumiem, że karmę zjadł, ale obrożę i smycz też zjadł?
(Co kto mu podarował od siebie z serca, to jego sprawa. Mówimy o funduszu.)
Pies nie został odłowiony na ulicy, został zabrany z domu. Można było zadbać o odebranie jego własności. -
Chyba, że nie można było, bo na przykład groziło mordobiciem... psy zostały porwane, uprowadzone, bo nie chciano ich wydać....
Te pytania są konsekwencją robienia z forum targu próżności. Wpadania w zachwyty nad ludźmi, o których się nic nie wie, a potem ukrywania za wszelką cenę "kompromitujących szczegółów" , które nota bene są tylko faktami.
Przecież nikt tu nie jest idiotą i wie, że jak pies idzie do zupełnie obcych, nieznanych ludzi, to nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja . I tu ni mamy do czynienia z niczym innym.
Mogłabym tak długo, ale jest niedziela, a ja jeszcze nie wypiłam kawy... i mi się nie chce.
Wnioski mam takie:
1. bezwzględnie prawda i tylko prawda, bez owijania w bawełnę i lukrowania rzeczywistości.
3. mniej piania z zachwytu i peanów na cześć każdego, kto po prostu chce mieć psa i pasuje mu układ za free z gratisem. Więcej dystansu i krytycyzmu, a przede wszystkim autokontroli i samokrytycyzmu. Śpiewać pieśni, to możemy tym, którzy naprawdę wzięli do siebie psa który nie jest im do niczego potrzebny, ale trzeba mu pomóc.
Np. ja wzięłam Etnę, bo chciałam drugiego ogara, a ona mi pasowała i była w potrzebie. Moja sprawa - moje koszty. Nie oczekuję niczyjej wdzięczności z tyt. mojego egoizmu.
AniaN przygarnęła psa w potrzebie, pokochała i dała mu dom na zawsze. Nie był jej potrzebny, był URATOWANY. CHWAŁA DLA ANI I JEJ RODZINY
3. jeśli pies za naszym pośrednictwem trafia do jakiegoś domu, a my go sponsorujemy, przewozimy, dowozimy, wyposażamy etc. i ktoś to fizycznie robi i niejednokrotnie zobowiązuje się do zaglądania do psa... to myślę, że nie ma znaczenia czy to forumowicz czy pracownik schronu z umową adopcyjną w garści.
Wiem, nie zawsze idzie po naszej myśli i nie zawsze da się sprawdzić sytuację, ale przecież o to nikt do nikogo pretensji nie ma.
4. Fundusz to nie studnia bez dna, a pieniądze są "wspólne" i nikt nie ma prawa do autorytarnego podejmowania decyzji o wydatkach. Nie mówią o głosowaniach przez tydzień, ale nawet w nagłych przypadkach (a tu była jednak akcja zorganizowana) BasiaM nie może być traktowania jak bankomat. "Ja zdecydowałam i kupiłam, a ty mi teraz oddaj" - no nie! Może chociaż telefon do Basi przed zakupem? Nie sądzicie? W jasnych przypadkach konsultacje społeczne nie są potrzebne, ale przyzwoitość wymaga, żeby to choćby z jedną osobą uzgodnić - np. z Basią, która dysponuje funduszem.
I naprawdę nie chodzi mi o to, żeby Wilga

, która się poświęciła i wykonała kawał dobrej roboty nie otrzymała zwrotu kosztów. Chodzi o przestrzeganie pewnych zasad, które tyle razy były już wałkowane, a mimo to zdarzają się sytuacje, kiedy o nich zapominamy albo nie zostały przez nas przewidziane. Nikogo personalnie nie atakuję i do nikogo nie mam pretensji, a jedynie wyrażam swoje zdanie na temat sytuacji, które rodzą wątpliwości - nie tylko moje (bo jednak forum nie jest jedynym miejscem i sposobem, w jakim się ze sobą kontaktujemy i rozmawiamy).