gryfna pisze: Dorob, MY wszyscy jesteśmy klubem. Jako członkowie ZKwP automatycznie jesteśmy także w klubie.
Co nie znaczy, że AUTOMATYCZNIE macie jakiś wpływ na politykę hodowlaną Ogarów. Dorob chodzi chyba o tych, co mają, a więc osoby decyzyjne i , nazwijmy ich tak, doradców. Tak, dorob?
Ikar pisze:
Józef pisze:
1. Kusy nie ma certyfikatu bo nie ma co do niego na razie żadnych planów reprodukcyjnych. Choćby z tego powodu że nie mam żadnych gwarancji że w dwóch pokoleniach nie było wad. Ja w taki sposób zacząłem od siebie.
Trochę dziwne to co piszesz. Tak rozumując żaden ogar nie powinien mieć certyfikatu. Znanym i uznanym hodowlom taki certyfikat jest nie potrzebny a nowe nie mają gwarancji (jak rozumiem w formie pisemnej np. certyfikat).
Czy tylko, wg Twojego planu, reproduktorzy i suki hodowlane mają mieć certyfikat? A co z resztą?
Zastanów się Ikar, czy to rzeczywiście takie dziwne. Czasem zaniechanie działania jest lepsze dla sprawy. Jeśli on nie widzi sensu mieszania psów zdrowych z chorymi to robi zgodnie ze swoim sumieniem. Może Józef trochę przesadza ze sprawdzaniem kilku pokoleń do tyłu, bo Ogarów jest nie za dużo, chociaż jednak, tak jak widziałam w informacjach rozsianych po forach, ostatnio co roku co najmniej kilkadziesiąt przybywa, bo rodzi się ich całkiem sporo, jak na tak mało liczną rasę. Wiem, że muszą pokonać drogę do zdobycia uprawnień hodowlanych, a na to zdecydują się tylko niektórzy ich właściciele, ale chyba Ogarów nie jest już tak mało.
Nie jestem pewna, czy „znanym i uznanym hodowlom taki certyfikat jest nie potrzebny”, bo o jednej z takich bardzo znanych hodowczyń ostatnio mówił mi okulista, ponieważ robiła u niego certyfikaty dla swoich psów. Ale o okulistach za chwilę.
Józef pisze:
Ja uważam że certyfikaty powinny mieć reproduktory i suki hodowlane. A po co reszta? Przecież nie po to żeby sobie nad kominkiem wieszać
Z tego, co się zorientowałam, po ostatnich wpisach Józefa, on nie nawołuje do masowego robienia certyfikatów i nabijania kies okulistom, tylko o wyrobienie ich dla suk hodowlanych i reproduktorów. Ja bym dodała od siebie: dla tych psów, które rzeczywiście mają być użyte do krycia, czy kryte, bo jak komuś przeszła ochota na rozmnażanie swojego psa – to po co? I to ma sens. Myślę, że zasadnym byłoby dążenie do konieczności okazywania w ZKwP takich certyfikatów, tak jak i otrzymanie kart krycia, przed kryciem. Inaczej psy nie powinny kart krycia dostawać. Gdzieś już o tym czytałam, więc nie jest to mój pomysł, ale do mnie przemawia.
Ponieważ jakiś czas temu zadałam tu, w którymś temacie, pytanie w ogóle o sens robienia certyfikatów zdrowia oczu (tu: powiek, bo wystawiają je i tak wyznaczeni okuliści), czy on nam daje jakieś ważne informacje, gwarancje i nie uzyskałam odpowiedzi to postanowiłam się dowiedzieć sama.
Najpierw zadzwoniłam do dr Jacka Garncarza. Pan doktor niezwykle uprzejmie i wyczerpująco odpowiedział na wszystkie moje pytania, nie wiedział jednak ile szacunkowo Ogarów może entropię mieć, bo miał na ten temat tylko informację sprzed kilku lat od jednej hodowczyni, więc to wcale może nie być pewna informacja. A on do certyfikatu, odnośnie entropii (on mówił „entropium”?) jest zobligowany wpisać „stan na dziś”, czyli to, czy pies ma teraz wadę. Jeśli nie ma – wpisuje, że nie ma.
Zapytałam, czy jednak może wykryć, że miał robiony zabieg? Odpowiedział, że oczywiście, bo sprzęt, którym dysponuje daje mu możliwość wykrycia charakterystycznych zbliznowaceń.
Certyfikaty mają ważność roku i kosztują u dr Garncarza 140 zł (jeśli wystawia się więcej niż dla jednego psa – to kwota maleje).
Potem zadzwoniłam do dr Zdzisława Kiełbowicza, który mi powiedział, że z jego ponad trzydziestoletniego doświadczenia wynika, iż u zdecydowanej większości Ogarów entropia ujawnia się do roku, a najczęściej do 6 -8 miesiąca (zwykle widać ją już u kilkutygodniowych szczeniaków). Oczywiście może zdarzyć się i później, ale to margines. Acha, dr Garncarz też mówił, że najczęściej wada pojawia się wcześniej, ale zdarza się czasem i do dwóch lat, chociaz o wiele rzadziej, później to bardzo rzadko.
Dr Kiełbowicz mówił, że okulista, posiadający bardzo dobry sprzęt może wykryć, czy operacja powiek była przeprowadzana z bardzo dużym prawdopodobieństwem (nawet ponad 90 % przypadków), ale czasem musi lekko podgolić sierść przy linii powieki, żeby mieć absolutną pewność. Natomiast samą wadę i tendencję do niej (początek wywijania powieki do wewnątrz), widoczną w danym momencie, wykrywa się bardzo łatwo.
Zapomniałam zapytać o to, ile certyfikat kosztuje u niego, chociaż myślę, że podobnie (gdzieś czytałam, że 120 zł, ale głowy za to nie dam).
Widać z tego, że nie tak często trzeba byłoby wystawiać certyfikat psu, a tylko przy konieczności okazania go przed kryciem, gdyby przyjąć takie zasady (przepisy!). A prawdopodobieństwo wystąpienia wady później jest niewielkie.
rafkow pisze:
Jeżeli w trakcie oficjalnego pytania podczas przeglądu hodowlanego, pada odpowiedź niezgodna z prawdą i wiedzą właściciela, to tak jak Hania napisała, w większości przypadków możemy mieć pewność, iż pies miał robione oczy jeżeli właściciele się do tego otwarcie przyznają.
Jeżeli się do tego nie przyznają, to pies może być 'prawdopodobnie zdrowy', choć pewności brak.
Dlatego potrzebne są certyfikaty lub inne rozwiązania formalne. Nie wszystkim ludziom można wierzyć.
do przeniesienia