Od kilku dni wychodzę z Fluorytem na spacery.
Pierwszego dnia było najtrudniej. Zaczęło się od tego, że nie chciał zejść po schodach (mieszkamy na 4 piętrze bez windy

) Stał sparaliżowany. Zlitowałam się nad nim i go zniosłam. Na zewnątrz było już ok. Śnieg psu nie przeszkadzał (był to jego pierwszy kontakt z taką dużą ilością śniegu).
Potem szliśmy wzdłuż ulicy. Widać było że Fluoryt czuje się niepewnie. Ale szli ludzie, którzy się nim zachwycali i głaskali, więc Fluoryt o wszystkim zapomniał i tak z nimi szliśmy
Następnie zrobiliśmy wycieczkę tramwajem. Przejechaliśmy dwa przystanki. Fluoryt był bardzo grzeczny (mój poprzedni pies idealnie zachowywał się w samochodzie - każdym, ale jak jechaliśmy tramwajem, autobusem czy metrem to był koszmar

i dla niego i dla nas - może za późno zaczęliśmy z nim tak jeździć, miał ok.3 lat) Więc zachowanie Fluoryta w tramwaju było idealne
Później znowu miał problem z ulicą

W końcu, po przejściu jeszcze kilkunastu metrów - stanął, oparł się o murek i nie chciał dalej iść
