Strona 56 z 127

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: czwartek 17 lut 2011, 19:51
autor: Agata
Różowy Hannibal Lecter!!! :gleba:
Nienawidzę widoku ogarów w kagańcu, ale rozumiem - poskromienie zapędów "gastronomicznych" ważniejsze... :niewka:

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: czwartek 17 lut 2011, 20:01
autor: zybalowie
ania N pisze:Nie sądziłam, że kaganiec może mieć coś wspólnego z przywołaniem. :D
Moja teoria jest taka, że skoro już wie, że nic po drodze nie chapnie, to i mniej rzeczy go rozprasza... Naprawdę powoli dochodzę do wniosku, że największy problem polegał na tym, że w jego przekonaniu (słusznie, zresztą), moje zbliżenie się do niego oznaczało koniec wyżery.
Nienawidzę widoku ogarów w kagańcu
Ja też. W ogóle nie lubię kagańców. No, ale od kiedy skończyły się sensacje żołądkowe, już nie mam wątpliwości.

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: piątek 18 lut 2011, 07:51
autor: wladekbud
Żeby tak ogara na spacerze głodzić, to... :nunu:
.
.
.
... chyba dobry pomysł (jak sobie przypomnę co już Burza w pysku miała). :szacun_1:

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: piątek 18 lut 2011, 08:31
autor: miszakai
Agata pisze:Nienawidzę widoku ogarów w kagańcu, ale rozumiem - poskromienie zapędów "gastronomicznych" ważniejsze...
No faktycznie ogary wyglądają w nich wyjątkowo nieładnie :placzek: One nie są różowe tylko takie cieliste - paskudy...Brrr...Mimo to zazdroszczę - Cygaro w kagańcu szedł jak skazaniec, nie biegał, nie cieszył się, jak po lobotomii :? i te oczy podmarszczone od dołu przez kaganiec bo jak luźniej to ściagał. Cyga ściąga niemal każdy a jak jest ciasno to trze głową o asfalt; aż do krwi starła raz nos; oczy zapłąkane, ta się rzuca jak w jakimś amoku :wow_3:
No nie podołałam, przeczekałam okres śmieciarki...

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: piątek 18 lut 2011, 10:17
autor: EiMI
A musi być różowy??? Lepiej działa??? :D Bo może też na zaś pomyślimy....bo to już 7i pół miesiąca i ciągle czekamy na bunt ;)

A swoją drogą dzięki Bogu i Bankowi Spółdzielczemu :szacun_1: , że na wsi mieszkamy... w polu trudno jakieś gastronomiczne atrakcje (poza naturalnymi ;) ) znaleźć :cwaniak:

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: piątek 18 lut 2011, 10:52
autor: eliza
w polu trudno jakieś gastronomiczne atrakcje (poza naturalnymi ;) ) znaleźć :cwaniak:
To jakieś super-czyste pola macie :wow_3: na naszych polach trochę śmieci jest (może nie jakoś dużo) i to czasem bardzo dziwnych :?

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: piątek 18 lut 2011, 13:18
autor: zybalowie
miszakai pisze: Cygaro w kagańcu szedł jak skazaniec, nie biegał, nie cieszył się, jak po lobotomii :? i te oczy podmarszczone od dołu przez kaganiec bo jak luźniej to ściagał. Cyga ściąga niemal każdy a jak jest ciasno to trze głową o asfalt; aż do krwi starła raz nos; oczy zapłąkane, ta się rzuca jak w jakimś amoku
Nie zazdroszczę :zly1: To chyba kwestia "szczęścia" - nasz młody co prawda był oswajany z kagańcem przez mięcho podawane w nim do żarcia, ale też i od początku jakoś szczególnie się nie buntował. Owszem, przy wyjściu próbuje ocierać nos o kolana, żeby zdjąć, ale jak już go spuścimy ze smyczy to o nim zapomina i biega jak gdyby nigdy nic. Paska też nie musimy ściągać, bo jak juz lata to daje sobie spokój z próbami zdjęcia.

A musi być różowy??? Lepiej działa??
Pewnie tak - psu jest tak wstyd, że woli się trzymać właścicieli i w razie gdyby spotkał na spacerze jakiegoś znajomego - schować się za nimi i udawać, że to nie on ;-)
To jakieś super-czyste pola macie
:mysl_1: No właśnie... Ja bym chyba musiała wyjść z psem na jakieś zupełne pustkowie, żeby nic fajnego pies tam nie znalazł. I chociaż nie wychodzimy na tereny często przez ludzi nawiedzane, to i tak zawsze coś się znajdzie. A bywa i tak, ze im większe zadupieiwe, tym więcej śmiecia, bo ludzie w odludnych miejscach robią sobie po prostu prywatne wysypiska (od kilku dni na naszym polu leżą spalone zwłoki samochodu, ktoś sobie tanio zezłomował).
Jeszcze kilka lat temu w połowie mojej ulubionej trasy spacerowej przez pustkowia (tej, na której się Mozart ostatnio wytarzał w rybie) królowało nielegalne wysypisko... resztek ze zwierząt z jakiejś przetwórni. Gdzie nie pójdziesz - śmietnik.

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: piątek 18 lut 2011, 13:22
autor: EiMI
eliza Nie.... no jakaś butelka, czy kawałek traktora się trafi :jezyk_3: .... ale nie ma tak bardzo atrakcyjnych śmieci domowych z resztkami jedzenia :lol:

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: piątek 18 lut 2011, 13:31
autor: zybalowie
EiMI pisze:eliza Nie.... no jakaś butelka, czy kawałek traktora się trafi :jezyk_3: .... ale nie ma tak bardzo atrakcyjnych śmieci domowych z resztkami jedzenia :lol:
Hm... Tylko, że nasz żartowniś potrafi na przykład, jeśli butelka jest rozbita, sprawdzać empirycznie, czy kawałki szkła nadają się do zjedzenia :zly2:
Więc to może nie tyle kwestia czystości terenu, ile samozaparcia psa? :zdziw_4:

Re: Mozart - Wszstkie te rzeczy, których zjeść nie mogę...

: piątek 18 lut 2011, 13:59
autor: EiMI
ło matko.... nasz nie ma takich zapędów... zresztą poza nawozami naturalnymi :? inne śmieci na dworze go nie interesują :D na razie :mrgreen: