Mozart
Re: Mozart - chorutki :(
Coś w konwencji "podaj dalej", bo po takiej przygodzie człowiek od razu ma uśmiechniętą paszczę i jest dla wszystkich milszy. Moim głównym "podejrzanym" jest sąsiadka z dołu, która zdaje się kochać cały świat, jest zawsze uśmiechnięta i życzliwa. I jak tu sąsiadów nie lubić?
Re: Mozart - chorutki :(
Ach, jaki pyszny pomysł z tymi mikołajkowymi torebeczkami! Chętnie bym wykorzystała, tym bardziej, że w moim domu nie za wiele mieszkań i sąsiedzi wszyscy (prawie, prawie) bardzo zaprzyjaźnieni. Na razie z dużą frajdą wychyliłam kielonek aroniówki, przyniesionej na wieczorny spacer przez członkinię Wieczornej Psiej Sztafety
. Też miło.
Biedny Mozart! Wyobrażam sobie, jakie były emocje i smutek - ja przeżyłam tylko jeden wieczór taki - jeszcze jesienią - i nie chcę do tego wracać myślami! Dobrze, że zdrowieje nam bratuchna, szczere uściski czterema łapami od Korka!

Biedny Mozart! Wyobrażam sobie, jakie były emocje i smutek - ja przeżyłam tylko jeden wieczór taki - jeszcze jesienią - i nie chcę do tego wracać myślami! Dobrze, że zdrowieje nam bratuchna, szczere uściski czterema łapami od Korka!
Korek
viewtopic.php?f=5&t=1058" onclick="window.open(this.href);return false;

Re: Mozart - chorutki :(
Już po strachu - nie ma śladu po osłabieniu.
Młodemu dokucza za to nuda, bo na razie ograniczamy się do wyjść na siku. I ma wyraźny żal, że dostaje takie mało porcje...
Dzisiaj przyszła linka szkoleniowa 7,5 m, mieliśmy zamiar pójść na pola i poćwiczyć przywołanie, a tu proszę
trzeba będzie poczekać
Obiad dla rekonwalescenta - zapach gotowanej ryby unosi się w całym mieszkaniu, a pies siedzi trzy metry przede mną i wpatruje się hipnotycznie. Paaaatrzy... paaaaatrzy....

Żarcie stygnie na balkonie, a pies siedzi przed szybą w bezruchu i przygląda się jak zaczarowany, oczywiście z glutami na paszczy...
.
Ja co chwilę pielgrzymowałam na balkon z łyżką, żeby podjeść z gara, a hopak nabijał się ze mnie, grożąc palcem i powtarzając moją odwieczną litanię dla Mozarta "Nie wolno, zoooostaaaaw. Tam nie ma nic dla ciebie..."

Ledwie zdążyłam zrobić zdjęcie...

I co... i to... już?

Porwanie miski:

Młodemu dokucza za to nuda, bo na razie ograniczamy się do wyjść na siku. I ma wyraźny żal, że dostaje takie mało porcje...
Dzisiaj przyszła linka szkoleniowa 7,5 m, mieliśmy zamiar pójść na pola i poćwiczyć przywołanie, a tu proszę

Obiad dla rekonwalescenta - zapach gotowanej ryby unosi się w całym mieszkaniu, a pies siedzi trzy metry przede mną i wpatruje się hipnotycznie. Paaaatrzy... paaaaatrzy....

Żarcie stygnie na balkonie, a pies siedzi przed szybą w bezruchu i przygląda się jak zaczarowany, oczywiście z glutami na paszczy...

Ja co chwilę pielgrzymowałam na balkon z łyżką, żeby podjeść z gara, a hopak nabijał się ze mnie, grożąc palcem i powtarzając moją odwieczną litanię dla Mozarta "Nie wolno, zoooostaaaaw. Tam nie ma nic dla ciebie..."


Ledwie zdążyłam zrobić zdjęcie...

I co... i to... już?

Porwanie miski:

Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"
Nauka przywołania metodą p. Gałuszki - smycz szkoleniowa 7,5 metra (oj, żałuję jednak, że nie wzięłam tych 10 metrów...). Komenda "do mnie" i przydepnięcie smyczy. Trenujemy i raz za razem jest coraz lepiej.
W większości Mozartucha wraca sam, bywa, że muszę go przyciągnąć, ale wtedy i tak jest pochwała i nagroda. Postanowiłam być cierpliwa mimo wzlotów i upadków i po prostu trenować do skutku. Chociaż naprawdę idzie nam nieźle, a ja chyba jestem skrzywiona i oczekuje żołnierskiego posłuszeństwa
Ktoś mnie wołał?

No dobra, iiiideeeee....

Patent ze smyczą pomaga nam nawet trochę w nauce wypluwania wszelkiego śmiecia, bo pies nie ma szansy zrobić w tył-zwrot, kiedy mówię mu, żeby coś wypluł. Za to ma okazje nareszcie się przekonać, że za wyplucie śmiecia dostanie nagrodę - bo i skąd miał to wcześniej wiedzieć, skoro dawał dyla i połykał delicje w biegu

Złudne poczucie wolności

I nauka zostawania:
Idziesz sobie?

Gdzie ona polazła?

I minuta spędzona w krzakach:

Portrecik:

Spacer, przyznam, z duszą na ramieniu - bo młody nie byłby sobą, gdyby nie próbował połykać śmiecia. Niestety udało mu się dzisiaj połknąć mały kawałek psiej kupy - kiedy ja dzielnie wzięłam w rękę zamarzniętą bryłkę psich odchodów i odrzuciłam za plecami w krzaczory, on wykopał jakąś mniejszą część
No trudno, na wszystko nie mam wpływu
Ale oczywiście martwię się o konsekwencje po ostatnich sensacjach. Mały miał dzisiaj lekką biegunkę, ale wet uprzedzał, że tak może być i doradzał spokój i obserwowanie. Wczoraj kupa była jak należy, więc pozycja Zen...
W większości Mozartucha wraca sam, bywa, że muszę go przyciągnąć, ale wtedy i tak jest pochwała i nagroda. Postanowiłam być cierpliwa mimo wzlotów i upadków i po prostu trenować do skutku. Chociaż naprawdę idzie nam nieźle, a ja chyba jestem skrzywiona i oczekuje żołnierskiego posłuszeństwa

Ktoś mnie wołał?

No dobra, iiiideeeee....

Patent ze smyczą pomaga nam nawet trochę w nauce wypluwania wszelkiego śmiecia, bo pies nie ma szansy zrobić w tył-zwrot, kiedy mówię mu, żeby coś wypluł. Za to ma okazje nareszcie się przekonać, że za wyplucie śmiecia dostanie nagrodę - bo i skąd miał to wcześniej wiedzieć, skoro dawał dyla i połykał delicje w biegu


Złudne poczucie wolności


I nauka zostawania:
Idziesz sobie?

Gdzie ona polazła?

I minuta spędzona w krzakach:

Portrecik:

Spacer, przyznam, z duszą na ramieniu - bo młody nie byłby sobą, gdyby nie próbował połykać śmiecia. Niestety udało mu się dzisiaj połknąć mały kawałek psiej kupy - kiedy ja dzielnie wzięłam w rękę zamarzniętą bryłkę psich odchodów i odrzuciłam za plecami w krzaczory, on wykopał jakąś mniejszą część

No trudno, na wszystko nie mam wpływu

Ale oczywiście martwię się o konsekwencje po ostatnich sensacjach. Mały miał dzisiaj lekką biegunkę, ale wet uprzedzał, że tak może być i doradzał spokój i obserwowanie. Wczoraj kupa była jak należy, więc pozycja Zen...
Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"
Jaki on ładny
!!!!! To już drugi, po Chyżym, taki podobny do naszego Ogusia... Jego kolor mnie rozczula... i te ciemniutkie, lekko skośne oczy
.




Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"
A faktycznie!
Widać tu tę "kundelkowatość" w genach - bo ogi chyba też był zmieszany, prawda?
Dopiero zwróciłam na to uwagę...
Są podobni i to jak...
Bracia z jednego miotu, a Calvi ma przecież urodę "po bożemu", bardziej wzorcową, a u Mo widać dolewkę kilka pokoleń wstecz. No przynajmniej na ten moment i przynajmniej ze zdjęć.
Czy moglibyście wrzucić trochę zdjęć Ogiego?
Widać tu tę "kundelkowatość" w genach - bo ogi chyba też był zmieszany, prawda?
Dopiero zwróciłam na to uwagę...
Są podobni i to jak...
Bracia z jednego miotu, a Calvi ma przecież urodę "po bożemu", bardziej wzorcową, a u Mo widać dolewkę kilka pokoleń wstecz. No przynajmniej na ten moment i przynajmniej ze zdjęć.
Czy moglibyście wrzucić trochę zdjęć Ogiego?

Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"
Dzisiaj na spacerze Mozart zaskoczył mnie wzorowym posłuszeństwem. Nie dosyć że "do mnie", to jeszcze "stój", "wypluj" i "zooooostaw" przy mijanych przechodniach. Ależ to daje radości i satysfakcji
Zrobiłam sobie dzisiaj mały eksperyment, widząc, jak dwóch panów próbuje nakłonić jednego owczarka niemieckiego do zostawienia opony. Podeszłam, pogłaskałam i kazałam mu zostawić "nie, pani, to nic nie da, on tylko mnie słucha". Pies zaczepiał mnie do zabawy oponą, ale nie chciał jej puścić. Mówiłam "zostaw", a gdy droczył się dalej, odwracałam się plecami. Po kilku sekundach kolejne "zostaw" i ta sama reakcja. Oczywiście słyszałam, że to nic nie da. Po kilku takich seriach oporny owczarek grzecznie zostawiał oponę i pozwalał nią rzucić, potem przynosił i znowu zostawiał.
A potem panu wyjaśniłam, o co w tym chodziło
Bo posłuchałam sobie dzisiaj o tym, jak to "ja bym mu pokazał, kto tu rządzi" itd. Próbowałam przekonać, że nie tędy droga. A potem postanowiłam pokazać.
Ktoś opowiadał mi o trudnościach z wychowaniem myśliwskich psów, ilustrując ich opór historią o tym, jak to pewna pani "szarpała, dawała klapy, krzyczała, groziła" i nic, proszę sobie wyobrazić, nic się nie dawało z jej terierem zrobić...
Im więcej czytam, tym bardziej mam ochotę wypróbowywać pewne teorie w praktyce. Ciort tam z moim psem, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Więc zaczynam podglądać i "testować" inne psy.
Z ręką na sercu przyznam, że dla osoby obczytanej wcześniej w książki o dominacji i alfowaniu, dużym, chociaż pozytywnym zaskoczeniem jest skuteczność pozytywnych metod.

Zrobiłam sobie dzisiaj mały eksperyment, widząc, jak dwóch panów próbuje nakłonić jednego owczarka niemieckiego do zostawienia opony. Podeszłam, pogłaskałam i kazałam mu zostawić "nie, pani, to nic nie da, on tylko mnie słucha". Pies zaczepiał mnie do zabawy oponą, ale nie chciał jej puścić. Mówiłam "zostaw", a gdy droczył się dalej, odwracałam się plecami. Po kilku sekundach kolejne "zostaw" i ta sama reakcja. Oczywiście słyszałam, że to nic nie da. Po kilku takich seriach oporny owczarek grzecznie zostawiał oponę i pozwalał nią rzucić, potem przynosił i znowu zostawiał.
A potem panu wyjaśniłam, o co w tym chodziło

Bo posłuchałam sobie dzisiaj o tym, jak to "ja bym mu pokazał, kto tu rządzi" itd. Próbowałam przekonać, że nie tędy droga. A potem postanowiłam pokazać.
Ktoś opowiadał mi o trudnościach z wychowaniem myśliwskich psów, ilustrując ich opór historią o tym, jak to pewna pani "szarpała, dawała klapy, krzyczała, groziła" i nic, proszę sobie wyobrazić, nic się nie dawało z jej terierem zrobić...
Im więcej czytam, tym bardziej mam ochotę wypróbowywać pewne teorie w praktyce. Ciort tam z moim psem, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Więc zaczynam podglądać i "testować" inne psy.
Z ręką na sercu przyznam, że dla osoby obczytanej wcześniej w książki o dominacji i alfowaniu, dużym, chociaż pozytywnym zaskoczeniem jest skuteczność pozytywnych metod.
Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"
Dziękujemy za odwiedziny Mozartowi i Spółce.
Mo to przykład dobrze ułożonego ogara, niejedno ludzkie szczenię może wziąć przykład
Chucky przy Mo to niezły oszołom
Wrzucam kilka zdjęć chłopaków, choć niełatwo było ich uchwycić na tak małej przestrzeni
Niestety spotkanie nie trwało długo, a ciekawa jestem jak długo mogliby szaleć



Wrzucam kilka zdjęć chłopaków, choć niełatwo było ich uchwycić na tak małej przestrzeni

Niestety spotkanie nie trwało długo, a ciekawa jestem jak długo mogliby szaleć

- Załączniki
-
- co u ciebie bracie? ja mam cool Pańciostwo
- P1120069.jpg (56.61 KiB) Przejrzano 349 razy
-
- tancowały dwa Michały
- P1120071.jpg (55.25 KiB) Przejrzano 348 razy
-
- jeden duży, drugi też duży
- P1120077.jpg (62.68 KiB) Przejrzano 348 razy
-
- ale masz fajny nosek
- P1120073.jpg (50.62 KiB) Przejrzano 347 razy
-
- no dobra MO, wiem, że umiesz więcej sztuczek
- P1120080.jpg (58.89 KiB) Przejrzano 347 razy
-
- żyjmy w zgodzie, pijmy razem
- P1120085.jpg (73.78 KiB) Przejrzano 347 razy
-
- jedyne 5 sekund bez ruchu
- P1120089.jpg (54.12 KiB) Przejrzano 347 razy
Re: Mozart - "Mozart, do mnie!"
niezle sie chlopcy wybawili 
widac ze rodzenstwo, podobni

widac ze rodzenstwo, podobni
be the person your dog thinks you are