Lokis dzisiaj miał urodziny. Skończył cztery lata…
Cztery lata jesteśmy ze sobą na dobre i na złe…
Dla niego to dzień jak co dzień… może trochę dłuższy spacer, może lepsze żarełko, smaczniejsza, bo cielęca kość goleniowa

, Pańciostwo mniej wymagające, bardziej rozrzewnione, głaszczące i przytulające…
Dla mnie to czas na refleksje…
Wspominam lato 2006 r. kiedy uświadomiłam sobie, że w końcu mam warunki (praca w domu) i mogę mieć psa. Pamiętam przeszukiwanie Internetu i studiowanie charakterów różnych ras, żeby dopasować cechy nowego domownika do warunków, jakie mogę mu zapewnić. Trafiłam – OGAR – spełnia wszystkie warunki, jakie chciałabym, żeby spełniał mój czworonożny domownik. Jeszcze wyczytywanie ogarzych wątków na dogomanii, potem psiejkości, maniakalne obserwowanie życia Bajana – tak – chcę ogara! Pamiętam październik 2006 r., mój pierwszy telefon do hodowli z Gończaków z pytaniem o szczeniaki i odpowiedź, że właśnie dzisiaj Chmurka była kryta więc jak dobrze pójdzie… Potem listopad 2006 rok i naszą pierwszą wycieczkę do Kielc na wystawę, żeby na żywo zobaczyć jak wygląda ogar. TAK! To jest to!
Intuicyjnie zadzwoniłam 6. grudnia do Krakowa i okazało się, że ogarki właśnie się rodzą.

Początkiem stycznia pojechaliśmy zobaczyć szczeniaczki i wybrać malucha dla siebie, ale one wszystkie były takie piękne, ufne, przytulaśne, bezbronne. Wybór malucha dla nas zostawiliśmy Magdzie i jestem jej niesamowicie wdzięczna za to, że wybrała dla nas właśnie Lokisa.
Lokis jest naszym pierwszym w życiu psem i nawzajem uczyliśmy się ze sobą żyć. Jest psem spokojnym, zrównoważonym, jak na ogara w miarę posłusznym, myślącym, rozważającym i kombinującym w swej psiej główce co i z kim można. Co nie znaczy, że nie miewa okresów głupawki i szaleństwa. Ale generalnie nie sprawiał takich niespodzianek o jakich czasami czytam na forum.
Biorąc psa chciałam zyskać przyjaciela na spacery i na wędrówki po polach i lasach. Wtedy w ogóle nie myślałam o myśliwskim przeznaczeniu rasy - wydawało mi się logiczne, że jeden poluje, inny spaceruje. Każdy kontakt szczeniaka ze zwierzyną był przeze mnie blokowany: Nie! Nie wolno! Smaczek. Czyli: zwierząt się nie goni. Potem burzliwe dyskusje na zielonym o wartości ogara i refleksja: może robię źle dla przedstawiciela rasy będącego w moich rękach… Ale po dogłębnym zastanowieniu i przeanalizowaniu wybrałam swoją drogę życia z psem. U mnie w rodzinie się nie poluje. Sama w domu zabijam wszystkie żyjątka ale na zewnątrz pozwalam żyć spokojnie nawet najszkaradniejszym organizmom, bo to w końcu natura i ich środowisko. Poszanowania natury też oczekuję od psa. Stwierdziłam, że nie będę chować psa na modłę "zielonoforumowych krzykaczy", bo to ja żyję z psem przez cały rok i to, że może nawet się wykaże w jakiejś nagance, utrudni mi całe życie z psem. ( A teraz jeszcze jak przeczytałam historię Drumli utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze wybrałam).
Nigdzie do tej pory nie trafiłam na wskazówki jak nauczyć psa, że goni za zwierzyną podczas polowania a jak idziemy na spacer to zwierza ignoruje. Więc pozostałam przy swoim.
To jest mój pies, ja z nim żyję co dzień, chodzę na spacery i chcę, żeby biegał luzem w moim towarzystwie a nie gonił przez pola, szosy, lasy z wnykami. Moje sterane serducho by tego nie wytrzymało. A codzienne wieczne chodzenie psa na smyczy jest wg mnie męczarnią i dla człowieka, i dla psa. Więc pozostałam przy tym, że jak widzieliśmy zwierza było twarde NIE, były smaczki, rozproszenie i pochwały za brak reakcji. Teraz Lokis ma już zakodowane, że jak zwietrzy zwierza patrzy na mnie w ten szczególny sposób a ja nadal zawsze daję ostre Nie. I dlatego mogę spokojnie włóczyć się z psem po nowych różnych terenach a nawet połazić z psem po rezerwacie (to była próba – akurat nie było ludzi, ale trudność była większa, bo nie pozwalałam mu schodzić ze ścieżki) i jeszcze móc się skupić na zdjęciach.
Natomiast myśliwski instynkt Lokisa pozwalam mu wykazać podczas tropienia. Wtedy jest obroża tropowa, otok, Lokis wie, że idziemy tropić i ze swoim zrównoważeniem i spokojem wypracowuje ścieżki. Jeździmy na warsztaty do Trześni na profesjonalnie układane ścieżki, sami też zakładamy mu ścieżki i ćwiczymy jego nos. Wg mnie jest to namiastka myślistwa jaką mogę dać i zorganizować psu. A i sama przy tym świetnie się bawię. Serce rośnie jak widzi się, że psiak dzięki nosowi jak po sznurku idzie do celu.
Lokis też wyciągnął nas na wiele wystaw w różne zakątki Polski i ościennych krajów. Przez te cztery lata staram się prawie każdy dalszy wyjazd organizować tak, żeby przy okazji coś zwiedzić, coś zobaczyć, zrobić sobie fajny urlop. O wystawach i medalach każdy ma swoje zdanie. Dla mnie najważniejsze i najbardziej istotne jest to, że na
WSZYSTKICH wystawach Lokis otrzymał
ocenę doskonałą. Dla mnie to jest miernikiem wartości mojego psa. U bardzo wielu różnych sędziów zawsze ocena doskonała. Czyli wnioskuję, że zgodnie z regulaminem wystaw Lokis spełnia następujące warunki:
„Ocena „DOSKONAŁA” (DOSK.) może być przyznana psu bardzo bliskiemu ideałowi wzorca rasy, będącemu w doskonałej kondycji, który wykazuje harmonię oraz klasę w postawie i ruchu, odpowiedniej psychice. Jego zalety jako przedstawiciela rasy pozwalają zignorować drobne niedoskonałości, ale piętno płci musi być wyraźne.”
A że przy okazji zdobywamy CWC, CACIB-y , Championaty, pucharki, rozetki - to takie dodatkowe bonusy

. Wyjazdy na wystawy traktujemy też jako możliwość spotkania się z innymi ogarami, bo w okolicy mamy różne rasy ale ogarów niet!
Co jeszcze chciałabym osiągnąć z moim psem… Chciałabym pojechać na więcej konkursów, bo jakoś tak się składało w tym roku, że nie udało się wstrzelić z konkursami w kalendarz. Ale to jest do zrobienia w przyszłym sezonie.
Chciałabym też doczekać się młodych Lokisiątek

, bo uważam, że Lokis ma wiele cech i eksterieru, i charakteru godnych przekazania dalej. Ale jakoś sunie nie pchają się do niego. Ech, jeszcze rok i z desperacji pewnie sprawimy sobie sunię, żeby Lokisowe geny poszły dalej w świat.
Cztery lata…...... Bilans?
Kiedyś miałam pedantyczny porządek w domu teraz mam psa z wszystkim, co niesie.
Kiedyś często bywałam u siostry i pozostawałam na noc – teraz mam obowiązki.
Kiedyś miałam czysty samochód teraz Lokis ma domek podróżny.
Kiedyś siedziałam w domu na okrągło teraz codziennie wychodzę z psem na długie spacery i jeszcze kombinuję gdzie by się ruszyć dalej, żeby urozmaicić krajobraz.
Kiedyś było nudno, teraz mam się o kogo troszczyć.
Długo by jeszcze….
Lokisie kochany żyj długo w zdrowiu i dostarczaj nam nadal tyle radości… 