MILAN pisze:No niby fajnie jak w haremie 4 ogarzyce, ale miejsce na łóżku zajęte i Pan Zagaj gdzie śpi - na podłodze,
Chciałam tylko sprostować, że Zagaj całe swoje dotychczasowe życie nie wie co to znaczy spać na łóżku

.
W sobotę poszliśmy na naszą ulubioną Borówkową Górę. Pogoda była cudowna, kolory jak w bajce, a grzybów nigdy nie widziałam takiej ilości i to nie schodząc ze szlaku

.
Postanowiliśmy ich nie zbierać idąc bo nie było do czego. Wszystko zostało w aucie (w sezonie grzybowym zawsze jeździ kosz + szmacianka) . W drodze powrotnej wykombinowałam wielki worek, zbieraliśmy do worka, jak worek zaczął już się rwać pod naporem grzybów, włożyliśmy to wszystko do związanej bluzy i dalej dokładaliśmy kilogramy grzybów

. Potem była przepychanka kto te grzyby dostanie i będzie walczył pól nocy. Najłatwiej obstawić tych co są nie obecni

. Dostaliśmy tylko info, że grzyby były bardzo zdrowe i czyste

.
W niedzielę byliśmy na polowaniu. W tym roku to nasze pierwsze zbiorowe łowy, wcześniej były inne ważne wydarzenia

. Były trzy mioty w takich naszych wielkich ugorach. Przez trzy lata 150 hektarów nie było zasiewane. Wokół jest masę różnych pól uprawnych ( szparagi, kapusta, kukurydza, zboża, buraki) oraz ciek wodny 200 metrów od ugorów. Zawsze sobie myślę patrząc na taki RAJ, że jakbym była dzikiem nigdzie indziej bym nie zamieszkała do momentu eksmisji

. W pierwszym miocie dzików było tyle, że kompletnie nic sobie nie robiły z psów i ludzi. Przesuwały się jak wagon tylko w prawo i lewo. Tylko dwóch śmiałków wyskoczyło, jeden nawet na mnie ( zazwyczaj zwierzyna mnie omija na zbiorówkach

), lecz zanim się złożyłam to widziałam tylko szynkę w lunecie. W drugim miocie już było sporo jeleni i dzików. Nasz pańciu to zawsze ma zwierza na stanowisku, więc tym razem miał trzy watahy. Oddał 5 strzałów. Słyszałam pierwszy strzał i zastanawiałam się tylko czy to jego, bo na mój bardzo słaby słuch i marne doświadczenie - kula była przyjęta. Piszę sms do Tomka, potwierdza swój strzał. Kolejne 2 to pudła i 4 strzał dzik padł w ogniu, ostatni też pudło. Sprawdzamy ten pierwszy strzał z posokowcem. Pies pracujący sporo w łowisku, nie szkolony, ale pracujący na zasadzie "swojego instynktu" i porozumienia ze swoim Panem

. Pies idzie, po ok. 7 minutach wraca. Wnioski - nic nie ma. Idziemy na trzeci miot. Zbiórka, zakończenie polowania. Na pokocie jeden dzik, strzelony przez Tomka, nie wiem czy to pocieszające, ale strzały kolegów to też pudła

. Żegnając się po polowaniu cały czas mnie męczył ten strzał, który uważałam za przyjęty. Jeszcze szukałam tego potwierdzenia u kolegi, który bardzo dużo poluje i ma spore doświadczenie, stał stanowisko obok mnie, też twierdzi podobnie jak ja. Zgłaszam Łowczemu, że sprawdzamy to raz jeszcze ze swoim psem. Wracamy z Zagajem. Zagaj po załatwieniu swoich najpilniejszych potrzeb

wchodzi w miejsce gdzie ten dzik uszedł. Puszczamy Zagaja bez otoku, jest tam bardziej gęsto niż w kukurydzy, Tomka w tym nie widać zupełnie. Ja czekam z bronią na przekosie, Tomo powoli rusza za Zagajem, kierując się tylko na słuch gdzie szeleszczą suche nawłocie, pokrzywy i ogromne trawy. Słyszę głoszenie Zajo, dziki na bank. Tylko czy to żywe, czy nie...? Tomo dzwoni, choć bo Zagaj stoi i głosi nic się nie rusza, ale ja też mało widzę. Pomyślałam, że ja ze swoim wzrostem to może więcej zobaczę od dołu

. Idę choć już nie słyszę Zagaja, więc kiepsko bo za bardzo nawet nie wiem gdzie iść. Za moment kolejny telefon od Tomka - leży dzik! 400 metrów od strzału!!!
Strzał był mocno spóźniony.
Opisałam to, nie dla chwalenia się Zagajem. Wiem, że Ci którzy poznali go w łowisku wiedzą, że ma olbrzymią pasję. Opisałam to, aby uświadomić (być może to nie tylko dla mnie i Tomka nauczka), że jeśli ma się jakąś wątpliwość, sprawdzać i jeszcze raz sprawdzać. Jak przypomnę sobie jaką minę miał Tomek i Łowczy słysząc, że ja jeszcze raz przyjadę z Zagajem.
Warto było, pies spełniony i szczęśliwy. Tomek nabrał takiej siły aby tego dzika wyciągnąć z gęstwiny i dociągnąć do auta

. Koło bogatsze, a ja spełniona etycznie i psio

.