Przyznam, że nie rozumiem.ZbyszekC pisze:z uwagi na autorkę zdjęć w nim wykorzystanych![]()
Kto tam wie czy przywiązanie do praw do zdjęć wśród posiadaczy miotu R z NG nie jest rodzinne
Na prawie autorskim się nie znam, więc się nie wypowiem.
Przyznam, że nie rozumiem.ZbyszekC pisze:z uwagi na autorkę zdjęć w nim wykorzystanych![]()
Kto tam wie czy przywiązanie do praw do zdjęć wśród posiadaczy miotu R z NG nie jest rodzinne
Generalnie prawo prasowe określa to dokładnie, trzeba mieć zgodę autora materiału i zdjęć na publikowanie tego w całości lub w częściach. Oczywiście w praktyce taką zgodę łatwo dostać bo autorowi zależy na promocji tematu, nazwiska. Oczywiście trzeba pokazać też żródło.ZbyszekC pisze:Kasia jest bardzo czuła (i słusznie) na wykorzystywanie publiczne jej zdjęć bez jej zgody.
A tu ja zaprotestuję. Uważam i zawsze będę uważać, że labek to najlepszy pies na świecie. Oczywiście trzeba mu poświęcić trochę czasu ale i tak o wiele mniej niż ogarowi. Może i czasami coś tam w domu poniszczy, złapie i zaaportuje Ci kurę, pogoni kota ale i tak masz mniej stresów niż z wiecznie polującym, rozbieganym ogarem. Oczywiście uwielbiam ogary i nie zamienię swoich gamoni na labki ale do normalnego życia i tak się nie nadają. Trzeba mieć tę odrobinę świra w sobie, żeby wytrzymać z ogarem.Iza i Sławek pisze:Postarajcie się spojrzeć na zagadnienie z dalszej perspektywy. My znamy, kochamy ogarki ze wszystkimi ich wadami. Osoba dopiero wchodząca w psi świat, po przeczytaniu artykółu, ominie szerokim łukiem OP, kupi sobie np. Labradora, będzie miała dokładnie takie same przejścia jak te opisane ale będzie opowiadała wszystkim, "jak to dobrze, że nie kupiła ogara"
I tylko proszę nie traktować tego jako atak na Agnieszkę lub totalną krytykę całego wywiadu - jest świetny.
Ja Gawrę tez kogę odwołać jak idzie za zwierzyną. Frajdy nie wiem bo jeszcze, całe szczęście, nie miała okazji. Ale ilość pracy, którą musiałam w to włożyć jest zupełnie nieporównywalna do ilości pracy, którą wkładam np w owczarki żeby na spacerach były grzecznymi, przywoływalnymi pieskami.Iza i Sławek pisze: Wszystkie wymienione psy łączy też jedna cecha (mogę jeszcze kilka przykładów podać) Można je było odwołać nawet jak szły za zwierzyną.
Jak dla mnie to, że ogar się ślini czy gubi sierść trudno nazwać porażka wychowawczą. I choć akurat moje aktualne suki ślinią się mało to np Dumka potrafiła się zapluć zupełnie konkretnie. A odnośnie innych rzeczy - nie wydaje mi się, żeby ktoś napisał, że się nie da. Ciągle za to się powtarza stwierdzenie, że w niektóre rzeczy (np przywołanie) trzeba włożyć dużo pracy, dużo więcej niż z wieloma innymi psami. Komuś może się po prostu nie chcieć. I ja jestem w stanie to zrozumieć bo jest wiele ras i każdy może dobrać coś dla siebie. Chce mu się pracować nad przywołaniem może mieszkać z ogarem. Nie chce się - niech weźmie np berneńczyka. To tak jak ja np nie chce rasy długowłosej której przedstawicieli trzeba często czesać. Ale wmawianie ludziom, że ogar to idealny pies na spacerach często kończy się tym, że taki pies zostaje ogarem podwórkowym a jeżeli chodzi na spacery to tylko na smyczy. Ja tam wolę właścicieli moich szczeniaków ostrzec, żeby od początku wiedzieli nad czym pracować.Może będę złośliwy, ale nadal uważam, że "wady" przytoczone w artkule to raczej porażki wychowawcze (oczywiście za wyjątkiem glutka -rekord Luśni, niestety nie uwieczniony na fotografii to 37 cm)