Dzisiaj na spacerze Mozart zaskoczył mnie wzorowym posłuszeństwem. Nie dosyć że "do mnie", to jeszcze "stój", "wypluj" i "zooooostaw" przy mijanych przechodniach. Ależ to daje radości i satysfakcji
Zrobiłam sobie dzisiaj mały eksperyment, widząc, jak dwóch panów próbuje nakłonić jednego owczarka niemieckiego do zostawienia opony. Podeszłam, pogłaskałam i kazałam mu zostawić "nie, pani, to nic nie da, on tylko mnie słucha". Pies zaczepiał mnie do zabawy oponą, ale nie chciał jej puścić. Mówiłam "zostaw", a gdy droczył się dalej, odwracałam się plecami. Po kilku sekundach kolejne "zostaw" i ta sama reakcja. Oczywiście słyszałam, że to nic nie da. Po kilku takich seriach oporny owczarek grzecznie zostawiał oponę i pozwalał nią rzucić, potem przynosił i znowu zostawiał.
A potem panu wyjaśniłam, o co w tym chodziło

Bo posłuchałam sobie dzisiaj o tym, jak to "ja bym mu pokazał, kto tu rządzi" itd. Próbowałam przekonać, że nie tędy droga. A potem postanowiłam pokazać.
Ktoś opowiadał mi o trudnościach z wychowaniem myśliwskich psów, ilustrując ich opór historią o tym, jak to pewna pani "szarpała, dawała klapy, krzyczała, groziła" i nic, proszę sobie wyobrazić, nic się nie dawało z jej terierem zrobić...
Im więcej czytam, tym bardziej mam ochotę wypróbowywać pewne teorie w praktyce. Ciort tam z moim psem, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Więc zaczynam podglądać i "testować" inne psy.
Z ręką na sercu przyznam, że dla osoby obczytanej wcześniej w książki o dominacji i alfowaniu, dużym, chociaż pozytywnym zaskoczeniem jest skuteczność pozytywnych metod.