Strona 37 z 127
Re: Mozart - nury w śniegu
: piątek 03 gru 2010, 13:51
autor: Jotka
A na co się przestawicie?... Bo my po zamianie RC Baby Doga na Juniora - dalej w kropce. Nie podoba mi się ten Junior, co ja na to poradzę. Pies może mniej żre śmieci (to też może zasługa różnych witamin i mikroelementów, które zaczęłam dawać), ale te kupy nieciekawe, dwa razy większe, niż kiedyś. Z drugiej strony - rośnie zdrowo, sierść piękna - no, zagwozdka...
Wczytuję się w wątek o suchych karmach, jak w Biblię, rodzina się już ze mnie naśmiewa

.
Re: Mozart - nury w śniegu
: piątek 03 gru 2010, 14:34
autor: zybalowie
Niech się śmieją, nie tylko ty masz takiego świra

Przeczytałam ten wątek po kilka razy i to robiąc notatki

Kupiłam mu Nutrę Nuggets. Przekopałam sporo psich for i przekonały mnie po prostu dobre recenzje. Czy to był słuszny wybór przekonam się dopiero za kilka tygodni. Podobno trzeba próbować do skutku, aż się trafi na taką karmę, która będzie dla psa najlepsza. Przy innych karmach dla szczeniąt bywały skrajności, jedni wychwalali pod niebo, inni odradzali zupełnie. Nutra jako jedna z nielicznych miała opinie na plus, nawet jeśli bez zachwytów.
Ja podaję Mozartowi tylko suplement na stawy, zestawów witaminowych się boję. Trzymam się rady weterynarza, że lepiej dać ciut za mało i spowolnić wzrost, niż ciut za dużo. Dlatego tak mi zależy na doborze karmy, która bez suplementów będzie się sprawdzała.
Extra to młody dostaje czasem jajko, twarożek, żółty ser, jakąś kostkę i żwacze

Nooooo... jak pańcia ma dobry dzień to i czasem jakieś mięsko prima sort przed obiadem z blatu zleci w symbolicznych ilościach

Re: Mozart - nury w śniegu
: sobota 04 gru 2010, 00:11
autor: wszoleczek
zybalowie pisze:jak pańcia ma dobry dzień to i czasem jakieś mięsko prima sort przed obiadem z blatu zleci w symbolicznych ilościach

Ja to mam chyba codziennie dobry dzień

Chorutki :(
: sobota 04 gru 2010, 01:27
autor: zybalowie
Mozartucha nam się rozchorował

Po południu były wymioty, seriami, aż do suchych prób zwrócenia czegokolwiek z pustego żołądka. Pod wieczór pojawiła się masakryczna biegunka, i tym razem chyba nie skończy się na głodówce, węglu i wodzie.
Młody nie chce pić, jest bez życia, leży bezsilny i nie ma chęci na nic

Dla właściciela szczeniaka to duże przeżycie, szkoda mi małej cholery...
Od dwóch godzin siedzę przed komputerem i przeczesuję internet szukając namiarów na dobrego weta. Tam gdzie chodziliśmy dotychczas jest owszem dobry, ale okulista. A reszta, czyli Pan szef i jego młode damy dworu to...khem... powiedzmy, że nie chcę i już. Po jednej wizycie u tego Pana (Aszemi ty się pewnie domyślasz, o którym mowa), Mozart był tak roztrzęsiony, że nigdy wcześniej ani później nie widziałam go w takim stresie i wracając do domu po prostu wzięłam taksę, bo miałam na rękach drżącego, przerażonego, popiskującego szczeniaka. Nie dość, że obszedł się z psem brutalnie, to diagnoza pana szefa była, jak wyszło po czasie, o kant rzyci rozbić.
Mam weterynarza dosłownie pod domem, ale nic o nim nie wiem

. No to siedzę i guglam.
Jutro rano pies pod pachę i jedziemy, nie ma co zwlekać, już widać, że samo nie przejdzie.
Re: Mozart - chorutki :(
: sobota 04 gru 2010, 02:41
autor: wszoleczek
od razu daj znac co z nim

Re: Mozart - chorutki :(
: sobota 04 gru 2010, 08:38
autor: Ania W
Trzymam kciuki, żeby to było tylko chwilowe podtrucie...
Re: Mozart - chorutki :(
: sobota 04 gru 2010, 09:26
autor: aneta
Jak nie chce pić, to daj nu kostkę lodu
Re: Mozart - chorutki :(
: sobota 04 gru 2010, 09:50
autor: EiMI
I cooo????
Re: Mozart - chorutki :(
: sobota 04 gru 2010, 11:49
autor: endo
Trzymaj się Mozart, będzie dobrze.
Re: Mozart - chorutki :(
: sobota 04 gru 2010, 13:25
autor: zybalowie
Wet stwierdził, że szanse 50:50, albo infekcja wirusowa, albo poważny rozstrój żołądka. Mozart dostał zastrzyk przeciwwymiotny i antybiotyk. Jest nadal bardzo osłabiony, ale jakby ciut lepiej - liznął nawet ciut wody.
Gorączki nie ma, nie jest tez odwodniony, więc na razie kroplówka niepotrzebna. Ma odpoczywać, głodować i pić wodę.
Jutro o 10 stawiamy się u weta po raz kolejny.
Dla pełni szczęścia usłyszałam, że Mo wykazuje "lekką bolesność kości długich"
No nic, tylko się upić ze szczęścia.