i jak się tak przypatrzę temu zdjęciu to stwierdzam, że jedynym stałym elementem (poza zwierzyną) jest metalowa klatka.... całą resztę psy przerobiły na proszek. Zwłaszcza swoje posłania.
tak - sofę może i kupią, ale najlepiej żelazną.... bo jeszcze tylko metalu nie pożarły gadziny jedne (sprawa bialego konika co to ogar pożarł jest słynna - własnie wczoraj znów go pożarl dokladnie w tych samych miejscach co tydzień temu i znów muszę go reanimować - konika, bo ogar ma się doskonale)
jakieś propozycje wystawowe? kto gdzie jedzie?
nasze plany to tylko Rzeszów a potem ?????? choć światówka też w planach
wróciwszy do domu mialam wielka ochotę na chwilę odpoczynku. tak - miałam.... hmmm. Przytargałam sporego aniołka z witek brzozowych ze szkolnego bazarku w szkole podstawowej - fajny aniołek. duży na prawdę! I dalam dzieciom w domu jakąś robotę manualną w kuchni na dole (aby mi dooopy nie zawracały jak odpoczywam na necie) i jedno wiem - jak za cicho to znaczy coś nie tak.... Olga sobie wzięła aniołka, bo taki ładny, pobawila się a potem zostawila - na co czekal tylko ten cholerny ogar! Aniolek stracił świętość znad głowy i końcówkę skrzydła.... Na szczęście witki brzozowe są w pobliżu - nareperowałam. Ale tak sie wydarłam, ze nawet podczas porodu tak nie wrzeszczałam! na dzieci, na psy i na caly swiat. I zapowiedziałam dzieciom, że od teraz NIC nie reperuję po tym jak psy pożrą, NIC, i tez nic nie będę po nich, czyli dzieciach sprzątać - i nie obchodzi mnie ze to zjedzą psy - bo sprzątanie po dzieciach jest niewychowawcze i niemoralne na dłuzszą metę - uczy tylko tego, że można balaganić bo i tak ktoś (czyli ja) w końcu posprzata. Zapowiedzialam też, że jeszzce raz taka akcja i nie ma prezentów pod choinkę - psy na pewno nic nie dostaną! Choinkę też nie wiem czy postawimy, bo ogar + koty + choinka to murowana katastrofa budowlana.... Choinka juz kupiona, ale będzie stać na dworze - doniczkowana jest, więc dla niej to tylko lepiej.
tak - jestem wyrodną matką.
Czyli ogary "ciągnie" do aniołów.... Wrzos też zeżarł anioła tydzień temu - oderwał skrzydła i aureolę z połową głowy. Pańcia kupiła drugiego i przeprowadziła psu wykład, że aniołów się nie zjada - ten ocalał, za to biedne misie nie dały rady - w ciągu 2 dni 3 misie zeżarte tak że nie dało się już reanimować. Ale mina ogara po tym "dziele" zniszczenia - BEZCENNA!!!!
Pozdrawiamy
no to mnie pocieszacie....
dziś (nie chwal dnia przed zachodem słońca!) nic nie zniszczył, ale rano przylapalam kolegę na gigancie razem z labradorem - labek wygryzł dziurę w siatce i razem sobie na wieś poszli. Dziura załatana.