Strona 41 z 127

Re: Mozart - chorutki :(

: niedziela 05 gru 2010, 13:27
autor: zybalowie
Coś w konwencji "podaj dalej", bo po takiej przygodzie człowiek od razu ma uśmiechniętą paszczę i jest dla wszystkich milszy. Moim głównym "podejrzanym" jest sąsiadka z dołu, która zdaje się kochać cały świat, jest zawsze uśmiechnięta i życzliwa. I jak tu sąsiadów nie lubić?

Re: Mozart - chorutki :(

: poniedziałek 06 gru 2010, 10:23
autor: Jotka
Ach, jaki pyszny pomysł z tymi mikołajkowymi torebeczkami! Chętnie bym wykorzystała, tym bardziej, że w moim domu nie za wiele mieszkań i sąsiedzi wszyscy (prawie, prawie) bardzo zaprzyjaźnieni. Na razie z dużą frajdą wychyliłam kielonek aroniówki, przyniesionej na wieczorny spacer przez członkinię Wieczornej Psiej Sztafety :gleba: . Też miło.
Biedny Mozart! Wyobrażam sobie, jakie były emocje i smutek - ja przeżyłam tylko jeden wieczór taki - jeszcze jesienią - i nie chcę do tego wracać myślami! Dobrze, że zdrowieje nam bratuchna, szczere uściski czterema łapami od Korka!

Re: Mozart - chorutki :(

: poniedziałek 06 gru 2010, 13:15
autor: EiMI
I jak Mo ???

Re: Mozart - chorutki :(

: poniedziałek 06 gru 2010, 14:38
autor: zybalowie
Już po strachu - nie ma śladu po osłabieniu.
Młodemu dokucza za to nuda, bo na razie ograniczamy się do wyjść na siku. I ma wyraźny żal, że dostaje takie mało porcje...

Dzisiaj przyszła linka szkoleniowa 7,5 m, mieliśmy zamiar pójść na pola i poćwiczyć przywołanie, a tu proszę :niewka: trzeba będzie poczekać

Obiad dla rekonwalescenta - zapach gotowanej ryby unosi się w całym mieszkaniu, a pies siedzi trzy metry przede mną i wpatruje się hipnotycznie. Paaaatrzy... paaaaatrzy....
Obrazek

Żarcie stygnie na balkonie, a pies siedzi przed szybą w bezruchu i przygląda się jak zaczarowany, oczywiście z glutami na paszczy... Obrazek.
Ja co chwilę pielgrzymowałam na balkon z łyżką, żeby podjeść z gara, a hopak nabijał się ze mnie, grożąc palcem i powtarzając moją odwieczną litanię dla Mozarta "Nie wolno, zoooostaaaaw. Tam nie ma nic dla ciebie..." :)
Obrazek

Ledwie zdążyłam zrobić zdjęcie...
Obrazek

I co... i to... już?
Obrazek

Porwanie miski:
Obrazek

Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"

: środa 08 gru 2010, 13:35
autor: zybalowie
Nauka przywołania metodą p. Gałuszki - smycz szkoleniowa 7,5 metra (oj, żałuję jednak, że nie wzięłam tych 10 metrów...). Komenda "do mnie" i przydepnięcie smyczy. Trenujemy i raz za razem jest coraz lepiej.

W większości Mozartucha wraca sam, bywa, że muszę go przyciągnąć, ale wtedy i tak jest pochwała i nagroda. Postanowiłam być cierpliwa mimo wzlotów i upadków i po prostu trenować do skutku. Chociaż naprawdę idzie nam nieźle, a ja chyba jestem skrzywiona i oczekuje żołnierskiego posłuszeństwa ;)

Ktoś mnie wołał?
Obrazek

No dobra, iiiideeeee....
Obrazek


Patent ze smyczą pomaga nam nawet trochę w nauce wypluwania wszelkiego śmiecia, bo pies nie ma szansy zrobić w tył-zwrot, kiedy mówię mu, żeby coś wypluł. Za to ma okazje nareszcie się przekonać, że za wyplucie śmiecia dostanie nagrodę - bo i skąd miał to wcześniej wiedzieć, skoro dawał dyla i połykał delicje w biegu :niewka:

Obrazek

Złudne poczucie wolności :twisted:
Obrazek



I nauka zostawania:
Idziesz sobie?
Obrazek

Gdzie ona polazła?
Obrazek

I minuta spędzona w krzakach:
Obrazek


Portrecik:
Obrazek

Spacer, przyznam, z duszą na ramieniu - bo młody nie byłby sobą, gdyby nie próbował połykać śmiecia. Niestety udało mu się dzisiaj połknąć mały kawałek psiej kupy - kiedy ja dzielnie wzięłam w rękę zamarzniętą bryłkę psich odchodów i odrzuciłam za plecami w krzaczory, on wykopał jakąś mniejszą część :zly1:
No trudno, na wszystko nie mam wpływu :niewka:
Ale oczywiście martwię się o konsekwencje po ostatnich sensacjach. Mały miał dzisiaj lekką biegunkę, ale wet uprzedzał, że tak może być i doradzał spokój i obserwowanie. Wczoraj kupa była jak należy, więc pozycja Zen...

Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"

: środa 08 gru 2010, 14:57
autor: EiMI
Jaki on ładny :marzyc: !!!!! To już drugi, po Chyżym, taki podobny do naszego Ogusia... Jego kolor mnie rozczula... i te ciemniutkie, lekko skośne oczy :placzek: .

Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"

: środa 08 gru 2010, 20:20
autor: zybalowie
A faktycznie!
Widać tu tę "kundelkowatość" w genach - bo ogi chyba też był zmieszany, prawda?
Dopiero zwróciłam na to uwagę...
Są podobni i to jak...

Bracia z jednego miotu, a Calvi ma przecież urodę "po bożemu", bardziej wzorcową, a u Mo widać dolewkę kilka pokoleń wstecz. No przynajmniej na ten moment i przynajmniej ze zdjęć.

Czy moglibyście wrzucić trochę zdjęć Ogiego? :)

Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"

: czwartek 09 gru 2010, 16:30
autor: zybalowie
Dzisiaj na spacerze Mozart zaskoczył mnie wzorowym posłuszeństwem. Nie dosyć że "do mnie", to jeszcze "stój", "wypluj" i "zooooostaw" przy mijanych przechodniach. Ależ to daje radości i satysfakcji :happy3:

Zrobiłam sobie dzisiaj mały eksperyment, widząc, jak dwóch panów próbuje nakłonić jednego owczarka niemieckiego do zostawienia opony. Podeszłam, pogłaskałam i kazałam mu zostawić "nie, pani, to nic nie da, on tylko mnie słucha". Pies zaczepiał mnie do zabawy oponą, ale nie chciał jej puścić. Mówiłam "zostaw", a gdy droczył się dalej, odwracałam się plecami. Po kilku sekundach kolejne "zostaw" i ta sama reakcja. Oczywiście słyszałam, że to nic nie da. Po kilku takich seriach oporny owczarek grzecznie zostawiał oponę i pozwalał nią rzucić, potem przynosił i znowu zostawiał.

A potem panu wyjaśniłam, o co w tym chodziło :)
Bo posłuchałam sobie dzisiaj o tym, jak to "ja bym mu pokazał, kto tu rządzi" itd. Próbowałam przekonać, że nie tędy droga. A potem postanowiłam pokazać.

Ktoś opowiadał mi o trudnościach z wychowaniem myśliwskich psów, ilustrując ich opór historią o tym, jak to pewna pani "szarpała, dawała klapy, krzyczała, groziła" i nic, proszę sobie wyobrazić, nic się nie dawało z jej terierem zrobić...

Im więcej czytam, tym bardziej mam ochotę wypróbowywać pewne teorie w praktyce. Ciort tam z moim psem, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Więc zaczynam podglądać i "testować" inne psy.
Z ręką na sercu przyznam, że dla osoby obczytanej wcześniej w książki o dominacji i alfowaniu, dużym, chociaż pozytywnym zaskoczeniem jest skuteczność pozytywnych metod.

Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"

: środa 15 gru 2010, 22:36
autor: wioleta
Dziękujemy za odwiedziny Mozartowi i Spółce. :zgoda: Mo to przykład dobrze ułożonego ogara, niejedno ludzkie szczenię może wziąć przykład :happy3: Chucky przy Mo to niezły oszołom :strach_2:
Wrzucam kilka zdjęć chłopaków, choć niełatwo było ich uchwycić na tak małej przestrzeni :tia:
Niestety spotkanie nie trwało długo, a ciekawa jestem jak długo mogliby szaleć :wow_3:

Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"

: środa 15 gru 2010, 23:31
autor: kwadra
niezle sie chlopcy wybawili :)
widac ze rodzenstwo, podobni