Takie rzeczy się dostaje, za grzeczne siedzenie w klatce pod nieobecność pańci:
Nie wiem co się mojemu psu w głowie poprzestawiało, ale naprawdę zaczął spokojnie znosić naszą nieobecność. Ostatnio znowu nagrałam go na dyktafon, i przez 60 min osłuchu delektowałam się błogą ciszą, dźwiękiem chlupotanej wody i jednym beknięciem
Zastosowałam się do forumowych rad i zaczęłam go za dnia trochę olewać - nauczył się zajmować sam sobą. Bardzo chłodno wyglądają też nasze powitania po powrocie - klepnięcie po zadzie, dobry pies i koniec.
Jestem cała w skowronkach, bo mogę spokojnie pracować w domu, albo wyjść coś załatwić na miasto, a pies nie zawraca mi gitary. Ożywia się na hasło "spacer" i "przynieś misia". Generalnie z biegiem czasu wyrasta z niego rewelacyjny towarzysz - bardzo przyjemny we współpracy pies.
Uwielbiam go po prostu.
EiMI pisze:Calv tylko łapę zaczął podnosić... i to nie zawsze
A Moziu nie...

No dobra, będzie tak z trzy razy, licząc z wczorajszym zadarciem nogi...