A u nas choroba Czesnej

Najgorsze mamy za sobą, ale nie było za wesoło.
Nie mam w domu sterylnych warunków (kto był ten wie) i Czesna wciąga różne kłaczki i śmietki do paszczy. Potem zdarzało się, że je zwymiotowała - raz i był spokój. W niedzielę wciągnęła coś spod kaloryfera - nie zdążyłam wyjąć - za chwilę zwymiotowała. Myślałam, że jak zwykle. Potem dostała kawałek jabłuszka - też zwymiotowała. Więc na obiad dostała tylko rozgotowany ryż bez mięska - i do wieczora był spokój. Więc kolację dostała już normalną - i zaczęło się - całą noc z częstotliwością co godzinę mała wymiotowała - najpierw jedzeniem, potem już samą żółcią. Kupy robiła normalne, same wymioty, ale takie, że myślałam, że ją wykręci na drugą stronę

I nie chciała pić. Ledwo dotrwałam do rana, wzięliśmy urlop, pojechaliśmy do lecznicy. Gorączki nie ma, gardło zaczerwienione od wymiotów, węzły chłonne w normie. Zrobiliśmy rentgen żołądka, żeby zobaczyć czy nie ma ciała stałego - nie ma. Więc trzy zastrzyki, flora bakteryjna do wody i obserwować - jak nie przejdzie to do szpitala na kontrast.
Tuż po wyjściu od lekarza mała zwymiotowała znów
Ale jak lekarstwa zaczęły działać, to żołądek się uspokoił - ufff. Po południu zgodnie z zalecenim malutko ryżu z kurczakiem - i na szczęscie wymiotów brak

Wieczorem ponownie

Noc przespana spokojnie, kupa w normie, humorek powrócił
Tak więc myślę, że najgorsze za nami
A malutka jest teraz "chuda jak pies"

sama skóra i kości
