Dzisiaj spacerek krótszy, ale Poraj i tak wykorzystuje każdą chwilę.
Spuszczony ze smyczy penetruje wszystkie bardziej lub mniej dostępne tereny. Nie ma dziury w ogrodzeniu, której by nie odkrył, aby dostać się tam gdzie chce. Ściga wszystkie możliwe koty i każde stworzenie, które przed nim ucieka. Nie jest agresywny, ale to prawdziwy wulkan energii. Jest niezwykle ruchliwy i wymaga stałej uwagi. Tak niekiedy myślę, że być może ten ktoś, do kogo wcześniej należał, nie wytrzymał tempa.
Ja jednak jakoś daję radę i najważniejsze, że on chce do mnie wracać.
Czata po okresie swojego młodzieńczego szaleństwa, przez ostatnie lata przyzwyczaiła mnie do spokoju i przewidywalności (+-).
Ale nie Poraj - on ciągle zaskakuje.
Kilka dni temu, kiedy byłam w pracy, zasmakował w bułce, którą zostawiłam na blacie w kuchni (ma trochę złodziejskich zapędów).
Pal licho bułkę, ale przy okazji strącił słoik z miodem. Na szczęście musiał się wystraszyć hukiem słoika o kafle i uciekł, dzięki czemu nie rozniósł miodu po mieszkaniu. Jednak i tak walczyłam ze zbieraniem szkieł i miodu przez ponad godzinę.
Dzisiaj zaskoczył mnie zapobiegliwością. Poraj i Czata dostały makaron z mięsem i jak zawsze, każdego miska była w innym końcu kuchni. Zazwyczaj kończą jedzenie w tym samym czasie, a potem zamieniają się miskami i jedno wylizuje miskę drugiego. Jakież było zaskoczenie moje i Czaty, jak już skończyła swoją michę, kiedy odkryłyśmy, że w kuchni ani Poraja, ani jego miski. Zapobiegliwie przed skończeniem jedzenia zaniósł miskę na swoje legowisko. Dzięki temu dłużej delektował się resztkami i zapachami.

- Zdjecie2 (480x640).jpg (173.36 KiB) Przejrzano 1890 razy