Strona 61 z 127
Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 09:21
autor: EiMI
Dziwisz się

pewnie myślał, że chcesz amputować mu jajka

Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 09:32
autor: zybalowie
EiMI pisze:Dziwisz się

pewnie myślał, że chcesz amputować mu jajka

Też bym pewnie histeryzowała, jakby mi ktoś z pęsetą coś przy klejnotach kobinował...
A najlepsze, że skubaniec doskonale wyczuł, że coś się święci. Leżał sobie na plerkach, mizianie po brzuchu odchodziło.... Poszłam do łazienki po pęsetę, a piesek myk - do klateczki, na płasko i wyleźć nie chce.
Takiego wała jak Polska cała, nie będziesz mi tu babo jakiś operacji na jajkach odstawiać!
Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 09:37
autor: EiMI
Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 10:22
autor: AsiaB
Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 11:33
autor: BasiaM
zybalowie pisze:Takiego wała jak Polska cała, nie będziesz mi tu babo jakiś operacji na jajkach odstawiać!
A co ty sobie babo myślałaś

Że będziesz mu przy jajkach kombinować a on będzie Cie jeszcze po twarzy lizał ?
Mądry pies , bardzo mądry

Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 11:36
autor: BasiaM
PS. co do kleszczy to osobiście pęsety nie polecam. Kleszcza można łatwo "urwać" a powinien wyjść cały.
Ja mam takie łapki i sprawdzają się świetnie. Uchaty nawet nie czuł, że coś mu robię
http://allegro.pl/kleszczolapki-haczyk- ... 17525.html" onclick="window.open(this.href);return false;
Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 13:48
autor: AsiaB
Super sprawa te łapki, zaopatrzyłam się w zeszłym roku . Sprawdzają się w stu procentach i cena jest przystępna. Mozart nawet się nie zorientuję że mu dłubiesz w zakazanych strefach

.
Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 16:11
autor: zybalowie
Oooo dzięki
Chyba się w to uzbroję. Pęsetą było naprawdę trudno robala nie rozgnieść.
Re: Mozart
: czwartek 05 maja 2011, 16:13
autor: BasiaM
Na prawdę polecam te łapki

W komplecie są dwie sztuki na większe i mniejsze okazy
Pies nawet nie wyczuje jak będziesz tym wyjmować

Re: Mozart
: niedziela 08 maja 2011, 16:26
autor: zybalowie
Moziu i dzieci, hm...
Dzisiaj po raz kolejny przekonałam się, jak delikatny i pełen wyczucia potrafi być mój pies w relacjach z dzieciakami. Aż żałuję, że nie wzięłam aparatu. Zbieraliśmy się już do domu, pies był na smyczy, kiedy pojawiła się rodzinka z dziećmi - dwa wózki i dwie małe dziewczynki, w tym jedna urocza, mała pokraka, która całkiem niedawno nauczyła się chodzić.
Na widok psa rzuciły się oczywiście do przytulania i głaskania, na co rodzice w pierwszym odruchu zareagowali paniką. A Mozart?
Położył się na boku i pozwolił robić ze sobą wszystko. Żadnego pogryzania po rękach, machania łapą, żadnych gwałtownych ruchów.
Pozwoliłam dziewczynce wyczesać psa, a ten pokornie i bez skargi dał się wyczesywać, nawet na ogonie. Bardzo delikatnie bawił się piłką, pozwalając zabierać ją sobie z pyska.
I może jako pointa historia sprzed kilku tygodni. Moziu pomyka po ulicy z kością w pysku, a zza rogu wyskakuje grupa dzieciaków i dobiegają do psa. Jedna z dziewczynek wsadza mu rękę do pyska i chwyta kość. Mi się robi oczywiście gorąco i odciągam psa.
A on?
Pokornie i grzecznie wypluwa kość i siada na zadzie - bez najmniejszych objawów sprzeciwu. Nic, żadnej reakcji.
_____________________________________________________________________
Ech... chciałam zamieścić film z naszego wczorajszego wypadu w plener, ale zdaje się, że program do montażu mi się zawiesił na amen... No i zostało mi tylko kilka zdjęć. Mozart wrócił do domu padnięty jak koń po westernie i odsypiał do rana. Nie dziwota - od rana do wieczora zwiedzał las szalał (tak, to właściwe określenie...) z psami, ganiał za kijkami i, rzecz jasna, dostawał kiełbaski i przysmaki od życzliwych nieznajomych...