Ponieważ Basia przytoczyła przykład Dusi to się wtrącę w wątek: Dusia od momentu wyjścia Ludwików (poprzednich właścicieli) od nas z domu od razu zaczęła rzucać się z zębiorami na Łycka i Czesną. Łycek natychmiast się poddał i zaczął chować się przed nią do łazienki, Czesna trochę sie odgryzała ale niemrawo. Łycar bał się wejść do pokoju, jeśli w progu leżała Dusia. Chował się, ślinił, panikował bardzo. Na moje "nie wolno", "waruj", "na miejsce" Dusia nie reagowała. Ktoś mi kiedyś powiedział, że psy same muszą się dogadać - więc czekałam cierpliwie. Sytuacja zrobiła się taka, że Dusia zaanektowała sobie mnie i nie dopuszczała Łycka i Czesnej do mnie. W końcu zaatakowała Czesną, ona się odryzła, zaczęły sie gryźć, zanim je rozłączyłam to Czesna Dusi przegryzła łapę. Myślałam, że coś ją to nauczy, ale na drugi dzień rzuciła się znów z zębiorami - wtedy wkroczyłam do akcji (a powinnam dużo wcześniej) i po swojemu ustawiłam psicę - wybiła sobie z głowy, że ona rządzi i dominuje. Teraz jest błogi spokój, wszystkie psy bardzo się kochają, bawią razem, jedzą w tym samym czasie, Łycek przestał się bać, Dusia przestała ich terroryzować. Na dworze szaleją ze sobą. W domu - wszędzie razem. Jak rozdzielam smakołyki - wszystkie czekają na swoją kolej. Stały się stadem po prostu. Próby dominacji występują wyłącznie w zabawie, ale nie ma agresji i rzucania się z zębiorami.
Życzę powodzenia, super, że masz fachową pomoc - ja musiałam poradzić sobie "na intuicję" opierając się na moich końskich doświadczeniach (w sensie życia w stadzie). Jestem pewna, że Igra zaakceptuje nową sytuację bardzo szybko, wydaje mi się, że takie zachowania u obu suk (Dusi i Igry) wynikły z tego, że one nagle straciły swój dom, straciły poczucie bezpieczeństwa, wydało im się, że są zdane tylko na siebie w zupełnie obcym środowisku, jeśli przekonać, że przewodnik stada, że bezpieczeństwo to pan/pani to wszystko się bardzo dobrze ułoży.
Trzymam mocno kciuki, życzę Wam aby ułożyło się tak dobrze jak u nas
