Kiedyś mięliśmy w rodzinie "prawie" GP (z mezaliansu, a jak wiadomo prawie robi wielką różnicę

- był cały GP za wyjątkiem ogona, który mu dla zachowania piękna odjęliśmy

). Otóż oczywiście Dox stał się powodem poszukiwań jego polskich korzeni i tak... poczytaliśmy też w rodzinie o Ogarze Polskim i historii pięknej. DO tego Pan Tadeusz itd - sami wiecie, wyobraźnia, chyba 12 lat miałem.
No i minęło wiele lat i na urodziny Niki szukałem "szczególnego prezentu", bo i czas szczególny był.... Powoli uzgodniliśmy pieska, potem miałem nie lada problem, bo musiałem Nikę naprowadzić na Ogara. Wiecie - trzeba było "zwalczyć"

labka, haskiego i chyba coś jeszcze. Ale.... tak poważnie trudne to nie było bo to co min Wy napisaliście o charakterze tego psa pokazało, że warunkach jakie mięliśmy Ogar nie miał konkurencji wśród psów średnich. Oczywiście tu też było zabawnie, bo cały czas musiałem przekonywać że będzie mniejszy niż wiedziałem że będzie

Właściwie cała akcja odbyła się w jedną sobotę między wyjściem Niki na zakupy a powrotem z nich

Kilkanaście telefonów, zasięgnięcie języka a potem wymiana zdjęć z p. Witoldem Kossem i zamieszkało z nami zdjęcie Kusego siedzącego koło koszyka

(no bo pies jeszcze nie). Kusego odbieraliśmy na parkingu pod hipermarketem w Poznaniu - pozwoliło nam to skrócić i tak długą, stresującą i uciążliwą dla szczeniaka podróż.
Tak że jechaliśmy ze świadomością po "jakiego" psa jedziemy, ale "ogarzy bakcyl" pojawił się później dzięki p. Teresie Janickiej z hodowli Trzy Żywioły która obserwując Kusego jak dorasta i się zachowuje zwróciła nam uwagę że ładny, o wspaniałym psim charakterze i "trzeba go pokazywać" (cokolwiek to miało znaczyć, czarna magia). Tak się zaczęło, a teraz bakcyl już nam się tylko pogłębia

Może Nika znajdzie to zdjęcie obok koszyka co nam p. Witold wysłał, do dzisiaj się z tego śmieję - szukaliśmy największego trefnisia i najmniejszego psa w miocie, a wyszło jak wyszło
O jest zdjęcie z koszyczkiem i braćmi Kusego

I drugie.