A nam dzisiaj śmignął na spacerze poważny Pan jeleń, już nie jakieś maleństwo, ale prawdziwy jeleń. Pies wyczuł go już z daleka, stanął i wpatrywał się jak zaczarowany - zanim załapaliśmy, o co chodzi, zwierzyna susami pognała przed siebie.
Zrobiliśmy sobie dzisiaj taki porządny, kilkugodzinny spacer, nabiliśmy licznik na jakieś 15 do 20 km, a potem wybraliśmy się na ognisko.
Młody był tak grzeczny, tak wzorowo przywoływalny dzisiaj, że aż się boję, że to chwilowa fanaberia i jutro postanowi to sobie odbić
Jakby mi kto psa podmienił, nie do wiary. A chwilę wcześniej mówiłam koleżance, że nie, tu go ze smyczy nie puszczę, bo to jeszcze czubek i nie wiem co mu przyjdzie do głowy. Pach, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pies postanowił pokazać przed publicznością, ze gadam bzdury - no i wyszło, że jestem skromna dziewczyna
Jesteśmy teraz przyjemnie zmęczeni, pies śpi, ja lecę na urodziny i foty wrzucę wieczorem. Śmierdzę ogniskiem, pachnę zimowym wiatrem i mam to przyjemne uczucie, jakie się ma tylko po porządnej wyprawie w plener - przyjemnego, lekkiego zmęczenia.