Dzisiaj nie mam do kosztów głowy, w przyszłym tygodniu dopiero się okaże. Na razie jesteśmy na ciągłym próbowaniu odpowiedniej diety dla Jurka. Coś mu szkodzi i nie wiem co.
np. Po południu jadł gotowane - rano załatwiał się normalnie.
rano dostawał suche - po ok 2- 3 godz - potężne rozwolnienie.
Odstawiłam suche.
Ugotowałam piersi z kurczaka z ryżem i marchewką - jadł 2 dni na śniadanie i kolację - wszystko ok.
Ugotowałam ryż , do tego porcja surowa części rosołowej. Niby ok ale wieczorem zrobił na rzadko a w nocy zwymiotował. .

W międzyczasie czasem przegryzie mrożoną kurzą łapkę, lub tak jak wczoraj dwa kawałeczki kosteczki z boczku - może to mu szkodzi?, albo żadnych kości nie może nawet z porcji rosołowych? (Zresztą Fiona miała w nocy to samo i tez się dorwała do jednej kostki)
Już głupia jestem.
Dzisiaj wracam do porcji z piersi dla panicza. Generalnie jak to się unormuje spróbuję pomału z suchym. Ale suche je bardzo niechętnie, a wszystko pozostałe chwyta w locie.
Poza tym nie wygląda na chorego,tylko czasem dalej ciągnie nosem, Fiord złapał od niego i trochę tez, a jak wczoraj usłyszałam siorbającą Fionę to mi łapy opadły. Jak im nie przejdzie zapakuję całą trójce razem i pójdę robić cyrk u weta.
