No to te kociaki nie są już tak piękne...przynajmniej na razie.
Obok miejsca, w którym od niedawna pracuje AniaRe mieszka sobie kotka i jak to w przypadku takiej "luźnej" kotki kociaki sypią się jak z rękawa. Pan z ochrony powiedział, że to jej trzecie kociaki w tym roku
Myślę, że poprzednie skończyły podobnie...tzn. inaczej, bo zapewne nie miały tyle szczęścia, ale można sobie wyobrazić że szanse na przeżycie miały małe a nacierpieć się musiały.
Te kociaki mają koci katar - kocia choroba zakaźna, jak najbardziej do wyleczenia ale w bardziej zaawansowanej postaci atakuje też oczy i może prowadzić do oślepnięcia i pozostawia zmiany w wyglądzie oka.
Kociaki były w takim stanie, że pozostawienie ich tam równało się ze skazaniem na śmierć.
Dzięki wrazliwości i dobremu sercu Ani i Hani na razie mają pierwszą pomoc (obejrzane, dostały leki, nakarmione) ale nie mogą zostać u nich długo(dziewczyny nie mają warunków na przetrzymywanie chorych kociaków i skuteczną ich izolację).
Bardzo pilnie szukają domu stałego lub chociaż tymczasowego, najlepiej bez innych zwierząt (zapobiegawczo) a przede wszystkim bez kotów. Koci katar jako taki nie jest niebezpieczny dla człowieka ani dla psa ale oczywiście stanowi jakieś zagrożenie nawet dla szczepionych kotów.
Jako fundacja zobowiązujemy się wesprzeć ewentualny dom tymczasowy (opieka i leczenie kotków).
W niedalekiej przyszłości chcemy też wyłapać kotkę i wysterylizować ją ale musimy poszukać gabinetu, który nam ją przetrzyma po operacji. Po sterylizacji wróci sobie w to miejsce bo jest tam regularnie dokarmiana a ponieważ to niedaleko ode mnie zawsze będę mogła podjechać i sprawdzić czy wszystko ok
A teraz kociaki.
Kocurek - stan, powiedzmy, stabilny. Nie wiadomo do końca z okiem (drugie wygląda ok), ale jest całkiem żywotny.Jest też sporo większy od kotki.
Koteczka- stan bardzo poważny. Właściwie to nie wiadomo czy przeżyje- zadecydują kolejne godziny. Na całym ciele ma rany, oczy w stanie dramatycznym.Chudziutka i bardzo słaba (jak zawoziłam Ani transporterek mała dosłownie przelewała się na rękach, miała wysoką temperaturę),. Na razie optymistyczne jest to że zjadła. Wzroku zapewne nie da się uratować ale koty sobie świetnie z tym radzą.
